StoryEditorSpółdzielnia mleczarska

Prezes Mlekpolu - rolnik powinien mieć jeszcze większe korzyści ze spółdzielni

15.04.2019., 11:04h
– Niewątpliwie spółdzielczość oczekuje wyrównania zasad funkcjonowania wobec spółek. Abyśmy nie byli nadmiernie okładani podatkami. Rolnik powinien korzystać nie tylko z prostej transakcji sprzedaży mleka do swojej spółdzielni, ale też z dywidendy, która nie powinna – być jak teraz – podwójnie opodatkowana. Także obrót wewnętrzny między spółdzielnią a jej członkiem-rolnikiem  powinien być zwolniony z podatku dochodowego. Chodzi o pomoc w zaopatrzeniu gospodarstw, a to robimy, jak już wcześniej powiedziałem, w bardzo szerokim zakresie – zauważa Edmund Borawski, prezes Spółdzielni Mleczarskiej Mlekpol w Grajewie.
Z prezesem Edmundem Borawskim, pracującym od 1982 roku w Spółdzielni Mleczarskiej Mlekpol w Grajewie, rozmawia Krzysztof Wróblewski

Czy możliwy jest wariant niemiecki w rozmowach z sieciami handlowymi? Chodzi o to, aby największe firmy mleczarskie wynegocjowały z największymi sieciami handlowymi – np. z Lidlem i Biedronką – na okres 4–6 miesięcy minimalne ceny zbytu podstawowych wyrobów mleczarskich. Obserwatorem tych negocjacji mogłyby być organizacje rolnicze związane z produkcją mleka. Zaś rząd, ściślej rzecz biorąc minister rolnictwa, życzliwie odniósłby się do tego typu rozmów!

– Uważam, że jeżeli takie rozwiązanie sprawdziło się w Niemczech, to może zdać egzamin także w Polsce. Wszak jest to państwo sąsiednie, od którego obecnie niezbyt wiele się różnimy. Jesteśmy też z Niemcami w jednej wielkiej unijnej rodzinie. Najważniejsze, aby rząd zainicjował i był patronem takich negocjacji. Oczywiste jest, że wypracowanie określonego kompromisu cenowego byłoby bardzo użyteczne dla wszystkich, zarówno dla producentów, jak i handlowców, nie mówiąc już o rolnikach zajmujących się produkcją mleka. Wszak obecnie w polskim mleku mamy totalną walkę, zarówno na płaszczyźnie surowcowej, jak i handlowej. I na tej walce każdy traci, a nieraz mam wręcz odczucie, że jest to walka na wyniszczenie. Trzeba mieć nadzieję, że reguły tej walki ulegną ucywilizowaniu, a owe rozwiązania stosowane w Niemczech, mogą być jednym z instrumentów, który przyczyni się do polepszenia relacji na linii przetwórstwo mleka – handel. Ważne jest również wejście do tej gry organizacji rolniczych, które by w końcu zaczęły patrzeć na kwestię cen skupu kompleksowo. Bowiem obecnie za ich niezadowalający poziom z reguły obwiniają firmy zajmujące się przetwórstwem mleka.


Oby tak się stało, bowiem w myśl starego przysłowia, że lepszy lichy handelek niż najlepszy szpadelek, to handel wielkosieciowy to starcie wygrywa.

– Ale owe przysłowie można inaczej interpretować. Wszak zrodziło się w czasie, kiedy była inna infrastruktura handlowa. Obecnie zarówno do tego handelku, jak i szpadelka, czyli do nowoczesnego handlu, jak i nowoczesnego przetwórstwa potrzeba dużej kompetencji i specjalistów. Zaś ów tradycyjny handelek, czyli małe sklepy zaopatrywane poprzez tradycyjne hurtownie są w odwrocie. To takiemu handlowi zaszkodziły nade wszystko wolne niedziele w handlu. Natomiast pozycja handlu wielkosieciowego umacnia się z miesiąca na miesiąc. I jest to kwestia niepodlegająca dyskusji. Wszak w tym całym łańcuchu od pola do stołu konsumenta najważniejsza jest półka sklepowa i to ta w sklepach wielkopowierzchniowych i dyskontach.


Czy w Polsce są jeszcze rezerwy w konsumpcji mleka i jego przetworów? Bowiem spotyka się też opinie typu, że ów poziom spożycia właściwie się już ustabilizował i jego radykalny wzrost nie jest możliwy.

