Pomoc dla małych gospodarstw rolnych - kto może skorzystać?
Pomoc przeznaczona jest dla rolników prowadzących gospodarstwa ekologiczne lub tradycyjne, zajmujących się zarówno produkcją, jak i przygotowywaniem własnych produktów do sprzedaży. Mogą z niej skorzystać także osoby rozpoczynające działalność w ramach krótkiego łańcucha dostaw. Wymagane jest również, aby powierzchnia gospodarstwa nie przekraczała 300 ha, a jego wielkość ekonomiczna w roku wyjściowym nie była wyższa niż 25 tys. euro. Dodatkowo rolnicy muszą wykazać przychód ze sprzedaży produktów wytworzonych w gospodarstwie na poziomie co najmniej 5 tys. zł oraz nie mogą prowadzić działalności jedynie w celach naukowo-badawczych. Te warunki nie stanowią problemu.
Wzrost przychodu – szansa i przeszkoda
Wsparcie wypłacane jest w formie ryczałtu i wynosi 120 tys. zł dla gospodarstw podejmujących działalność w ramach krótkiego łańcucha dostaw lub rozwijających produkcję ekologiczną. W pozostałych przypadkach kwota pomocy sięga 100 tys. zł.
Otrzymane pieniądze można przeznaczyć np. na inwestycje budowlane lub zakup wyposażenia, maszyn, urządzeń i sprzętów. Co jednak najważniejsze: w wyniku realizacji zaplanowanej przez rolnika inwestycji musi nastąpić wzrost wartości sprzedaży brutto produktów rolnych wytwarzanych w gospodarstwie, w tym żywności w ramach krótkiego łańcucha dostaw, co najmniej o 30% w stosunku do ustalonej dla gospodarstwa wartości przychodu bazowego i nie mniej niż do poziomu 43 200 zł.
Przychód bazowy na potrzeby tego naboru jest określony jako potencjalny przychód ze sprzedaży produktów rolnych wytwarzanych w gospodarstwie rolnika. Jest obliczany jako iloczyn wskaźnika 80,86% oraz wyrażonej w złotych wielkości ekonomicznej gospodarstwa w roku wyjściowym. Zapis ten brzmi dość niewinnie, ale nasi Czytelnicy, którzy chętnie zainwestowaliby w rozwój swoich małych gospodarstw, mają obawy.
Trudno o zysk na słabej ziemi
– Mam 14 ha we wschodniej części województwa lubelskiego. Większość gruntów to grunty słabe, V i VI klasy. Przepisy sanitarne zmusiły mnie parę lat temu do rezygnacji z hodowli krów mlecznych. Oferowana cena mleka nie była zachęcająca do rozwoju produkcji. Nie byłem w stanie dostosować się do rosnących wymogów. Na naszym terenie produkcja trzody ze względu na ASF też stała się nieopłacalna. Żeby się utrzymać, poszedłem do pracy, ale nadal uprawiam 10 ha, resztę ziemi wydzierżawiłem. Nie chciałem jednak zupełnie zaniedbać gospodarstwa. Pomyślałem, że skoro są pieniądze na rozwój małego gospodarstwa, to chętnie skorzystam – mówi jeden z naszych Czytelników.
Wymogi zamiast wsparcia?
Nasz rozmówca planował postawić nowy silos na zboże, bo stary już ledwo się trzyma. Chciał też wyremontować podupadające budynki gospodarcze.
– Wyczytałem, że warunkiem przyznania wsparcia jest uzyskanie minimum 3 punktów, a jeśli szacunkowa wartość planowanych inwestycji budowlanych przewidzianych w biznesplanie stanowi co najmniej 50% wnioskowanej kwoty płatności, mogę uzyskać 3 punkty. Byłem dobrej myśli. Przeczytałem, na co można wydać otrzymane pieniądze, i się nawet ucieszyłem. Mój optymizm jednak osłabł, gdy natrafiłem na wymóg mówiący o konieczności wzrostu przychodu. Jak mam uzyskać 43 tys. zł przychodu ze sprzedaży zbóż, mając taki areał o tak niskiej klasie bonitacji? W najlepszym razie z tego areału uzyskam plon na poziomie 40 ton. Przy dzisiejszych cenach to nie przyniesie nawet 30 tys. zł. Kto mi zagwarantuje, że ceny zbóż wzrosną na tyle, że te 43 tys. zł przychodu nie będzie stanowiło dla mnie problemu? Rzepaku ani kukurydzy nie dam rady uprawiać na tak słabej ziemi, bo koszty nawożenia przewyższą zysk – żali się nasz rozmówca.
Niepewność zamiast rozwoju
Pomoc jest wypłacana w dwóch ratach: pierwsza wynosi 80%, druga 20%. Wniosek o pierwszą płatność składa się w terminie 12 miesięcy od dnia przyznania pomocy po rozpoczęciu realizacji biznesplanu, a o wypłatę drugiej raty po zrealizowaniu inwestycji i podjętych zobowiązań, w pierwszym kwartale roku następującego po roku docelowym. Rok docelowy to rok, w którym powinna być dopięta inwestycja. To właśnie na etapie wypłacania drugiej raty rolnik musi wykazać, czy osiągnął w roku docelowym i udokumentował wzrost wartości sprzedaży brutto produktów rolnych wytworzonych w gospodarstwie co najmniej o 30% i nie mniej niż do 43 200 zł.
– Wezmę 80 tys. zł, a co później zrobię, jeśli okaże się, że nie osiągnąłem wymaganego przychodu? To zbyt ryzykowne – komentuje nasz rozmówca.
Podobnych telefonów nasza redakcja miała sporo. Rolnicy rozumieją, że warunki powinny być tak ustalone, aby nie było nadużyć, ale jeśli są za bardzo wygórowane, to też nie jest dobrze.
– Na słabej ziemi trudno uprawiać warzywa, które mogłyby zwiększyć przychody ze sprzedaży. Z owocami miękkimi też jest ryzyko: w jednym roku cena jest dobra, w kolejnym niska, a zdarza się nawet, że odbiorcę trudno znaleźć. Nie każdy ma odwagę wchodzić w produkcję ekologiczną albo rolniczy handel detaliczny. Do tego trzeba dodatkowych rąk do pracy – komentuje w rozmowie z redakcją inny Czytelnik.
Koniec małych gospodarstw na horyzoncie?
Nasi rozmówcy zgodnie twierdzą, że ustanowienie takich progów nie zachęca drobnych rolników do rozwoju.
– W mojej miejscowości, która liczy 400 mieszkańców i 150 domostw, obecnie jest tylko 3 rolników, którzy utrzymują się z gospodarstwa, 10 rolników uprawia zboża i pracuje poza rolnictwem, a reszta dorabia za granicą. Jak tak dalej pójdzie, zostanie jeden rolnik obszarowy, który weźmie w dzierżawę ziemię od pozostałych, i w ten sposób skończy się era gospodarstw rodzinnych. Czy o to chodzi? – komentuje rozżalony Czytelnik „Tygodnika”.
Magdalena Szymańska
fot. M. Szymańska
