Większa produkcja to większa strata
r e k l a m a
– Więcej wyprodukowaliśmy i więcej straciliśmy. Szacowaliśmy, że odzyskamy za wnioskowany okres około 40 tys. zł, ale w systemie składania wniosków wychodziło nam, że nie wystąpiło obniżenie dochodów. Interweniowaliśmy w ministerstwie rolnictwa, kontaktowaliśmy się z doradcami, ale nikt nie był w stanie nam pomóc, ponieważ tak zostały skonstruowane zasady pomocy. Moim zdaniem były one specjalnie tak pomyślane, aby zbyt wielu rolników z niej nie skorzystało – dodaje pan Stanisław.
r e k l a m a

- W 2018 roku gospodarze oddali do użytku nową tuczarnię na rusztach na 600 stanowisk
Po transporcie warchlaki potrzebują dobrych warunków
– Nie możemy opóźnić też przyjazdu nowej partii warchlaków, bo to z kolei wpłynie na termin sprzedaży tuczników. Bardzo musimy tego pilnować. Po opróżnieniu chlewni zostaje nam niewiele czasu na czyszczenie, mycie, dezynfekcję i zakup prosiąt. Jeśli zakłady przesuwają odbiór tuczników, tak jak w ostatnim czasie, to cały system nam się sypie, bo zbyt późno wstawione prosięta mogą spowodować, że tuczniki z innej chlewni będą czekały zbyt długo na sprzedaż – tłumaczy Teresa Maćkowiak.
Zobacz także
– Po transporcie warchlaki potrzebują dobrych warunków i nie można dopuścić do ich wyziębienia. Jeśli zaczną chorować, nie odrobią strat do końca tuczu – twierdzi rolnik.

Ten produkt może Ciebie zainteresować
Egzemplarz Tygodnik Poradnik Rolniczy nr 20-21/2020

– Płot wokół gospodarstwa powstał jeszcze przed wprowadzeniem dofinansowania do bioasekuracji. Chcieliśmy więc wystąpić z wnioskiem o wsparcie budowy ogrodzenia wiaty na polu. W końcu przecież służyłaby zabezpieczeniu środków do produkcji trzody chlewnej, a przepisy wymagają, aby pasza i słoma były przechowywane w sposób chroniący przed dostępem dzików i innych zwierząt. Niestety, Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, pomimo nawet wyroku sądu korzystnego dla nas, i tak odrzuciła wniosek, tłumacząc to tym, że nie jest to działka, na której odbywa się produkcja świń – opowiadają Maćkowiakowie.
Gospodarze nie mają miejsca do przechowywania 600 balotów na terenie gospodarstwa, więc pozostawienie ich pod wiatą na polu jest koniecznością. Przy lasach wzdłuż drogi służby postawiły płoty, które mają ograniczać migrację dzików. Pole Maćkowiaków znajduje się niedaleko lasu, są w strefie niebieskiej, więc zależałoby im na ochronie słomy, która służy jako ściółka.

- Przy drodze prowadzącej do miejscowości gospodarzy powstało ogrodzenie, które ma ograniczyć migrację dzików
Nowe rozporządzenie Ministra Rolnictwa
– My mamy większe partie do sprzedaży, ale nasi sąsiedzi są w jeszcze gorszej sytuacji, ponieważ nie są w stanie zapewnić dostaw całych samochodów. Nikt nie chce od nich odbierać po 30 czy 40 tuczników, które muszą jechać do zakładu ubojowego na wschodzie kraju. Czasami więc idziemy sobie nawzajem na rękę i zostawiamy część swoich świń, aby odbiorca w to miejsce wziął zwierzęta od innego rolnika. Przepisy pozwalają na łączony transport, ale nie więcej niż z dwóch stad – opowiadają gospodarze.
4 grudnia minister rolnictwa ogłosił, że nowe rozporządzenie umożliwi pomoc gospodarstwom, które prowadzą produkcję w cyklu otwartym. Wnioski można było składać do 20 grudnia 2020 roku, a pomoc będzie przysługiwała tym producentom trzody chlewnej, którzy od 1 marca do 15 lipca 2020 roku utrzymywali średnio dziennie co najmniej 21 świń. Przy utrzymywaniu średnio dziennie powyżej 200 świń będzie to kwota 23 800 zł. Gospodarze liczą, że zakwalifikują się chociaż do tego wsparcia.
– Wydaje się dużo, ale tak naprawdę starczy to na jedną dostawę około 22 ton paszy. Taka ilość starcza u nas na 6–7 dni. Przeliczając to na liczbę świń, które sprzedaliśmy od marca do lipca, czyli ponad 1400, to wyjdzie dopłata niecałe 17 zł do tucznika, a my tracimy teraz dużo więcej. Właściwie nie sprzedajemy, a oddajemy tuczniki, bo tak to teraz trzeba nazwać – ubolewa Stanisław Maćkowiak.

- Silosy dostępne w gospodarstwie nie zabezpieczają całej potrzebnej ilości zboża, które musi być cyklicznie dokupowane
Własna pasza, ale dużo więcej pracy


- Teresa i Stanisław Maćkowiakowie z Kiełkowa w gminie Siedlec w powiecie wolsztyńskim zajmują się produkcją tuczników w cyklu otwartym. Ich gospodarstwo znalazło się w strefie niebieskiej ASF, co znacznie wpłynęło na organizację produkcji i sprzedaż świń. Do tego jeszcze doszły dramatycznie niskie ceny za żywiec, co generuje ciągłe straty. Gospodarze liczyli na dofinansowanie i wyrównanie utraconych dochodów z powodu afrykańskiego pomoru świń, ale niestety nie zakwalifikowali się do pomocy, gdyż powiększyli skalę produkcji. Rolnicy na 80 ha uprawiają zboża z przeznaczeniem na pasze dla zwierząt. Ze względu na słabe ziemie są to głównie żyto i pszenżyto oraz trochę jęczmienia. Czasami także mieszanki zbożowe. Około 700 ton ziarna muszą jeszcze dokupić.
Dominika Stancelewska
Zdjęcia: Dominika Stancelewska