StoryEditorProblemy rolników

Bobry podtapiają uprawy, a nawet zagryzły psa. Rolnicy czują się bezradni

11.02.2023., 16:02h
Niszczą drzewo za drzewem, zaatakowały nawet psa, a rolnicy posiadający pola i lasy we wsi Bębnów (pow. wieluński, gm. Konopnica) są bezradni, bo bobry są pod ochroną. Boją się też o swoje uprawy, ponieważ w wyniku działalności bobrów może dojść do kolejnych podtopień.

Bobry powaliły aż 20 drzew tylko na jednej działce!

Problemy z gatunkami będącymi pod ochroną zdarzają się coraz częściej, bo jest ich zbyt dużo. Są to nie tylko bobry, ale również łosie i wilki, które nie tylko są chronione prawem, ale nie mają też wrogów naturalnych. Coraz częściej słyszymy o przypadkach ataku wilków na zwierzęta hodowlane, a łosie są udręką nie tylko rolników niszcząc uprawy, ale zwłaszcza kierowców stwarzając ogromne zagrożenie na drogach. Nas z kolei dotknął problem bobrów, które do tej pory tylko na mojej działce, nie licząc sąsiadów, powaliły dwadzieścia drzew, w tym jabłonie, wiśnie, orzechy włoskie, a teraz biorą się za świerki – powiedział Czesław Warszawski zamieszkały we wsi Dymek (gm. Ostrówek), a posiadający również pola i staw we wsi Bębnów (gm. Konopnica), gdzie właśnie grasują bobry. Rolnik jest producentem mleka, które dostarcza do SDM Wieluń.

Dobre wzorce z Litwy i Łotwy

Z bobrami Czesław Warszawski zmaga się od ponad 3 miesięcy i poinformował o tym problemie zarówno władze gminne, na czele z wójtem gminy Konopnica Grzegorzem Turalczykiem, jak i zarząd Koła Łowieckiego "Myśliwiec" w Łodzi, któremu podlega ten teren. Sprawa jest znana zarówno panu wójtowi, jak i wśród działaczy wspomnianego koła łowieckiego, dlatego poprosiliśmy ich o komentarz.

Są miejsca, gdzie bobry sieją naprawdę duże szkody, tak też jest w gminie Konopnica. Trzy lata temu była taka sytuacja, że wójt sąsiedniej gminy Osjaków wystąpił do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska (RDOŚ) o odstrzał bobrów i była podjęta decyzja o pewnej puli do odstrzału i bobry były odstrzeliwane. Jednak takie jednorazowe odstrzały nie rozwiązują problemu. Tym bardziej, że procedura uzyskania zgody jest dość skomplikowana i trwa zbyt długo, a na bobry mogą polować tylko myśliwi, którzy przeszli specjalne szkolenie. My jako koło łowieckie mamy związane ręce, bo bez zgody RDOŚ i bez uprzedniego wniosku władz lokalnych nic nie możemy zrobić, bo bobry jak wiadomo są pod ochroną. Znacznie lepiej z problemem bobrów radzą sobie na Litwie czy Łotwie. Na Litwie bobry nie są pod ochroną i normalnie można na nie polować w celu pozyskiwania skór czy mięsa cenionego tam kulinarnie. Z kolei na Łotwie zwalczanie bobrów jest jeszcze dalej posunięte, gdyż oprócz metod łowieckich, dopuszczone są też metody traperskie tzn. że każdy właściciel działki, na której bobry wyrządzają szkody, może zastawić na nie pułapki w celu ich eliminacji. Gdyby w tych krajach nie było takich metod, to mieliby oni olbrzymie problemy z bobrami, dlatego może warto brać z nich przykład. Oczywiście działalność bobrów na terenie prywatnym wiąże się głównie ze szkodami a więc podtopieniami pól czy niszczeniem drzew, jednak na terenach leśnych bobry poprzez budowanie tam wspomagają małą retencję wód – powiedział Grzegorz Kociołek – sekretarz i członek zarządu Koła Łowieckiego "Myśliwiec" w Łodzi.

Tyle zostało z orzecha włoskiego rosnącego nad stawem na działce Czesława Warszawskiego

  • Tyle zostało z orzecha włoskiego rosnącego nad stawem na działce Czesława Warszawskiego

Problem bobrów nie dotyczy tylko gminy Konopnica, jest to właściwie problem ogólnopolski. Walka z nimi jest bardzo trudna, bo są pod ochroną, jednak jak mogę staram się pomóc rolnikom, bo sam jestem rolnikiem. Jako gmina udrażniamy kanały i cieki wodne, aby woda mogła swobodnie odpływać, bo często zdarza się, że bobry robią żeremie w przepustach rowów melioracyjnych. Jednak jest to walka bez końca, bo jak my udrożnimy cieki wodne, to bobry budują następne tamy. Piszemy też razem z rolnikami wnioski i petycje do RDOŚ-u, ale to nie skutkuje. Jako gmina napisaliśmy też w ubiegłym roku wniosek o odstrzał bobrów do RDOŚ-u, ale nadal pozostaje bez żadnej odpowiedzi. Dopóki nie zmieni się ustawa o ochronie bobrów, nie powstanie prawo pozwalające na odstrzał bobrów, to na naszym terenie nie tylko będą podtopienia, ale również znikną tysiące drzew. Po prostu sobie nie poradzimy – powiedział wójt gminy Konopnica Grzegorz Turalczyk.

