StoryEditorWiadomości rolnicze

Ciągniki, jako śmiertelne zagrożenie

28.09.2015., 11:09h
  W lutym tego roku na Kujawach i Pomorzu trwały rolnicze protesty. Po pierwszej fali, pod koniec miesiąca władze przestały wydawać zezwolenia na wjazd ciągników do centrów miast. Tak było między innymi w Grudziądzu. 

 

Fala rolniczego niezadowolenia z powodu niskich cen skupu mleka i żywca wieprzowego rozlała się po regionie na początku lutego. Z każdym dniem niezadowolenie rolników rosło a natężenie kolejnych najazdów ciągników na duże miasta regionu się zwiększało. Władze jednak znalazły cudowny sposób jak protesty spacyfikować. Mimo że wcześniej w wyniku manifestów nikomu włos z głowy nie spadł, władze miast w trosce o „bezpieczeństwo” mieszkańców przestały wydawać zgody na rolnicze protesty. W Bydgoszczy na rogatkach postawiono znaki zakazu wjazdu, zaś w Grudziądzu kolumnę ciągników zatrzymała policja.

– Godzinna blokada ronda (…), znacząco wpłynie na pogorszenie przepustowości podstawowego układu publicznego, w tym realne zagrożenie dla utraty zdrowia i życia mieszkańców Grudziądza. Ponadto wskazano, że blokowanie dróg krajowych i wojewódzkich na terenie miasta przyczyni się do wydłużenia reakcji służb ratunkowych – informowała nas w lutym tego roku Magdalena Jaworska-Nizioł, rzecznik prasowy grudziądzkiego urzędu.

Z jej opinią nie zgadzali się organizatorzy protestów.

– Przyjeżdżaliśmy ciągnikami parę razy. Nigdy naszym celem nie był paraliż miasta i tak naprawdę do niego nigdy nie doszło. Zawsze robiliśmy wszystko, aby Bogu ducha winni mieszkańcy najmniej cierpieli. Chodziło tylko o przedstawienie naszej trudnej sytuacji. Przecież na wieś nie przyjedzie żaden dziennikarz, nikt się nie zainteresuje. Owszem, moglibyśmy zrobić pikietę, ale bez ciągników i dobrych zdjęć, żadna telewizja tego nie pokaże – mówił Marek Duszyński z Samoobrony, jeden z organizatorów protestu.

Władza jednak postawiła na swoim. Kolumna ciągników ruszyła w stronę Grudziądza, jednak na rogatkach miast została zatrzymana przez policję. Rolnicy od decyzji prezydenta Grudziądza, który na protest się nie zgodził, odwołali się do wojewody. Uznali, że skoro nie dostali oficjalnej odpowiedzi mogą manifestację organizować i jest ona legalna. Ruszyli więc traktorami w stronę miasta i zostali zatrzymani przez policję.

Potem doszło do groteskowej sekwencji zdarzeń. Przedstawiciele protestujących chcieli złożyć petycje na ręce władz miasta i starostwa powiatowego. Domagali się także zgody na wjazd traktorów. Doszło do tego, że delegacja związkowców jeździła po mieście szukając kompetentnych urzędników. Dziwnym zbiegiem okoliczności nikogo w Grudziądzu nie udało się odnaleźć. W tym czasie ciągniki stały na poboczu jednej z dróg dojazdowych do miasta.

Protestu nie udało się przeprowadzić, jednak to nie koniec. Został złożony wniosek do sądu o ukaranie Marka Duszyńskiego za bezprawne zajęcie pasa ruchu drogowego.

– Podczas naszych akcji współpraca z policją zawsze układała się doskonale i ze zrozumieniem. Zdziwił nas wniosek do sądu. Mamy wrażenie, że wyższe organy władzy wywarły na policji presję, aby jednak wniosek do sądu złożyć – powiedział nam jeden ze związkowców.

Rozprawa przeciw Markowi Duszyńskiemu odbyła się w sądzie w Grudziądzu na początku września. Związkowiec złożył obszerne wyjaśnienia. Według niego, ciągniki nie blokowały pasa ruchu drogowego, lecz stały na poboczu. Spowodowane to było nieobecnością kompetentnych urzędników w mieście i działaniami policji.

Wysokiemu sądowi te wyjaśnienia nie wystarczyły. Nie uznał on nikłej społecznej szkodliwości czynu i nie umorzył postępowania. Nie stwierdził, że kierowani poczuciem wyższej konieczności rolnicy nie chcieli przeprowadzić zamachu na obywatelski ład i porządek. Będą przesłuchiwani kolejni świadkowie na następnej rozprawie.

Na początku września na Kujawach przebywał minister rolnictwa. Spotkał się z urzędnikami rolniczych Agencji i pracownikami ODR. Podczas wizyty zapytaliśmy, jak ocenia toczące się postępowania w kraju przeciwko związkowcom za protesty. Zaznaczyliśmy, że wiemy, iż minister rolnictwa nie nadzoruje policji i MSW, dlatego też poprosiliśmy o ocenę nie ministra, lecz rolnika.

– Odpowiem też jako minister. Wystąpiłem z pismem do minister spraw wewnętrznych Teresy Piotrowskiej i do Komendanta Głównego Policji, aby odstąpić od karania rolników. Nie zapominajmy, że jesteśmy w demokratycznym państwie. Każdy mając prawo do protestu musi go organizować w ramach obowiązujących przepisów. Jeśli ich nie naruszył, za nic nie będzie ukarany. Jeśli przy okazji protestów są naruszane przepisy i prawa innych ludzi, to też policja ma swoje zadania i musi strzec także innych. Jestem zwolennikiem prawa do protestu rolników, jednak kiedy go zgłaszają, mają określone warunki tego protestu. Kiedy są one naruszane, trzeba się liczyć także z konsekwencjami – powiedział nam Marek Sawicki.

 

Tomasz ŚLĘZAK

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
14. grudzień 2024 07:37