StoryEditorInterwencja

Choć płacą groszowe odszkodowania, rolnik do sądu nie pójdzie

12.06.2014., 12:06h
Najpierw w styczniu wichura zerwała część dachu obory. Wszystkie budynki w gospodarstwie są ubezpieczone, więc gospodarzom przysługiwało odszkodowanie. Otrzymali je – całe 45,94 zł. W lutym zima zaskoczyła drogowców. Do gospodarstwa nie mogła dojechać cysterna odbierająca surowiec. Mleko skwaśniało, a rolnicy stracili ponad 4 tys. zł. W marcu ponownie wiatr zerwał ponad 20 m pokrycia obory. Jeszcze nie wiadomo jak zostaną wycenione straty, ale sądząc po poprzednich doświadczeniach, trudno liczyć na godziwe odszkodowanie. Można by powiedzieć, że aura nie sprzyjała rolnikom, ale w tym przypadku, to nie kwestia pogody, ale ludzi.  

Krystyna i Henryk Jędraszkowie ze wsi Borza–Przechy (gm. Gzy, woj. mazowieckie), żyją z produkcji mleka. Stado bydła liczy ponad 100 sztuk, w tym 67 krów. Ziemia, którą uprawiają nie wystarcza na wykarmienie stada. Dokupują pasze, za którą muszą słono płacić. Dodatkowe „atrakcje” nie są im potrzebne.

Groszowe odszkodowanie

W styczniu 2013 r. budynki ubezpieczyli w firmie GOTHAER Towarzystwo Ubezpieczeń S.A. Roczna składka wyniosła 352 zł. W 2013 r. nie było szkód, nie było więc problemów. Po roku polisa na obowiązkowe ubezpieczenie budynków wchodzących w skład gospodarstwa rolnego od ognia i innych zdarzeń losowych została przedłużona na kolejny 2014 rok.

– Wybraliśmy tę firmę, bo oferta była najtańsza – stwierdza Henryk Jędraszko. – Drugi i ostatni raz podpisałem umowę z tą spółką.

12 stycznia br. wichura zerwała 6 metrów stropu i 14 mkw. pokrycia dachu stalową fałdową blachą. Jeszcze w trakcie wichury gospodarz naprawiał dach, żeby nie ucierpiały zwierzęta. Dzień później zgłosił szkodę do spółki Gothaer.

– Następnego dnia do gospodarstwa przybył likwidator – mówi Henryk Jędraszko. – Zrobił zdjęcia i zaznaczył, że wcześniej częściowo naprawiliśmy dach.

Obora była rozbudowywana 10 lat temu. Wtedy też został położony nowy dach, dlatego gospodarze bardzo zdziwili się, że w dokumentacji likwidacji szkody zużycie techniczne elementów określono na 96%, a wysokość odszkodowania wyniosła niecałe 46 zł(!)

W marcu wiatr w innym miejscu zerwał 21 mkw. dachu.

– Przyjechał ten sam likwidator i zdziwił się, że za poprzednią szkodę dostaliśmy tak małe odszkodowanie – mówi Krystyna Jędraszko. – Znowu zrobił zdjęcia i wypełnił formularz. Czekamy na decyzję o wysokości odszkodowania, ale nie mamy złudzeń, że pokryje ono szkody.

Pod koniec lutego br. Henryk Jędraszko odwołał się od decyzji do spółki Gothaer.

– Napisałem, że proszę o ponowne rozpatrzenie mojej sprawy. Podałem, jaka powierzchnia dachu została zniszczona – opowiada. – Wyliczyłem koszty, jakie poniosłem na naprawą stropu i pokrycia. Nie liczyłem tego, co zapłaciłem za gwoździe, wkręty i podkładki, nie liczyłem robocizny ani kosztów transportu materiałów. Wyszło mi 422 zł, a dach nie jest jeszcze do końca naprawiony. Pytałem, na jakiej podstawie zużycie techniczne elementów oceniono na 96%, skoro dach był kładziony 10 lat temu?

W połowie marca Biuro Likwidacji Szkód spółki Gothaer utrzymało w mocy swoje stanowisko. Stwierdzono, że kosztorys sporządzono w oparciu o Katalogi Nakładów Rzeczowych z zastosowaniem cen robocizny, materiałów i sprzętu, ujętych w aktualnym cenniku do szacowania robót remontowo-budowlanych. Dodano, że wycena szkód powstałych na skutek huraganu jest ofertą finansową określającą możliwe koszty, w jakich można naprawić stwierdzone w trakcie oględzin uszkodzenia, a kwota wypłaconego odszkodowania jest wystarczająca do pokrycia kosztów naprawy. W pouczeniu spółka Gothaer poinformowała Henryka Jędraszko, że prezentowane stanowisko należy traktować jako ostateczne w sprawie, natomiast rolnik może dochodzić swoich roszczeń przed sądem powszechnym.