– Nie tylko w państwach starej Unii czy też w USA konsumpcja mleka jest znacznie wyższa niż w naszym kraju. Weźmy choćby pod uwagę takie egzotyczne kraje jak Nowa Zelandia czy też Australia. Są to duzi producenci mleka, ale mleko jest tam wręcz dobrem narodowym. Zaś do wysokiej konsumpcji tego dobra przekonano społeczeństwa tych państw poprzez wychowanie młodego pokolenia. I tutaj wrócę na nasze podwórko. W latach dziewięćdziesiątych wiele wiejskich dzieci było niedożywionych, a o masowym programie mleko w szkole ówczesne władze państwowe nawet nie myślały. Wtedy to przyjechał do mnie dyrektor szkoły z Wąsoszy i powiedział tak: dogadałem się z miejscową piekarnią na niską cenę bułek i pączków, gdybyś mi to swoje mleczko smakowe – chodzi o cenę – obniżył o połowę, to ja bym ten jeden skromny posiłek mógł zabezpieczyć dla każdego ucznia. Dogadaliśmy się, bo nie była to sprzedaż na dużą skalę. Za rok ów dyrektor przyjechał ponownie, przedłużyć umowę. I powiedział, że eksperyment się udał, spadły nieusprawiedliwione nieobecności, poprawiły się też wyniki nauczania. Bowiem ów skromny posiłek wydawano tylko tym, którzy przyszli do szkoły. Brat i siostra nie mogli wziąć tego posiłku dla nieobecnego do domu, zaś jak któryś z chłopców wziął i zwiał z lekcji, to mu reszta klasy głośno wypomniała. Najedzeni zaś uczniowie chętniej przyswajali wiedzę. Obecnie mleko wśród młodzieży przegrywa z napojami, które są szkodliwe dla organizmu młodego człowieka. Natomiast obecny program Szklanka mleka w szkole jest mało skuteczny w walce z takimi napojami. Czas go wzbogacić i to w dwojaki sposób, czyli poprzez poszerzenie asortymentu np. wprowadzenie kefirów, jogurtów, serków i mlek smakowych oraz zwiększenie częstotliwości wydawania mleka, to znaczy, powrót do pięciu dni w tygodniu. I powróćmy w tym miejscu do Nowej Zelandii i Australii. W tych państwach do podobnego programu w istotny sposób dopłaca państwo, przetwórcy mleka, a także rolnicy. U nas zaś najważniejszym źródłem finansowania takiego programu są pieniądze unijne . To za mało, aby wdrożyć w życie program będący jednym z fundamentów strategii programu poprawy stanu zdrowia obywateli RP.


Faktem jest, jak na razie, że wzrasta produkcja mleka w Polsce, zaś poziom konsumpcji jest nadal niski. Słychać głosy, że już niedługo będziemy musieli wyeksportować prawie 40 procent mleka – w przeliczeniu na wyroby – bo inaczej podusimy się na własnym rynku. A gdzie eksportować, skoro mówi się, że nie tak dawno wychwalany rynek chiński nie jest perspektywiczny dla naszego mleczarstwa? I nie należy z nim wiązać zbytnio dużych oczekiwań.

– Uważam, że szeroko rozumiany rynek azjatycki, w tym rynek chiński, jest niezwykle ważny dla polskiego mleczarstwa. Z tego co wiem, spożycie kartonika mleka w chińskich szkołach staje się obowiązkowe, zaś cena mleka na półkach sklepowych jest bardzo wysoka, bowiem cztery razy wyższa niż w Polsce. Ta cena nie jest jednak istotnym hamulcem, gdyż konsumpcja wzrasta. Pragnę tutaj poinformować, że nasza spółdzielnia sprzedaje na rynku chińskim 6 milionów litrów mleka w ciągu miesiąca. Ale to nie koniec, handlujemy też z Chinami mlekiem w proszku, serwatką w proszku oraz pracujemy nad uruchomieniem eksportu serów twardych, masła i innych naszych wyrobów. Chińczycy w propagowaniu spożycia mleka opierają się na japońskich doświadczeniach. Tam też spożycie mleka było przed laty symboliczne. Ale po 40 latach jego masowego propagowania z oficjalnych badań wynikało, że statystyczny Japończyk jest wyższy o 10 centymetrów, a jego organizm ma większą odporność i zdrowszy kościec. Jesteśmy też obecni na innych rynkach azjatyckich. W sumie w przeliczeniu na surowiec, eksportujemy ponad 30 procent naszej globalnej produkcji.


Jaki był poziom skupu mleka w SM Mlekpol w 2018 roku?

