
Choroby zakaźne bydła odbijają się na sektorze mleczarskim
Zjawiska takie dotykały głównie inne sektory rolnictwa, jak hodowla świń czy drobiu. Niemniej w branży mleczarskiej sytuacja ta zaczęła się zmieniać. Niedawno pojawiły się informacje o chorobie niebieskiego języka. Owszem, jest ona groźna dla zwierzęcia. Nie niesie jednak ekstremalnych skutków dla samej dystrybucji produktów. Inaczej jest w przypadku pryszczycy, której przypadek stwierdzono w Niemczech. Przykładowo, w Wielkiej Brytanii epidemia pryszczycy spowodowała 30-procentowy spadek produkcji mleka.
Niemieckie służby weterynaryjne 10 stycznia poinformowały o wykryciu pierwszego od 37 lat przypadku pryszczycy, która wystąpiła u trzech bawołów wodnych. Zdarzenie to miało miejsce w gospodarstwie o profilu bardziej hobbystycznym niż produkcyjnym w gminie Hoppegarten w landzie Brandenburgia. Jest to około 70 km od granicy z Polską.
W ramach reakcji władze Brandenburgii wprowadziły 72-godzinny zakaz przemieszczania zwierząt obowiązujący od 11 stycznia oraz ustanowiły strefę zapowietrzoną o promieniu 3 km i zagrożoną o promieniu 10 km od ogniska choroby.
Czytaj więcej: Pryszczyca przy granicy z Polską. Wybito w okolicy wszystkie świnie i bydło
Natychmiastowa reakcja polskich służb weterynaryjnych
Polskie służby weterynaryjne właściwie natychmiastowo podjęły działania prewencyjne, w tym rygorystyczne kontrole transportów zwierząt wrażliwych na chorobę wjeżdżających do Polski. Pryszczyca jest wysoce zakaźną chorobą wirusową zwierząt parzystokopytnych, takich jak bydło, świnie, owce i kozy. Choroba ta właściwie nie jest groźna dla ludzi, ale jej wystąpienie powoduje ogromne straty ekonomiczne w hodowli i przetwórstwie mięsa oraz mleka. Ostatni przypadek pryszczycy, który odnotowano w Niemczech miał miejsce w 1988 roku.
Obecnie trwa dochodzenie epidemiologiczne mające na celu ustalenie źródła zakażenia. W promieniu kilometra od ogniska uśmiercono już wszystkie zwierzęta z gatunków wrażliwych. Pryszczyca, która pojawiła się w Niemczech w 1988 roku miała znaczące konsekwencje, zarówno dla hodowców zwierząt, jak i całej gospodarki rolnej. Podstawowym skutkiem wybuchu choroby był masowy ubój zwierząt. Objął on setki tysięcy sztuk bydła, świń, owiec i innych parzystokopytnych. W jego wyniku rolnicy doświadczyli ogromnych strat finansowych.
Drugą przyczyną strat były problemy w eksporcie produktów mięsnych i mlecznych, który został zawieszony. Suma zdarzeń spowodowała, że przemysł mięsny i mleczarski zanotował spadek produkcji, co właściwie wpłynęło na gospodarkę całego kraju. Nie bez znaczenia były również koszty związane z samą kontrolą choroby, w tym odszkodowania dla gospodarstw rolnych. Po wybuchu choroby wprowadzono surowsze przepisy dotyczące bioasekuracji, kontroli zdrowotnej i transportu zwierząt.
Z czasem wdrażano nowe procedury mające na celu zapobieganie podobnym przypadkom w przyszłości, w tym regularne szczepienia w regionach zagrożonych. Wybuch pryszczycy w 1988 roku stał się również impulsem do zintensyfikowania działań prewencyjnych w całej Europie, co doprowadziło do znacznego zmniejszenia liczby przypadków tej choroby w kolejnych dekadach.
