– Mam już swoje lata i nie wyobrażam sobie pracy bez tej miniładowarki. Jest niezastąpiona, używam jej codziennie, przede wszystkim do usuwania obornika, ale także do załadunku pasz, przy zbiorze i owijaniu balotów z sianokiszonką, przy zbiorze słomy. Każdy załadunek i rozładunek w gospodarstwie odbywa się z jej udziałem. Ważne, że ma tylko 1,2 m szerokości, dzięki temu wjeżdża nawet do wąskiej uwięziowej obory przeznaczonej dla krów i nie muszę ręcznie usuwać obornika. Od krów obornik usuwam codziennie, a od jałówek chodzących na głębokiej ściółce już rzadziej – oznajmił Jan Bartusiak, dodając, że bez miniładowarki, którą ma już od 3 lat, musiałby dużo więcej pracować fizycznie.
Jałówki do wiaty
Dla krów zasuszonych i jałówek rolnik tanim kosztem, systemem gospodarczym, wybudował przejazdową wiatę o konstrukcji drewnianej. Młodsze jałówki korzystają w niej ze stanowisk uwięziowych, a te jałowice, które są już cielne oraz krowy zasuszone, chodzą luzem na głębokiej ściółce z drugiej strony stołu paszowego. Ta grupa ma też możliwość bezpośredniego wyjścia na okólnik ogrodzony pastuchem elektrycznym. W wiacie panują niskie tempe...
Jest jedna maszyna, bez której Jan Bartusiak nie wyobraża sobie prowadzenia gospodarstwa mlecznego. To miniładowarka, nieduża, zwrotna, o stosunkowo niezłym udźwigu, która wszędzie wjedzie, nawet w wąskie zakamarki obory uwięziowej.