Robotyzacja doju w Polsce nabiera tempa. Młodzi rolnicy przejmują stery
Robotyzacja doju w polskich oborach w ostatnich latach nabrała tempa, o czym najlepiej świadczy znaczny wzrost sprzedaży tych urządzeń. Argumenty przemawiające za inwestycją w roboty są różne, jednak najczęściej jest to brak rąk do pracy oraz chęć poprawy komfortu pracy, o której to najczęściej mówią młodzi hodowcy, decydujący się związać swoją zawodową przyszłość z produkcją mleka. I tak jest w gospodarstwie państwa Ogorzałków. Od kiedy do wspólnej na nim pracy dołączył syn Daniel z żoną, wprowadzanie nowoczesnych technologii zdecydowanie przyspieszyło.
Od 4 hektarów i starego ciągnika do nowoczesnej obory
Kiedy Anna i Adam Ogorzałkowie zaczynali swoją przygodę z rolnictwem mieli zaledwie 4 hektary ziemi, 3 sztuki bydła i starą „trzydziestkę”. Z czasem dokupili siedlisko z małą oborą, którą bardzo szybko zasiedlili.
– Aż przyszedł dzień, w którym musieliśmy podjąć decyzję o tym, czy na poważnie bierzemy się za produkcję mleka i budujemy nową oborę. Byliśmy młodzi, a wtedy szybciej podejmuje się ryzykowne decyzje – wspominał pan Adam, dodając, iż kosztorys budowy nowej obory był wówczas przerażająco wysoki.
Wyzwanie jednak podjęli i dziś zgodnie przyznają, że była to bardzo dobra decyzja. Oborę (o wymiarach 24x40 metrów) szybko udało się zasiedlić. Na większą rozbudowę nie pozwalała bowiem wielkość siedliska. Od tego czasu gospodarze utrzymują w niej 80 krów dojnych oraz młodzież. Jak przyznają hodowcy ogromną pomoc w rozwijaniu gospodarstwa uzyskali od swojego partnera – OSM Krasnystaw. Symbolicznie oprocentowane kredyty, jakie uzyskali od swojej spółdzielni znacznie przyspieszyły procesy inwestycyjne.
