StoryEditorInterwencja

Dlaczego burmistrz nie doprowadził do poszerzenia drogi dla rolników?

19.07.2021., 18:07h
Rolnicy ze Starej Wsi Trzeciej uważają, że burmistrz Bychawy nie robi nic, aby ułatwić im przejazd gminną drogą sąsiadującą z ich gospodarstwami. Twierdzą, że gmina się z nimi nie liczy, bo mieszkają na wsi. Czy doczekają się odpowiedniego dojazdu? 

Andrzej Madej napisał w sprawie drogi do burmistrza Bychawy 11 marca tego roku. Oprócz niego, pod listem podpisało się jeszcze kilkanaście osób. Do 22 czerwca, gdy rozmawiałem z rolnikiem ostatni raz, żadnej odpowiedzi z Urzędu Miasta i Gminy nie było. 

Rozładunek tak, ale… poza gospodarstwem

Wśród osób podpisanych pod pismem do urzędu jest m.in. Małgorzata Goch. Prowadzi hodowlę bydła mlecznego, mleko odstawia do OSM Krasnystaw. Żeby dojechać do jej gospodarstwa od drogi Wysokie-Kraśnik, trzeba zjechać w gminną szutrówkę a następnie pokonać bardzo ostry i wąski zakręt prowadzący pod górkę. – Największy problem jest właśnie tutaj. Staramy się o poszerzenie tej drogi od wielu lat – mówi rolniczka. Relacjonuje, że obecnie i tak jest lepiej niż dawniej, bo po korektach przebiegu drogi, przynajmniej osobowe samochody czy służby takie jak karetka, nie mają większego problemu z dotarciem.

Cysterna ledwie się mieści na zakręcie

Ale rolnictwo się zmienia, do rozwijających się gospodarstw przyjeżdżają coraz większe samochody transportowe, zmieniają się też – i to nie na mniejsze - rozmiary sprzętu rolniczego. – Z większymi samochodami jest poważny kłopot – kontynuuje Małgorzata Goch. – Do mojego gospodarstwa przyjeżdża samochód z mleczarni po odbiór mleka. Cysterna ledwie się mieści na zakręcie. Ale gdy przyjeżdża pasza dla bydła albo większy sprzęt, bywa, że trzeba robić przeładunek gdzieś przy głównej drodze albo u kogoś z normalnym dojazdem, kto się na to zgodzi. Z ciężarówki na swoje przyczepy a potem w gospodarstwie jeszcze raz, tam dopiero odbywa się właściwy przeładunek.

- Prawie dwa lata temu burmistrz Bychawy po naszych wielokrotnych monitach zlecił przeprowadzenie pomiarów geodezyjnych drogi. Odbył się przetarg na ich przeprowadzenie a następnie same pomiary na miejscu – opowiada Andrzej Madej. Rolnicy zaineresowani poprawą sytuacji na zakręcie gminnej drogi mówią, że oczekiwali, że za tym pójdą konkretne działania gminy zmierzające do usprawnienia przejazdu. – Niedługo będą dwa lata i nic się nie dzieje, pewnie w urzędzie myślą, że zapomnimy – pani Małgorzata ma żal do urzędników. – Mieszkamy na wsi, więc w Bychawie się z nami nie liczą. A płacimy podatki tak jak mieszkańcy miasta.

Droga przez zakręt drogą przez mękę

- Burmistrz Bychawy wydał pieniądze na geodetę i nic dalej nie zrobił z tą sprawą. To marnowanie publicznych środków – uważa Andrzej Madej. Rolnik prowadzi spore gospodarstwo, działki ma w trzech gminach, musi do nich dojechać ze sprzętem. Żeby to zrobić, musi najpierw przejechać zakręt. – Łatwe to nie jest – stwierdza rolnik. Do jego gospodarstwa przyjeżdżają też kontrahenci po odbiór ziarna. Przejazd przez zakręt to droga przez mękę.

Mieszkańcy podpisani pod pismem do burmistrza gminy oczekują usprawnienia przejazdu przez zakręt. – Z pomiarów geodety przeprowadzonych w 2019 r. wynika, że w pas drogi gminnej na wysokości zakrętu wchodzi na 2,5 m sąsiadująca z drogą plantacja malin. Burmistrz powinien wyegzekwować właściwą szerokość drogi, tak, żeby przejazd był łatwiejszy, tymczasem toleruję tę sytuację – stwierdza Andrzej Madej. – Kobieta, do której należy plantacja malin, choć w swoim czasie zainkasowała pieniądze za poszerzenie drogi kosztem jej pola, teraz wchodzi z malinami w pas drogowy – dodaje mój rozmówca.

Przyznaje jednocześnie, że został skazany przez sąd za zniszczenie ciągnikiem malin, mających znajdować się w pasie drogowym. – To absurdalny wyrok – komentuje rolnik. – To nie byłem ja. Sąd zignorował dowody świadczące na moją korzyść. Nie rozumiem tego.

Należy respektować porozumienie mieszkańców

Rolnik ze Starej Wsi Trzeciej zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt sprawy, bardzo dla niego i jego sąsiadów istotny. Dotyczy przebiegu szutrówki w innym miejscu, nieco dalej, za zakrętem. – W 2004 r. okoliczni mieszkańcy porozumieli się w sprawie poszerzenia odcina tej drogi z 3 do 5,40 m. Spisaliśmy porozumienie. Jednym z jego zapisów jest zgoda zainteresowanych na „odtworzenie i utwardzenie 3-metrowego pasa drogi”. Wizję lokalną przeprowadzono i porozumienie spisano w obecności urzędników gminy Bychawa m.in. zastępcy burmistrza – podkreśla Andrzej Madej.

