Samozbiory dobiegły końca. Ale to, co się wydarzyło, przerosło wyobrażeniaM. Sikora/A. Sawicka/Canva
StoryEditorsamozbiory

Dobro wraca. Rolnik oddał pieniądze, by pomóc chorej kobiecie

08.10.2025., 11:30h

Ludzie z całej Polski przyjechali, żeby pomóc rolnikowi ze świętokrzyskiego zebrać plony, które miały pójść na marne. Zrobili to nie dla pieniędzy, nie dla rozgłosu. Dla drugiego człowieka. A potem z tego dobra zrodziło się jeszcze więcej dobra.

5 października, w Tygodniku Rolniczym ukazał się artykuł Plony gniją, nikt ich nie chce kupić. Rolnik musiał stalerzować 10 hektarów kapusty - bo nie było nikogo, kto chciałby ją odebrać. Drugie pole to papryka - również niechciana.

„Tyle dobra, że aż gardło ściska”

Na początku była bezsilność. Rolnik ze świętokrzyskiego, który został z 4 ha polem papryki i 10 ha polem kapusty bez odbiorców, opublikował w sieci prosty apel: - Przyjedźcie, sami sobie zbierzcie. Niech się nie zmarnuje - napisał. Nie spodziewał się, że ten post poruszy tylu ludzi.

- Jestem w ciężkim szoku, jak to daleko zaszło. To przerosło moje najśmielsze oczekiwania - mówi dziś. - Przyjechali ludzie z Zakopanego, Krakowa, Wrocławia, Pomorza. Grupy, rodziny, nawet morsy! Nie po to, żeby się pokazać. Po to, żeby pomóc - mówi. - Tyle dobra, tyle ciepła, że aż się gardło ściska - podsumowuje.

Tysiące ludzi na polu

Samozbiory trwały kilka dni. Pola tętniły życiem jak podczas żniw. Sąsiedzi pomagali kierować ruchem.

- Tu się po prostu nie dało wjechać. Tysiące samochodów! - wspomina rolnik. - I wszyscy z jednym celem - żeby to się nie zmarnowało.

Zamiast gniewu i rozgoryczenia pojawiła się energia. Ludzie odjeżdżali z workami pełnymi zdrowych warzyw, a w rolniku rosła wdzięczność. Tymczasem w internecie zaczęły się pojawiać kolejne posty: cebula, buraczki, marchewka, pietruszka…Rolnicy z całej Polski zaczęli ruszać jego śladem.

„Musimy się jednoczyć. Bo jak nie my, to kto?”

- Musimy zbudować narodową świadomość, że my, rolnicy, jesteśmy ostatnią ostoją bezpieczeństwa żywnościowego. Nie dajcie nas zniszczyć - apelował rolnik.

I ten apel nie pozostał pustym hasłem. Bo kiedy rolnicy zobaczyli, że dobro naprawdę działa, postanowili iść krok dalej.

"Na warsztat": dobro, które wraca

Podkarpackie studio filmowe "Na warsztat" opublikowało w sieci wiadomość o tym, jak dobro Polaków procentuje. 

- W ciągu 12 godzin zebraliśmy ekipę ludzi, fundusze i pojechaliśmy, żeby wspomóc rolnika - opowiadają organizatorzy.

Po całej akcji grupa poszła zapłacić rolnikowi. Ten jednak… odmówił i powiedział, że jeśli już chcecie coś zrobić, to dajcie te pieniądze komuś, kto naprawdę ich potrzebuje.

I tak się stało. Pieniądze trafiły do chorej na raka mózgu kobiety. - Dobro procentuje - mówią uczestnicy akcji. Bo dobro, kiedy je wprawisz w ruch, wraca szybciej, niż myślisz.

„Nie siedź w domu. Rób coś”

- Ktoś powie, że 500 zł to mało. Ale mało to jest siedzieć w domu i nic nie robić - mówi uczestnik tej inicjatywy. - Wystarczy działać.

Bo choć samozbiory dobiegły końca, coś się zaczęło. Manowicie nowa fala solidarności, która nie potrzebuje haseł ani kamer. Tylko ludzi z sercem i rękami gotowymi nieść pomoc.

Agnieszka Sawicka

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
04. grudzień 2025 17:24