StoryEditorRzepak

To będzie trudny rok dla rzepaku

30.01.2018., 15:01h
Dla plantatorów rzepaku ozimego z północnych rejonów kraju ubiegły rok był bardzo trudny i wymagający. Wszystko przez znaczne opady deszczu. Wody spadło tak dużo, że wielu rolników miało kłopot ze zbiorem w sierpniu plantacji pszenicy. Żniwa były opóźnione, przez co bardzo utrudnione było przygotowanie odpowiednich stanowisk pod zasiewy rzepaku. Plantacje zakładane były z opóźnieniem, przez co nie weszły odpowiednio przygotowane w zimową fazę spoczynku.
Problemy wystąpiły także we wrześniu, ponieważ wschody utrudniane były przez nieustannie padający deszcz. W efekcie w całym kraju areał zasiewu uległ znacznemu obniżeniu. Rośliny nie zdołały się odpowiednio wykształcić oraz są w słabej kondycji. Dodatkowy niepokój plantatorów wzbudza zima a raczej jej brak. Grunt jest nasiąknięty a rzepak nie został zahartowany. W przypadku nagłego spadku temperatury i braku pokrywy śnieżnej, plantacje ulegną wymarznięciu, a w połowie stycznia br. miało to miejsce. Kolejny problem może stanowić niedobór na rynku materiału siewnego zbóż jarych.

W sezonie 2016/2017 zostało w naszym kraju zasianych około 900 tys. ha rzepaku. W normalnych latach powinno się to przełożyć na około 3 mln t plonu. Rok był nietypowy. W wielu miejscach rzepaku nie udało się zwyczajnie w całości zebrać. Sezon był trudny, po raz pierwszy od wielu lat rolnicy, zwłaszcza w północnej części kraju, musieli zmagać się z intensywnymi opadami deszczu. Utrudniał on zbiór zarówno zbóż, jak i rzepaku. Szacujemy, że zbiory rzepaku spadły do około 2,7 mln t. Dodatkowo przedłużające się żniwa spowodowały, że w ubiegłym roku rzepaku zasiano na północy kraju o około 25% mniej. Trochę lepiej sytuacja wyglądała w centralnej i południowej Polsce – wylicza Juliusz Młodecki, plantator ze wsi Radzicz w powiecie nakielskim i prezes Krajowego Zrzeszenia Plantatorów Rzepaku i Roślin Białkowych.



  • Późne wschody i duża ilość opadów przez całą jesień spowodowały, że obsada rzepaku na plantacjach jest zróżnicowana, na sile nabiera wtórne zachwaszczenie, a przebarwienia na liściach sugerują wyczerpanie składników pokarmowych. Dodatkowo w północnych rejonach Polski w wielu miejscach spadło dwa razy więcej deszczu niż wynosi średnioroczna suma opadów i plantacje rzepaku zwłaszcza w naturalnych zagłębieniach na początku stycznia stały w wodzie

Teoretycznie taka sytuacja powinna cieszyć wszystkich tych, którym rzepak w ubiegłym roku udało się zebrać i zmagazynować. Wobec mniejszych plonów i przy spadku areału uprawy, ceny powinny rosnąć. Jak się jednak okazuje, w całej Europie w ubiegłym roku zbiory były przyzwoite. Surowca nie brakuje. Krajowe zakłady tłuszczowe mogą go sprowadzić z zagranicy. To dlatego cena na początku stycznia za tonę przekraczała nieco 1500 zł.