– W ubiegłym roku kupiliśmy 1 miliard 826 milionów litrów mleka. W tym roku zamierzamy skupić 1 miliard 905 milionów litrów. Ale z tego co widać, ten plan przekroczymy, bowiem dynamika w skupie mleka w całej naszej spółdzielni wynosi już ponad 8 procent. Ten wzrost odbywa się dzięki koncentracji produkcji mleka w gospodarstwach, bowiem gospodarstw ubywa – głównie z racji przechodzenia na emeryturę i braku następców. Tak, ów postęp w gospodarstwach naszych dostawców na pewno przyczyni się do tego, że w 2020 roku poziom skupu mleka wyniesie 2 miliardy litrów, a nawet więcej. Gdy zaczynałem pracę w Grajewie, a było to w 1982 roku, byliśmy typowo powiatową spółdzielnią – roczny skup mleka wynosił 35 milionów litrów od ponad 6 tysięcy dostawców. Obecnie rolnicy z tego powiatu rocznie produkują 195 milionów litrów, zaś liczba gospodarstw spadła do około 1800. Natomiast wszystkich dostawców, oczywiście łącznie z tymi w przyłączonych do nas spółdzielniach, mamy około 9,5 tysiąca. Powiem krótko: my żadnego dostawcy nie przekonaliśmy do znacznego zwiększenia produkcji mleka. On się musiał sam przekonać do warunków funkcjonowania w naszej spółdzielni. My zaś daliśmy tylko przysłowiową wędkę, dodajmy, bardzo dobrą wędkę, to znaczy płaciliśmy w terminie i to bardzo dobrą cenę za mleko. Pomagamy też w zakupie tańszych środków produkcji. Staramy się naszych rolników przekonać, że ów handel wewnętrzny jest korzystny dla obydwu stron. Gwarantujemy bezpieczeństwo rozprowadzanych produktów, że pochodzą one z pewnych źródeł, że w wypadku, gdy zdarzy się jakieś nieszczęście, proces reklamacji jest łatwy do przeprowadzenia. Rozprowadzamy masowo pasze i inne środki niezbędne do produkcji mleka, a także nawozy, środki ochrony roślin. Już wkrótce wprowadzimy dla naszych dostawców nową usługę: ocenę użytkowości krów mlecznych. Ma być ona tańsza od tej, którą świadczy PFHBiPM. Bardzo też cieszą się dużym zainteresowaniem zbiorniki do paliwa, których sprzedaliśmy już ponad 2000 sztuk i to na warunkach preferencyjnych.


Z tego co wiem, firma SWIMER producent tych zbiorników, także jest zadowolona z tej współpracy.

– Nawet nie pamiętam nazwy firmy, która sprzedaje nam te zbiorniki. Najważniejsze jest, że jest to produkt dobrej jakości i bardzo użyteczny nie tylko dla rolnika, ale i dla nas, bowiem my na dużą skalę rozprowadzamy paliwo – półtora miliona litrów miesięcznie. I to obecnie odbywa się łatwiej i w większej ilości, bowiem tam gdzie jest zbiornik, dostarczamy przynajmniej 1000 litrów paliwa. Dodajmy paliwa, którego jakość gwarantujemy. Rolnik też jest zadowolony, bo do maszyny tankuje sprawdzone paliwo z własnego dystrybutora, a nie z jakiejś beczki czy też innego hoboka. To jest ułatwienie w jego ciężkiej codziennej pracy, ale też bezpieczeństwo, że jego nowoczesne maszyny nie zostaną uszkodzone przez złe paliwo. Masowo też wśród dostawców rozprowadzamy szeroką gamę naszych produktów.

Jak pan prezes widzi przyszłość spółdzielczego mleczarstwa? Nie wypominając – to pan oraz kilku czołowych prezesów innych znaczących spółdzielni – szmat czasu przepracowaliście w tym sektorze. A i ja nie jestem już młodzieniaszkiem! Wszak na rzecz tej branży pracuję od 1981 roku. Najwyższy czas na refleksje.

– Spółdzielczość to dobra forma gospodarowania dla biznesu, szczególnie tego początkującego, gdy nie ma się zbyt dużo własnych środków. Po zmianie systemu gospodarczego w Polsce, zaczęła się dyskusja typu: skąd wziąć kapitał na rozwój działalności gospodarczej? A przecież ten kapitał dzięki wytężonej i efektywnej pracy wszystkich spółdzielców może być w zasięgu ręki. W Mlekpolu łączna wartość funduszu udziałowego i zasobowego przekracza miliard złotych! To jest olbrzymi kapitał. Swojego czasu odwiedził naszą spółdzielnię jeden z premierów i gdy mu powiedziałem jak znacznymi kapitałami własnymi dysponuje nasza spółdzielnia, to wręcz zarzucił mi tzw. kreatywną księgowość. Zmienił jednak radykalnie zdanie, gdy przejrzał – oczywiście pobieżnie – nasze sprawozdania finansowe. Zaś jednym jego komentarzem było ogromne zdziwienie, że w tak małym Grajewie funkcjonowała tak duża firma, która ma tak duży kapitał własny, bez żadnego udziału kapitału zagranicznego. I jednocześnie dodał, że szkoda kiedy w czasach gdy był premierem, nie doceniał spółdzielczości, traktując ją jako relikt starego systemu.


