Rodzinne tradycje – od pradziadka po szóste pokolenie
Jego właściciele bilansują nakłady inwestycyjne do skali produkcji. Uważają, że kupując niewłaściwe maszyny bardzo łatwo można doprowadzić gospodarstwo na skraj ekonomicznej rentowności. Inwestują więc w sprzęt używany dopasowany do warunków gospodarstwa.
Rodzinne historie, tradycje i doświadczenia są od wielu lat zbierane przez Piotra Błędowskiego. Jego pradziadek do miejscowości Ciepień w gminie Zbójno sprowadził się w 1922 r. Przybył tutaj z położonej niedaleko Rypina wsi Raków, gdzie funkcjonowało gospodarstwo, jednak zostało powierzone jego siostrze. W Ciepieniu pradziadek kupił 90 ha ziemi. Produkcja była typowa jak na tamte czasy, czyli mieszana. Utrzymywane było stado kilkunastu szt. krów, kilkudziesięciu trzody chlewnej. Gospodarstwo było zmechanizowane. Siłę pociągową stanowiły konie, do których zaprzęgane były pługi, siewniki i brony.
– Babcia opowiadała, że tej ziemi jak na tamte czasy było dużo. Samodzielna uprawa wymagała ogromnych nakładów pracy fizycznej. Dlatego też wykorzystywane były firmy usługowe. Działały bazy maszynowe. Przyjeżdżali wozami, dzielili pola i odpowiednimi urządzeniami za umówioną stawkę wykonywali usługi uprawy oraz zbioru zbóż – wspomina Piotr Błędowski.
Wojna i grabież – dramatyczne wspomnienia dziadków
W gospodarstwie bardzo długo zachowały się przedwojenne maszyny w postaci pługa obrotowego, grubera i konnego siewnika. Rodzina była pierwszym właścicielem wału pierścieniowego, gdyż przed wojną prowadziła kontraktację cykorii dla jednego z okolicznych zakładów. Gospodarstwo przetrwało pierwsze lata wojny. Jednak w 1944 r., kiedy zbliżał się front, Niemcy wysiedlili właścicieli i ograbili je z majątku. Zostały wywiezione zwierzęta, w tym kilkanaście krów oraz 3 źrebne klacze.
– Niemcy zabrali wszystko, co dało się wynieść. Nie odpuścili wiader i wideł. Ukradli wyposażenie gospodarstwa, jak i domu. Dziadkowie zostali bez mebli, talerzy i środków do produkcji – wymienia Piotr Błędowski.