Mniejszy areał

Szacujemy, że rzepak został założony na areale mniejszym niż 800 tys. ha. W przyszłym roku będzie go zwyczajnie mniej. Jak dużo? To będzie zależeć od pogody. Zima do połowy stycznia nie dała się roślinom we znaki, ale to tylko pozornie korzystne zjawisko. Bardzo długo było ciepło a do tego mokro. Plantacje siane z opóźnieniem nie wykształciły właściwej rozety. Są miejsca, gdzie rośliny mają po 2–3 liście. Rzepaki były późno siane a do tego w wilgotną glebę. Przygotowanie stanowiska też pozostawiało wiele do życzenia. Niemożliwe było poprawne przeprowadzenie zabiegów uprawy. To wszystko przełożyło się na obecny stan plantacji. Co prawda długi okres wegetacji powodował, że rośliny mogły kompensować straty związane z późnym siewem. Jednak w przypadku, gdyby doszło do nagłego spadku temperatury grubo poniżej zera bez okrywy śnieżnej plantacje będą dziesiątkowane. Plantatorzy z pewnością poniosą straty spowodowane przez problemy, jakie wystąpiły przy siewie. To jak duże będą na wiosnę, zależeć będzie od tego, jaka będzie zima – ocenia Juliusz Młodecki.

Na Kujawach i Pomorzu wiele plantacji sianych było po 25 sierpnia. Jest to ostateczny termin agrotechniczny dla tego rejonu kraju. Zróżnicowanie w fazie rozwoju roślin jest ogromne nawet dla sąsiednich stanowisk. Wiele w tym roku zależało od sposobu uprawy i właściwej agrotechniki. Plantatorzy wobec zaistniałej sytuacji decydowali się na systemy uproszczone uprawy gleby. Dodatkowo, tam gdzie tereny miały sprawną meliorację, stan rzepaku jest znacznie lepszy. Na początku stycznia powszechnie spotykanym zjawiskiem było zaleganie wodnych zastoisk na znacznych obszarach gruntów, na których uprawiany jest rzepak.

Jeśli wystąpi mróz i nie będzie śniegu, to przy tej ilości wody, jaka spadła do końca roku 2017 straty mogą być znaczne, jeśli chodzi o wymarznięcia. Bardzo ostrożne nasze szacunki mówią, że z tych niespełna 800 tys. ha, na jakich został rzepak zasiany kolejnych 15% może ulec zniszczeniu. W tym roku niezwykle ważna będzie odpowiednia czujność plantatorów. Powodzenie dalszej wegetacji na wiosnę uzależnione będzie od właściwego odżywienia roślin. Odpowiednio wczesne podanie pierwszej dawki azotu odpowiadać będzie za dalszy stan plantacji. Trzeba też mieć na uwadze, że to, co zostało podane jesienią, mogło w jakiejś części zostać wypłukane przez obfite opady – radzi prezes KZPRiRB.

Wczesne nawożenie

Jeśli rzepak przetrwa zimę dla jego dalszej kondycji ważny będzie każdy dzień. Plantatorzy będą musieli szybko reagować i działać względem tego, co dzieje się na polu. W środowisku od lat mówi się, że przy tym jak zmienia się klimat obowiązujące w Polsce przepisy nie ułatwiają prowadzenia uprawy. Formalnie do końca lutego nie można wykonywać zabiegów nawożenia. Ten rok po raz kolejny może pokazać, że przepis ten jest zbyt surowy i nie przystaje do sytuacji. Może się bowiem zdarzyć taka sytuacja, że wysianie azotu już w lutym będzie w pełni uzasadnione.

Zwlekanie z wykonaniem nawożenia może w marcu spowodować, że na pole w ogóle nie da się wjechać. Często korzystamy z nocnych spadków temperatury, gdy gleba jest zamarznięta. Szczególnie przecież intensywnie w pierwszym terminie należy nawozić plantacje osłabione po zimie. Nasze były osłabione już jesienią z powodu wschodów. Nadwyrężona plantacja musi dostać 100 kg N, ale to nie wszystko. Nie można dopuścić do tego, aby rzepak był głodny. Potrzebuje też siarki boru i magnezu – wymienia Juliusz Młodecki.

