Panie doktorze, mówi się, że są prawdy, półprawdy i statystyki. Gdzie w tym wszystkim jest miejsce na modelowanie matematyczne?
– Zupełnie obok. Modele rzeczywistości, które buduje matematyka, od wieków potwierdzają swoją wiarygodność. Nie polecielibyśmy na Księżyc i nie zbudowali samochodu, gdyby nie modele matematyczne. Problem polega na tym, że rzeczywistość, którą w tej chwili modelujemy – pandemiczna – to rzeczywistość bardzo płynna, bo uwzględniająca czynnik ludzki. Druga trudność to fakt, że epidemia w tej skali zdarza się po raz pierwszy w historii nauki i na tym poziomie możliwości nauki. Wszystkie inne epidemie miały mniejszy zasięg i raczej charakter lokalny. Może hiszpanka była trochę inna, ale też nie trwała jednocześnie we wszystkich miejscach na Ziemi. Obecny stopień globalizacji stawia naukę w zupełnie innym położeniu. Możemy znacznie więcej, ale mamy jednocześnie trudniej. Bo jest niewyobrażalnie dużo sprzecznych danych.
Ułatwieniem jest to, że tworzyliśmy już wcześniej modele przy okazji innych epidemii?
– Tak, przy okazji grypy, dziesięć lat temu. Tamten model zaadaptowaliśmy i przystosowaliśmy tak...