Rolnik mówi, że podczas prowadzonych w 2019 r. pomiarów geodezyjnych mających poprzedzać modernizację drogi porozumienie mieszkańców zostało zignorowane. – I teraz się okazuje, że formalnie droga ma szerokość taką, jak przed jej poszerzeniem i podpisaniem porozumienia. Domagam się, żeby respektować zawarte przez nas porozumienie tak, jak to się robi w innych gminach w podobnych sytuacjach. Bo jeśli ktoś by teraz doszedł do wniosku, że trzeba tę drogę doprowadzić do takiej szerokości, jaką powinna mieć według geodety, to ja mogę od razu likwidować gospodarstwo. Zresztą nie tylko ja. Bo węższą drogą nic tu nie przejedzie.

To nie ja, tylko mnie powinni oddać

Zofia Niedbała, oskarżana przez Andrzeja Madeja o „wchodzenie” ze swoimi malinami w drogę gminną stanowczo temu zaprzecza. – Sprawdzaliśmy z wnuczką w Starostwie Powiatowym w Lublinie i w Urzędzie Gminy w Bychawie. Te oskarżenie są nieprawdziwe. Do przepustu droga jest szersza. Jednak potem, od przepustu do tego zakrętu do Madeja, tam gdzie są te maliny, droga jest bardzo wąska i nie ma mowy o żadnym wchodzeniu w nią.

Na poparcie swoich słów przywołuje wspominaną już sprawę sądową. – Najpierw Madej dostał mandat za to wjeżdżanie w dwa rzędy malin ciągnikiem, a że się odwołał, to jeszcze w sądzie przegrał i doszły koszty sprawy do zapłacenia – mówi kobieta.

Pytana o odpłatne przekazanie fragmentu gruntu pod drogę właścicielka pola odpowiada, że to sprawa sprzed bardzo wielu lat, w całości rozliczona i zamknięta, bez związku z obecnymi żądaniami poszerzenia drogi. – To były pieniądze za pierwsze poszerzenie. Nie było wtedy mowy, że droga miałaby być w tym miejscu tak szeroka I wszystko co się należało za to pieniądze, zostało na poszerzenie wydane. Nic więcej później nie było brane. A teraz by chcieli, żeby za te same pieniądze znowu się posunąć z polem – zaznacza.

Na dowód na to, że rozumie potrzeby sąsiadów, Zofia Niedbała pokazuje, że droga na jej wcześniejszym odcinku wchodzi wyraźnie na jej pole. Wskazuje na słupki pozostałe po pomiarach geodety. – Gdybym chciała to odebrać, to by droga weszła pod same budynki.

Gmina Bychawa nie ma sobie nic do zarzucenia

Burmistrz miasta i gminy Bychawa jest zdania, że rozwiązaniem kwestii przejazdu wąskim zakrętem może być jedynie porozumienie zainteresowanych stron. Mówi, że poszerzenie przejazdu nie jest możliwe bez wejścia na teren prywatny.

– Oczywiście znam sytuację. Ujeżdżony bieg tej drogi, zaraz za zjazdem z trasy wojewódzkiej, znajduje się częściowo na działce prywatnej. A dalej, na łuku, robi się wąsko i duże, ciężkie samochody transportowe mają problem z manewrowaniem. Dochodzi do zjeżdżania z drogi na działkę, która tą drogą już nie jest. Aby poprawić ten łuk, trzeba by wejść na teren prywatny - mówi burmistrz Janusz Urban.

Informuje też, że urząd dokonał analizy prawnej tej sytuacji, pod kątem tego, co można tam zrobić, aby poprawić sytuację. – Każda z ewentualnych możliwości rozbija się o brak porozumienia między zainteresowanymi stronami. To klasyczny konflikt sąsiedzki - podkreśla.

Bo do drogi trzeba dwojga

Janusz Urban mówi, że w 2019 r. było już blisko do osiągnięcia porozumienia i poprawienia przejazdu. Na miejscu był geodeta, który oznaczył granice drogi i działki. – To się wszystko miało odbyć na koszt gminy ale w międzyczasie zainteresowani zdążyli się pokłócić, doszło do kolejnego konfliktu i jedna ze stron odwołała deklarację współpracy z nami w tym zakresie. Wszystko utonęło we wzajemnych animozjach. To jest duży problem, w mojej opinii nie do rozwiązania bez dobrej woli obu zainteresowanych stron - uważa burmistrz.

Janusz Urban zapytany o kwestię szerokości drogi za łukiem określoną w porozumieniu mieszkańców stwierdził: – Geodeta w terenie nie decyduje o poszerzeniu czy zwężeniu drogi gminnej, tylko wytycza jej przebieg w oparciu o punkty odniesienia, zgodnie z tym co ma na mapach. I to jest dla nas podstawa.

Burmistrz mówi też, że nic mu nie wiadomo o odpłatnym przekazaniu lub nie terenu pod drogę. – Przecież gdyby gmina dysponowała jakimś opłaconym terem pod poszerzenie drogi, to by ten teren wykorzystała – stwierdza.

Janusz Urban obiecał wyjaśnić kwestię braku odpowiedzi na pismo z marca.

Krzysztof Janisławski

Fot. Krzysztof Janisławski

 

 

 

 

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
19. kwiecień 2024 22:08