StoryEditorAgrotechnika

Jakie są korzyści z korzystania z deszczowni?

28.11.2018., 16:11h
W dzisiejszej i jednocześnie ostatniej części fragmentów rozmowy (ze skrótami redakcji) nagranej w ramach Akademii Rolnictwa (pełny zapis na youtube.pl, na kanale „AR”) jej uczestnicy mówią o łagodzeniu stresu suszy przez zastosowanie deszczowania.

Paweł Talbierz: – Pan Marek jest przykładem rolnika, który w gospodarstwie ma deszczownie. Panie Marku, proszę powiedzieć jakie są ekonomiczne korzyści ze stosowania deszczowni? Jakie uprawy pan deszczuje?

Marek Mielnicki: – Deszczuję przede wszystkim te uprawy, które znajdują się w obrębie, gdzie mamy możliwość nawadniania. Nie ma znaczenia co to jest za uprawa, czy zboża, czy buraki cukrowe, czy cebula.

Jak wygląda to pod kątem ekonomicznym? Czy w tym roku np. nawadnianie zbóż opłacało się?

Marek Mielnicki: – Tak, ten rok pokazuje, że jak najbardziej opłacało się. Widoczne są wyraźne różnice w uzyskanych plonach, a do tego dochodzi wyższa cena za zboże. W tym roku nawadniałem jedno pole, na którym była pszenica i uzyskałem tam plon 9,5 t/ha.

Super, jak na ten rok to bardzo dużo. Rekord w gminie?

Marek Mielnicki: – Myślę, że tak. Wykluczyłem to jedno ryzyko, jakim jest brak wody i efekty były widoczne w plonie.

Panie doktorze, jakie są plusy, a jakie minusy posiadania deszczowni?

Dr Tomasz Piechota: – Plusy są jednoznaczne. Można dostarczyć wodę roślinom w momencie, gdy jej brakuje. Minusem poza tym, że jest to duża inwestycja, jest ryzyko zniszczenia struktury gleby. Kropla z deszczowni, szczególnie, jeżeli jest to deszczownia z dyszami dalekosiężnymi jest duża, ciężka i pada na glebę z dużą prędkością, pod ostrym kątem, więc może zniszczyć strukturę przy powierzchni, ale jest to rzecz wtórna, ponieważ sama woda daje tak potężne korzyści, że maskuje ten negatywny efekt.

Marek Mielnicki: – Wtrącę się jeszcze do negatywnych skutków. Istnieje jeszcze ten problem, że deszczownia dostarcza glebie wodę w krótkim czasie. Jeżeli podlewamy glebę, która jest powierzchniowo sucha i dostarczymy jej zbyt wiele wody naraz, to pojawiają się problemy spływu tej wody albo krótkotrwałych zastoisk.

Kwestia ukształtowania terenu.

Dr Tomasz Piechota: – Są na to rozwiązania. Wracamy do technik bezorkowych, zwłaszcza technologii mulczowych, w których zostawia się na powierzchni ściółkę, która chroni przed tym uderzeniem wody, ale również poprawia się wsiąkanie i podsiąkanie wody do gleby. Spływy powierzchniowe stają się dużo mniejszym problemem i efektywność wykorzystania wody też wtedy rośnie.

Deszczownia to jest inwestycja. Czy zgodzi się pani ze stwierdzeniem, że jeżeli ktoś zakupił na swoje gospodarstwo deszczownie, to musi już wykonywać ten zabieg co roku?

Dr Zuzanna Sawinska: – Nie, nie ma takiej zależności. Tak jak pan Marek powiedział, deszczuje to co się znajduje w zasięgu deszczowni, ale wtedy, kiedy ta uprawa ma taką potrzebę. Myślę, że nikt nie uruchamiał deszczowni w 2017 roku, bo nie było takiej potrzeby. W tym roku w wielu miejscach te deszczownie byłyby przydatne. Wiem, że dr Piechota sprawdził, jaki dokładnie procent powierzchni mamy w Polsce pod deszczowaniem.

Dr Tomasz Piechota: – Na gruntach ornych 0,6% powierzchni, co nas klasyfikuje w rankingu FAO na 6 miejscu… od końca.