Poruszając się po terenie, na którym grasują bobry trzeba bardzo uważać, bo szkodniki wykonały wiele podkopów tworzących system podziemnych kanałów z licznymi wejściami

  • Poruszając się po terenie, na którym grasują bobry trzeba bardzo uważać, bo szkodniki wykonały wiele podkopów tworzących system podziemnych kanałów z licznymi wejściami

Nie pomogło ubezpieczenie

Moja działka, na której bobry sieją spustoszenie jest ogrodzona, założyłem też elektryczny pastuch, ale co z tego jak one się podkopują. Jest to działka o walorach rekreacyjnych, na której znajduje się staw i doprowadzony jest prąd. Dlatego posadziłem tam jabłonki, wiśnie, śliwki i orzechy, które teraz są plądrowane przez bobry. Potrafią wyciąć dwa duże drzewa w ciągu doby. Boję się też, że w wyniku działalności bobrów może dojść do ewentualnych podtopień na polach, z których pozyskuję pasze dla wysokowydajnych krów mlecznych. Ze względu na walory rekreacyjne niszczonej działki, zaraz na początku szkodliwej działalności bobrów postanowiłem ją ubezpieczyć. Zwróciłem się z tą sprawą do PZU, powiedziałem, że mam problem z bobrami i że chcę ubezpieczyć działkę głównie pod kątem niszczonych drzew. Pracownicy przyjechali na oględziny, a po konsultacji z centralą stwierdzili, że mogą mi ubezpieczyć tę działkę. Więc wykupiłem polisę za 320 zł. Potem bobry wycięły kolejne drzewa owocowe, zniszczyły też ogrodzenie i zdarzenie zgłosiłem do ubezpieczyciela. Przyjechał rzeczoznawca i koniec końców przyznano mi odszkodowanie w wysokości 500 zł. Jak się dowiedziałem od dyrektora PZU w Wieluniu, wypłacona kwota to odszkodowanie za zniszczone ogrodzenie, a nie za drzewa, które ubezpieczone były tylko od nawałnicy i pożaru, a od bobrów już nie, a przecież to o bobry właśnie mi chodziło. Dziś problem jest coraz większy, bo bobry weszły już na moją sąsiednią działkę i wycinają świerki – stwierdził Czesław Warszawski.

Czesław Warszawski (na zdjęciu) gospodaruje z żoną Grażyną na 50 ha, w tym 23 ha własnych we wsi Dymek (pow. wieluński, gm. Ostrówek). Uprawia 12 ha kukurydzy na kiszonkę, 20 ha traw i ponad 20 ha zbóż. Utrzymuje 45 sztuk bydła, w tym 30 krów. Miesięcznie dostarcza 20 tys. l mleka do Spółdzielni Dostawców Mleka w Wieluniu, w której pełni funkcję członka rady nadzorczej

  • Czesław Warszawski (na zdjęciu) gospodaruje z żoną Grażyną na 50 ha, w tym 23 ha własnych we wsi Dymek (pow. wieluński, gm. Ostrówek). Uprawia 12 ha kukurydzy na kiszonkę, 20 ha traw i ponad 20 ha zbóż. Utrzymuje 45 sztuk bydła, w tym 30 krów. Miesięcznie dostarcza 20 tys. l mleka do Spółdzielni Dostawców Mleka w Wieluniu, w której pełni funkcję członka rady nadzorczej

Pies walczył z bobrami i poległ

Jak się okazuje, bobry wyrządzają szkody nie tylko na działkach Czesława Warszawskiego, ale też na sąsiednich, należących m.in. do Marzeny Łuczak, Janusza Marcinkowskiego oraz Mirosława Podgórniaka.

Oznaki działalności bobrów na terenie należącym do Janusza Marcinkowskiego

  • Oznaki działalności bobrów na terenie należącym do Janusza Marcinkowskiego

Na naszej działce bobry największe szkody siały 2 lata temu, wycięły wiele drzew i zaatakowały nawet psa, co skończyło się poważnymi ranami, w następstwie których pies nie przeżył. Drugi pies został pogryziony dwa razy przez bobry, ale nie tak dotkliwie i po pomocy weterynaryjnej doszedł do siebie. Teraz bobry przeniosły się na działkę sąsiada Janusza Marcinkowskiego, powalają tam naprawdę duże drzewa i budują liczne tamy na rowie melioracyjnym, który wpada do rzeki Warty. W wyniku budowy tam dochodziło u nas do licznych podtopień pól uprawnych oraz łąk. Ponadto ścinane drzewa często niszczą linie energetyczne, co prowadzi do licznych awarii i przerw w dostawach prądu – powiedziała Marzena Łuczak, która utrzymuje krowy mleczne oraz byki opasowe, a z pozyskanego mleka wytwarza bardzo smaczne sery, zarówno wędzone, jak i świeże twarogi.

Marzena Łuczak gospodaruje we wsi Bębnów (pow. wieluński, gm. Konopnica) na 6 ha. Utrzymuje krowy i byki opasowe. Z pozyskiwanego mleka wytwarza sery, które sprzedaje w ramach rolniczego handlu detalicznego. Są tak smaczne, że rolniczka dostaje liczne zamówienia, nie tylko prywatne, ale też od kół gospodyń wiejskich. Wszak takie sery są rarytasem na stoiskach np. podczas dożynek czy innych imprez rolniczych

  • Marzena Łuczak gospodaruje we wsi Bębnów (pow. wieluński, gm. Konopnica) na 6 ha. Utrzymuje krowy i byki opasowe. Z pozyskiwanego mleka wytwarza sery, które sprzedaje w ramach rolniczego handlu detalicznego. Są tak smaczne, że rolniczka dostaje liczne zamówienia, nie tylko prywatne, ale też od kół gospodyń wiejskich. Wszak takie sery są rarytasem na stoiskach np. podczas dożynek czy innych imprez rolniczych

Andrzej Rutkowski
Zdjęcia: Andrzej Rutkowski

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
15. grudzień 2024 02:07