łódzkie
Nie byłoby draki wokół wełniaka, gdyby do Tarnowskiej Woli nie zjechała lata temu Joanna Seliga. Urodzona w mieście, każdą wolną chwilę spędzała u dziadków w podłódzkim Agnopolu. Kiedy miała kilkanaście lat, rodzice przeprowadzili się z Łodzi na wieś. Joanna skończyła liceum w Brzezinach i wróciła do Łodzi na studia. Skończyła inżynierię środowiska ze specjalizacją BHP w Radomiu. Nigdy nie rozpoczęła pracy w zawodzie.– Od zawsze mam duszę społeczniczki. Kiedy dzieci były małe i mieszkaliśmy już z mężem w Tarnowskiej Woli, organizowałam Dnie Babci, opłatki dla mieszkańców – opowiada Joanna.
Jej przygoda z aktywnością społeczną na większą, choć wciąż nieformalną, skalę zaczęła się siedem lat temu przy okazji pracowni Orange.
– W 2012 roku Fundacja Orange ogłosiła konkurs na pracownie komputerowe. Zawiązaliśmy nieformalną grupę inicjatywną. Stworzono wtedy w Polsce pięćdziesiąt takich pracowni i jedną z nich przyznano nam, co nas zaskoczyło. Zostałam jej liderem. To było dla nas zbawienie, bo na naszej wsi nie było Internetu "z kabla". Telefony – tylko radiowe. Świetlica, czyli pracownia, była zawsze pełna – ...