KZPRiRB ocenia, że w ubiegłym roku znacząco spadł areał, na którym uprawiany jest rzepak, szczególnie w północnych rejonach Polski. Przetaczające się przez Pomorze nawałnice skutecznie utrudniły dokończenie żniw, zbiór słomy i zasiew rzepaku. Ten ostatni musiał być czymś zastąpiony. Jeśli było to możliwe rolnicy decydowali się na zboża ozime, których trzeba było zasiać więcej niż zwykle.

Eksportowana pszenica

W ubiegłym roku do firm, które zajmują się dostarczaniem materiału siewnego zgłaszali się rolnicy, którzy chcieli zwrócić materiał siewny rzepaku, którego nie dało rady wysiać. Dostawcy zwrotów jednak w większości przypadków nie przyjmowali. Dla nich tworzenie stanów magazynowych to dodatkowy koszt. Materiał siewny, aby mógł być legalnie sprzedawany musi mieć świadectwo oceny laboratoryjnej. Jest ono ważne 12 miesięcy. Na kolejny sezon uprawowy musi być odnowione.

W świetle obowiązujących przepisów nasiennych siła kiełkowania materiału siewnego musi wynosić minimum 85%. Jeśli jest niższa a to wyjdzie w oficjalnych badaniach laboratoryjnych takie nasiona dystrybutor musi zutylizować na własny koszt. To, dlatego rzadko, kiedy firmy decydowały się na przyjmowanie niewysianych nasion.



  • – To czy rzepak przezimuje zależeć będzie od pogody. Plantacje zostały osłabione już jesienią. Jeśli nadejdą intensywne mrozy bez okrywy śnieżnej rzepaki nie przetrwają – mówi Juliusz Młodecki

Wszystko zależy od tego jak sytuacja będzie wyglądała na wiosnę. Znaczne areały nie zostały obsiane, ponieważ było zbyt mokro. Od tego ile wody będzie w glebie nasi klienci, którzy nie wysiali rzepaku uzależniają, co robić w tym roku. Rozważają uprawę pszenicy jarej bądź też chcą postawić na kukurydzę – powiedziano nam w dziale nasiennym jednej z czołowych firm, która zajmuje się dostarczaniem środków do produkcji rolnej.

Jak na razie nie ma większych problemów z dostępnością materiału siewnego zbóż jarych jednak to może szybko się zmienić. Jeśli nagle okaże się, że wystąpił silny mróz, do tego bez śniegu i rzepak wypadł, na rynku może zabraknąć nasion.

W Polsce Północnej spadły obfite ilości deszczu w całym ubiegłym roku. Rzepaku w wielu miejscach nie udało się zasiać. Podobna sytuacja jak u nas wystąpiła na obszarze północno-wschodnich Niemiec oraz w państwach Bałtyckich. W tej chwili sprzedaliśmy tam kilkadziesiąt procent naszych stanów magazynowych zbóż jarych. Szczególnie duże zainteresowanie było reprodukowanymi w Polsce odmianami pszenicy jarej. W przypadku nagłego wzrostu popytu na nie w kraju może ich zwyczajnie zabraknąć. Prawdopodobnie łatwiej będzie w kwestii dostępnego jęczmienia jarego – dowiedzieliśmy się u kolejnego dostawcy nasion.

Firmy nasienne prosiły o nieujawnianie ich nazw. Dla nich zwiększony popyt to wzrost cen i oczywisty zysk. Nie chcą być oskarżane o celowe nakręcanie koniunktury. Ostrzegły jednak, że w przypadku wystąpienia nagłych, gwałtownych zjawisk atmosferycznych przede wszystkim mrozu zarówno w plantacjach rzepaku, jak i zbóż ozimych nasion odmian jarych może zabraknąć. Dotyczy to przede wszystkim pszenicy. W tej chwili zimy nie ma. Największy kłopot stanowi fakt, że rzepak w wielu miejscach stoi w wodzie. To się jednak może do marca zmienić.

Tomasz Ślęzak
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
29. kwiecień 2024 16:13