Na sytuację w Niemczech zareagowały już Korea Południowa i Wielka Brytania. W dalszej kolejności pojawiać będą się również restrykcje ze strony innych państw. Pojawiają się głosy o ograniczeniach ze strony państw Bliskiego Wschodu. Poza tym, swoją drogą decyzje weterynaryjne, a swoją drogą handel. Już na tym etapie niektórzy z kontrahentów najzwyczajniej rezygnują z zakupu niemieckich produktów.
Czytaj więcej: Zwierzęta w Polsce będą badane pod kątem pryszczycy. Jest decyzja weterynarii
Podczas epidemii pryszczycy w Wielkiej Brytanii uśmiercono ponad 6 milionów zwierząt
Szybka reakcja Wielkiej Brytanii nie powinna nikogo dziwić. Pierwszy wybuch tej choroby na wyspach miał miejsce w 1967 roku w miejscowości Cheshire. Zakażenie rozprzestrzeniło się wtedy na ponad 2 tysiące gospodarstw w Anglii i Walii w wyniku czego uśmiercono około 400 tysięcy zwierząt.
Po raz kolejny pryszczyca wróciła do Wielkiej Brytanii w 2001 roku. Śmiało można stwierdzić, że doszło wtedy to kompletnej katastrofy. Zaczęła się ona w lutym 2001 roku w wyniku zakażenia trzody chlewnej w gospodarstwie w Northumberland. Wirus szybko się rozprzestrzenił poprzez transporty zakażonych zwierząt i skażonych produktów. W celu zahamowania choroby doszło do uśmiercenia ponad 6 milionów zwierząt. Widoki płonących stosów zwierząt wywołały poruszenie zarówno w kraju, jak i na świecie.
Poniesione wtedy straty oszacowano na 8 miliardów funtów. Dotknęły one nie tylko samą hodowlę i inne działy rolnictwa, ale przykładowo również branżę turystyczną, ze względu na izolowanie niektórych regionów kraju. Odwołano wtedy właściwie wszystkie wydarzenia związane z rolnictwem, a dochodziło nawet do przekładania wyborów lokalnych.
Epidemia pryszczycy w Wielkiej Brytanii pokazała, że choroby mogą mieć ogromny wpływ nie tylko na hodowlę zwierząt, ale również na gospodarkę, środowisko i społeczeństwo. W wyniku epidemii pryszczycy w 2001 roku produkcja mleka w Wielkiej Brytanii spadła o około 30% w porównaniu do poziomów przed epidemią. W 2000 roku produkcja wyniosła około 14,4 mld litrów, a w 2001 roku, w szczytowym momencie epidemii, spadła do około 10 mld litrów.
Główny Inspektorat Weterynarii apeluje do rolników o zwrócenie szczególnej uwagi na swoje stada
Obecnie Główny Inspektorat Weterynarii, jak też niektóre z polskich zakładów mleczarskich, zaczęły kierować prośby o zwrócenie szczególnej uwagi na ten temat w hodowlach, jak też apele, aby temat ten potraktować jak najbardziej poważnie. W przypadku każdego wystąpienia choroby doszłoby do zdarzeń katastrofalnych w skutkach, łącznie z ryzykiem zakończenia działalności zarówno przez gospodarstwo, jak i w wielu przypadkach przez pobliski zakład mleczarski.
Łącznie uśmiercono ponad 6 milionów zwierząt różnych gatunków, w tym znaczny udział miały krowy mleczne. Drastycznie zmniejszyło to dostępność mleka. Występowały też przerwy w działalności wielu gospodarstw, co powodowało przestoje wśród producentów mleka. Zdarzały się przypadki, kiedy niemożliwe było przetransportowanie mleka do przetwórcy. W wyniku epidemii i będących jej skutkiem działań eliminacyjnych produkcja mleka w kraju, spadła o kilka procent. W regionach najbardziej dotkniętych chorobą spadki były jeszcze większe. Sama odbudowa stad w przypadku osób, które postanowiły powrócić do produkcji trwała wiele lat.
Artur Puławski