Być może ciągniki o mocach poniżej 25 koni nie są specjalnie emocjonującym tematem, jednak to właśnie tych maszyn sprzedaje się najwięcej. Przemawia za tym oczywiście znacznie większa grupa odbiorców, bo nie tylko z branży rolniczej, ogrodniczej czy sadowniczej, ale także komunalnej, firm zajmujących się rekultywacją terenu czy w końcu odbiorców indywidualnych. Dlatego też nie powinno dziwić, że Lovol dba o to, aby oferta rosła zarówno w górę, jak i w dół.
Elektryczny ciągnik Lovol
Tym bardziej emocje mogą opaść, gdy dodać, że mowa nie tylko o ciągniku 25 konnym, ale w dodatku elektrycznym. Cóż to za nowość? Niby tak, aczkolwiek w tej materii wielu konkurentów z Europy nie ma jeszcze odpowiedniej riposty w postaci własnego ciągnika tej klasy. A to właśnie w Europie, za sprawą lokalnych władz, presja na elektryfikację wszystkiego co ma okropny silnik spalinowy, jest największa. Gdzie zatem logika? Czyżby urzędnicy nieco się zagalopowali? A może zwyczajnie europejscy producenci, nie nadążają, za trendami, na które jakby nie patrzeć, mają duży wpływ? W końcu przynajmniej teoretycznie prawo UE tworzone jest tutaj.
Ile popracuje na jednym ładowaniu?
Tak czy inaczej, z luki na rynku korzystają Chińczycy oraz Hindusi, którzy elektrycznych maszyn mają w swoim ofercie całkiem sporo. Teraz do walki staje także mały Lovol, model E1025. Bazą dla E1025 jest seria P1000, choć nie jest to kalka 1:1, po prostu ciągnik ma zapożyczonych kilka elementów oraz stylistykę.
Pod maską, czy raczej wewnątrz ramy, kryją się dwa silniki, z czego jeden odpowiada za napęd wałka odbioru mocy, drugi zaś za napęd samego ciągnika poprzez dwubiegową przekładnię AMT (przekładnia zautomatyzowana). Natomiast pod maską kryje się bateria żelazowo-fosforowa (LiFePO4) o pojemności 27 kWh, która ma wystarczyć na maksymalnie 6 godzin pracy. Wraz z baterią znajdziemy tutaj jeszcze BMS oraz całą pozostałą elektronikę, która na naładowanie baterii do 80% potrzebuje około 3,5 h. Reszta ciągnika wygląda zupełnie konwencjonalnie.
Producent deklaruje szczelność baterii na poziomie IP67 oraz że ciągnik może pracować w temperaturach dochodzących do – 20 C. W końcu dużym rynkiem na te maszyny mają być rodzime Chiny, gdzie zarówno niskie temperatury, jak i duża wilgotność są na porządku dziennym. Masa całkowita ciągnika Lovol E1025 to 1190 kg w wersji ze składaną ramą ROPS, zaś udźwig podnośnika to 630 kg na odległości 610 mm, a więc całkiem przyzwoicie jak na pierwszą kategorię.
Bogate wyposażenie
Co ciekawe, Lovol E1025 to ciągnik bardzo dobrze wyposażony. Znajdziemy tutaj między innymi podnośnik z EHR-em, tempomat oraz elektrohydrauliczne sterowanie dwiema parami szybkozłączy na tyle. Również blokada mechanizmu różnicowego jest uruchamiana elektrohydrauliczne, zaś zamiast zegarów mamy wyświetlacz LCD przystosowany do pracy na zewnątrz. Co od razu rzuca się w oczy z tyłu, to że mamy w standardzie haki zamiast kul, są przyciski do opuszczania podnośnika oraz pełen pakiet udogodnień jak w większym ciągniku: odciągi, regulacja ramion, osłona wałka, górny zaczep z blokadą.
A zatem sytuacja podobna co w konwencjonalnym wariancie P1027, z tym, że tam hydraulika była sterowana dźwigniami na prawym nadkolu. W przypadku naszego kraju, sporo zapytań będzie o wersję z kabiną, tej póki co nie ma, ale znając Chińczyków, jeżeli pojawi się zapotrzebowanie, to pojawi się rozwiązanie. Tymczasem krajowi producenci kabin z pewnością wzięli się do roboty jeżeli chodzi o P1000, a że E1000 wygląda łudząco podobnie, to i z drobnymi docięciami na potrzeby elektryka nie będzie. A jak mają się sprawy cen? W marcu podczas targów w Kielcach, firma Elrol prognozowała cenę na poziomie 49 tys netto za model P1027, elektryk, zapewne będzie znacznie droższy, jednak na bardziej precyzyjne informacje trzeba będzie poczekać do przyszłego roku.