– Nie stać nas na to – stwierdza Henryk Jędraszko. – poza tym, nie mamy gwarancji, że wygramy.

Teraz Krystyna i Henryk Jędraszkowie czekają na wycenę drugiej szkody. W tym przypadku straty ocenili na ok. 600 zł.

– Przecież nie chcemy się dorobić na towarzystwie ubezpieczeniowym – mówi Krystyna Jędraszko. – Żyjemy z mleka i budynek musimy naprawić. Bez względu na to jak wycenią nam drugą szkodę, nie chcemy już mieć z tą firmą nic wspólnego. Wygląda na to, że nie warto się ubezpieczać, ale, niestety są to ubezpieczenia obowiązkowe.

Zima zaskoczyła drogowców

Surowiec z gospodarstwa odbierany jest przez Mlekoma Sp. z o.o. Przasnysz co drugi dzień. Cysterna dojeżdża do niego drogą powiatową. 1 lutego nie dojechała, bo droga była zasypana śniegiem. Samochód dotarł dwa dni później, ale mleko w ilości 2275 l już nie nadawało się przerobu. Gospodarze stracili 4 tys. 95 zł. 4 lutego Mlekoma Sp. z o.o. na prośbę Henryka Jędraszko wydała zaświadczenie, że 1 lutego mleko nie zostało odebrane ze względu na brak dojazdu. Droga prowadząca do gospodarstwa pana Jędraszko była zasypana śniegiem. Zima zaskoczyła drogowców, chociaż w tym roku prawie jej nie było.

– Dzień wcześniej – 31 stycznia, dzwoniliśmy do Zarządu Dróg Powiatowych w Pułtusku z informacją, że droga jest zasypana i rano do gospodarstwa nie dojedzie cysterna – mówi Henryk Jędraszko. – Po tym, jak zmarnowało się nam mleko, 7 stycznia znowu zwróciliśmy się do ZDP o wyjaśnienie sprawy.

11 lutego ZDP uprzejmie poinformował rolnika, że w sezonie zimowym 2013/2014 r. na bieżąco monitorowano drogi powiatowe i podejmowano działania mające na celu usprawnienie ich przejezdności. Ponadto, ZDP w Pułtusku nie miał żadnej informacji dotyczącej ww. szkody. W piśmie dodano, że zasadnym byłoby zgłoszenie szkody do Towarzystwa Ubezpieczeń Wzajemnych w Płocku, w którym ZDP jest ubezpieczony.

– W ZDP powiedziano mi, że nie informowałem o tym, że droga jest nieprzejezdna. To nieprawda – stwierdza Henryk Jędraszko i pokazuje mi wydruk bilingu, który świadczy o tym, że 31 stycznia wykonał do ZDP cztery telefony.

Zgodnie z sugestią ZDP, Henryk zgłosił sprawę do TUW. Firma ubezpieczeniowa zażądała dokumentacji “potwierdzającej uszkodzenia mleka w ilości 2275 litrów, dokumentacji z utylizacji mleka, dokumentacji potwierdzającej terminy odbioru mleka i dowodu osobistego”. Wszystkie dokumenty Henryk Jędraszko przesłał do TUW.

W połowie marca br. Henryk otrzymuje z Towarzystwa Ubezpieczeń Wzajemnych Biura Regionalnego w Płocku pismo, w którym zostaje poinformowany o tym, że w związku ze zgłoszoną szkodą z ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej Zarządu Dróg Powiatowych w Pułtusku nie została uznana odpowiedzialność Towarzystwa za szkodę. W uzasadnieniu napisano m.in., że „z uwagi na ekstremalne warunki pogodowe (silne opady z silnym wiatrem), brak jest winy Zarządu Dróg Powiatowych za zaistniałe zdarzenie. ZDP w Pułtusku w piśmie z dnia 24 lutego 2014 r. wyjaśnił, iż nie poczuwa się do odpowiedzialności za powstałą szkodę”.

– W tym przypadku również nie dostaniemy żadnych pieniędzy – stwierdza Henryk Jędraszko. – W ostatnim piśmie TUW poinformowało nas, że ich stanowisko jest ostateczne, a jeśli nie zgadzamy się z ustaleniami w nim zawartymi, możemy dochodzić swoich roszczeń przed sądem...

Joanna Zwolińska

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
29. kwiecień 2024 11:23