Dr Zuzanna Sawinska: – No właśnie i to jest to, co jest rzeczywiście dużym problemem. Pan Marek powiedział nam wcześniej, że ma zamontowaną deszczownię w miejscu, gdzie ma naturalny zbiornik wybijający spod powierzchni gleby. Ja miałam w tym roku przyjemność zobaczyć jak to wygląda po drugiej stronie oceanu, czyli w Stanach Zjednoczonych i tam jest ogrom zbiorników retencyjnych, kanałów retencyjnych, wszystkiego co można wykorzystać po to, aby tę wodę zbierać. Dużo dyskusji już na ten temat mieliśmy, ale my nie umiemy zbierać wody. Zobaczcie Państwo ile jej mogliśmy zebrać z jesieni 2017 roku i wykorzystać wiosną!

25% wody opadowej spływa do morza.

Dr Zuzanna Sawinska: – Dokładnie, 25% spływa bezpowrotnie. Nasze rzeki płynęły, do morza. Z całą tą wodą, którą w jakimś procencie moglibyśmy wykorzystać.

Panie Marku, powiedział pan, że jest to inwestycja. Jaki jest koszt postawienia deszczowni?

Marek Mielnicki: – To zależy od jej wielkości, od bliskości źródła wody, od wielkości powierzchni, którą trzeba nawadniać. Deszczownie mają też swoją wydajność. W moim przypadku było to ponad 100 000 zł, wliczając w to motopompę, armatkę, system łączący. Jest to potężna inwestycja, ale jeżeli spojrzymy na takie lata jak ten, gdzie można te plony utrzymać na wysokim poziomie i uzyskać za to odpowiednią zapłatę, to jest to inwestycja opłacalna.

Proszę Państwa, moglibyśmy podsumować tę rozmowę stwierdzeniem: kupujmy deszczownie?!

Dr Zuzanna Sawinska: – Piękne, ale chyba mało możliwe. Tak jak pan Marek powiedział, to jest koszt inwestycji, dostępność do wody. My nie mamy w tym momencie takiego dostępu do wody. Rzadko kto posiada zbiorniki retencyjne, a studnia głębinowa jeszcze bardziej nam zwiększa koszt. To nie jest tak prosto powiedzieć, to inwestujmy w deszczownie.

Kto w Polsce posiada deszczownie? Rolnicy, którzy uprawiają warzywa, ponieważ tam jest to najbardziej opłacalne. Jednak niektórych rolników po prostu na deszczownie nie stać i nawet nie w kontekście możliwości poboru wody z gleby.

Dr Zuzanna Sawinska: – To jest tak, że gdy mamy lata skrajne, to zazwyczaj mamy również do czynienia z wyższą ceną za plon. I taką sytuację mieliśmy w tym roku, głównie jeżeli chodzi o zboża. Jaki miał pan plon, na nie deszczowanym polu?

Marek Mielnicki: – Na niedeszczowanym polu było to między 4, a 6 ton z hektara.

Dr Zuzanna Sawinska: – No właśnie, to już mamy odpowiedź. Od 4 do 6 t/ha w zależności na pewno od stanowiska, w stosunku do 9 ton na polu, gdzie była uruchomiona deszczownia. W tym momencie odpowiedzieliśmy sobie na pytanie, jaka jest ekonomiczna opłacalność posiadania takiej deszczowni.

Powiedzmy, że jestem przeciętnym Nowakiem i chce zainwestować w deszczownie. Jakie procedury mnie czekają, aby móc ją kupić?

Dr Tomasz Piechota: – Kupić można w każdej chwili. Do 5 m3 na dobę, z wód otwartych, bez jakiekolwiek pozwolenia można pobierać wodę, co wystarcza na nawodnienie ¼ hektara w ciągu roku. Natomiast przy większej ilości potrzebujemy pozwolenie wodno-prawne na korzystanie z wód. I tutaj zaczynają się szczegóły i różnice w zależności od tego jakiego pochodzenia jest woda. Najłatwiej jest uzyskać pozwolenie od wód powierzchniowych, natomiast im schodzimy głębiej, szczególnie jeżeli myślimy o wodach głębinowych, to te pozwolenia nabierają coraz większego skomplikowania, łącznie z oceną oddziaływania na środowisko. W najprostszej wersji jest to ponad 200 zł za pozwolenie wodno-prawne od wód powierzchniowych, i to co być może nas czeka, czyli koszty poboru wód od każdego m3. Na razie jeszcze nie wiadomo, jak to będzie wyglądało. Mówiliśmy o tym, że opłaca się nawadniać zwłaszcza niektóre segmenty upraw, tj. warzywa, okopowe, a poza tym jest to duży znak zapytania. Mamy sporą rezerwę tych pól, które bezdyskusyjnie warto nawadniać.
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
10. grudzień 2024 00:20