Sukcesja w gospodarstwie – czy młode pokolenie przejmie pałeczkę?
Państwo Paczóscy przepisali już część gospodarstwa synowi Markowi. W tym roku, pan Mirosław osiągnął już wiek emerytalny i jak mówi, powoli będzie skłaniał się, by całość gospodarstwa przeszła w ręce następcy. A niewątpliwie młody hodowca solidne podstawy do rozwoju produkcji mleka mieć będzie, bo stado jest nie byle jakie. Doskonalone genetycznie od ponad 30 lat, zwierzęta są dziś wysoko produkcyjnymi, z potencjałem na jeszcze wyższą wydajność. Czy następca zechce go wykorzystać?
Mirosław Paczóski nie ukrywa, że bardzo by chciał, jednak jak przyznał, największą bolączką młodego pokolenia nie jest sama praca przy bydle mlecznym, ale jej obowiązek przez 365 dni w roku, bez możliwości urlopu, czy zwolnienia chorobowego.
– Oni chcieliby mieć coś dla siebie od życia, a niestety krowy mleczne wymagają całkowitego oddania – stwierdził hodowca. – My pojechaliśmy na pierwsze wczasy, kiedy dzieci były duże – dodała pani Grażyna.
Od tuczników do krów – jak kryzys zmienił kierunek gospodarstwa
W latach 90., kiedy państwo Paczóscy wybudowali nowy budynek inwentarski przeznaczony było on dla tuczników. Ówczesny krach na rynku trzody szybko zmobilizował gospodarzy do przebudowy obiektu na oborę, która do dziś funkcjonuje.
– Nie było i nie jest jednak w niej łatwo, bowiem każda adaptacja budynku wymaga wielu kompromisów, które nie zawsze wiążą się z wygodą codziennego użytkowania – stwierdził Mirosław Paczóski. – To co można było w budynku zmechanizować zrobiliśmy i nic więcej już się nie da.