Oby te słowa trafiły też do obecnej ekipy sprawującej rządy!

– Niewątpliwie spółdzielczość oczekuje wyrównania zasad funkcjonowania wobec spółek. Abyśmy nie byli nadmiernie okładani podatkami. Rolnik powinien korzystać nie tylko z prostej transakcji sprzedaży mleka do swojej spółdzielni, ale też z dywidendy, która nie powinna – być jak teraz – podwójnie opodatkowana. Także obrót wewnętrzny między spółdzielnią a jej członkiem-rolnikiem  powinien być zwolniony z podatku dochodowego. Chodzi o pomoc w zaopatrzeniu gospodarstw, a to robimy, jak już wcześniej powiedziałem, w bardzo szerokim zakresie. Niewątpliwie trzeba też stworzyć takie prawo, które by ułatwiało konsolidację spółdzielczości. Teraz do takiej konsolidacji dochodzi tylko wtedy, gdy jakaś spółdzielnia ma poważne kłopoty i wówczas przyłączenie słabszej spółdzielni odbywa się poprzez jej likwidację. Moim zdaniem, należy wprowadzić określone ułatwienia i bonusy premiujące konsolidację. Pamiętajmy, że ratowanie tonącego okrętu wymaga sporych nakładów finansowych, których można było by uniknąć, gdyby został zmieniony prawny mechanizm konsolidacyjny.

Kiedy ruszy gigantyczna proszkowania, którą buduje Mlekpol?

– Jestem przekonany, że rozpocznie ona swoją działalność produkcyjną jeszcze w tym roku. Specyfiką naszej spółdzielni jest to, że wytwarzamy bardzo duże ilości sera. Tak duże, że dziennie mamy do zagospodarowania ponad 3 miliony płynnej serwatki. Już obecnie proszek serwatkowy jest dobrym produktem do sprzedaży, szczególnie tej eksportowej. Nowa proszkownia da nam możliwość głębokiego frakcjonowania serwatki, a także pozwoli na zwiększenie asortymentu produkowanego mleka w proszku, np. o mleko natłuszczane tłuszczami roślinnymi. Ta inwestycja pozwoli nam też na produkcję odżywek dla dzieci, sprawi także, że będziemy mogli nawiązać współpracę z przemysłem farmaceutycznym.

Jak powinien funkcjonować Fundusz Promocji Mleka?

– Celem Funduszu są działania zmierzające do zwiększenia spożycia konsumpcji mleka, w tym program Szklanka mleka. Fundusz powinien też wspierać członkostwo polskich organizacji mleczarskich w strukturach międzynarodowych oraz pomagać w rozwoju eksportu produktów mleczarskich. Bo jeżeli nie wyeksportujemy około 35 procent naszej produkcji, to na rynku wewnętrznym będzie Armagedon. Jest to tzw. oczywista oczywistość. Dlatego też Fundusz powinien wspierać uczestnictwo w targach zagranicznych. Dotyczy to też uczestnictwa w najważniejszych imprezach handlowych w kraju. Konieczne jest również wsparcie działalności handlowej lokalnych zakładów mleczarskich. Ale nade wszystko należy pamiętać o zasadzie: im więcej najwięksi producenci, tacy jak np. Mlekpol czy też Mlekovita wywiozą swoich produktów za granicę, tym łatwiej jest poruszać się na krajowym rynku mniejszym podmiotom mleczarskim. Mlekpol wpłacił na rzecz Funduszu Promocji w ubiegłym roku 1 milion 826 tysięcy złotych. I jakie ma z tego korzyści? Właściwie niewielkie, a chciałbym podejmować kosztowne działania promocyjne, których celem jest zwiększenie poziomu naszego eksportu. Dlaczego np. nie można – jak to było kiedyś – pokrywać choćby części kosztów uczestnictwa w targach zagranicznych. W sumie Fundusz powinien być łatwiej dostępny dla tych co wpłacają na jego rzecz pieniądze, czyli dla podmiotów przetwarzających mleko. Bardzo dyskusyjne jest natomiast wydawanie środków z tego Funduszu na jakieś oboczne cele.

Dziękuję za rozmowę.

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
28. kwiecień 2024 11:55