Z powodu szkód łowieckich rolnicy tracą plony, a wypłacone przez koła łowieckie odszkodowania nie pokrywają nawet połowy strat. Z taką sytuacją borykają się rolnicy z gminy Wągrowiec, którzy powiedzieli dość i nagłośnili temat. W sprawę zaangażowali również gminne władze.
Józef Wrzosek, rolnik z miejscowości Rudnicze, który wspólnie z synem gospodarzy na około 50 ha w gminie Wągrowiec, ma problem ze zwierzyną leśną. Popadł też w konflikt z kołami łowieckimi.
– Nie wiem, jakie będą zbiory w tym roku, ale szacuję, że słabe. Nie tylko susza daje nam się we znaki, ale także zwierzyna, której jest za dużo – żali się rolnik.
Marian Filut, również rolnik z tej okolicy, opowiada o niemal całkowicie zniszczonym polu kukurydzy o powierzchni 7,5 ha.
– Koło łowieckie wyliczyło straty na 900 zł. Mówili, że więcej nie mogą dać. Dostałem propozycję: albo biorę teraz to, co oferują, albo czekamy na okres po żniwach – opowiada.
– Straty w uprawach ozimych już występują – mówi Przemysław Majchrzak, wójt gminy Wągrowiec. – Powstały w wyniku buchtowania przez dziki. Pola są zdeptane.
Jak bardzo ucierpiały uprawy Józefa Wrzoska, mogliśmy przekonać się na własne oczy. Z relacji rolników wynika, że taka sytuacja w ostatnich latach jest normą.
– Jeszcze kilkanaście lat temu tak nie było. Teraz zwierzyny leśnej jest więcej. Uważam, że odstrzał nie jest taki, jaki powinien być. Myśliwi sami strzelają, ...