
Powracamy do tematu gradobicia z dnia 18 kwietnia tego roku. Nawiedziło ono m.in. obszar Lubelszczyzny i spustoszyło wiele hektarów pól oraz sadów. Szkody objęły również budynki gospodarstw rolnych oraz urządzenia i maszyny rolnicze. Grad o niespotykanych rozmiarach i z ogromną siłą walił we wszystko, co napotkał po drodze.
Klimat się zmienia - kluczowy stresor rolników
Nieprzewidywalne i intensywne zjawiska pogodowe stają się coraz częstsze. W dodatku dotyczą one już pór roku, w czasie których jeszcze lata temu były sporadyczne. Klimat się zmienia i według statystyk ankietowych wśród rolników stał się głównym wyzwalaczem stresu w ich pracy.
Jeśli dodać do tego jeszcze poczucie bezsilności i bezradności wobec ponoszonych strat na skutek zjawisk pogodowych, a także niepewność co do pomocy ze strony państwa, to "praca pod chmurką" winduje w górę jako jeden z najbardziej stresujących zawodów.
Trzeba się ubezpieczać - grzmią wszyscy
Każdy rolnik już wie, że od odszkodowań jest system ubezpieczeń rolnych. Wiedzą też, że zawierając polisy, mogą liczyć na dofinansowanie 65% wysokości składki. Polisy dotyczą wachlarza zjawisk atmosferycznych. Ale... Po pierwsze, nie wszystkich rolników stać na ubezpieczenia od każdej anomalii pogodowej. Często, jak mówią, muszą stanąć przed trudnym wyborem, czy kupić nawóz, czy zawrzeć polisę. Ryzyko wpisane jest w zawód rolnika. Są jednak też przypadki zupełnie odmienne, tj. takie, kiedy rolnik ubezpiecza uprawy. Natomiast finalnie okazuje się, że nie otrzymuje odszkodowania. Bo...Pech... Ale o tym za chwilę poniżej.
Relacja rolnika o gradobiciu kwietniowym
Artykuł opieram na relacji rolnika, mieszkańca powiatu Biłgoraj, czyli obszaru, który obok trzech innych powiatów województwa lubelskiego, został mocno naznaczony stratami dzięki kwietniowemu gradobiciu.
Pan Tomasz Dziduch, rolnik z Lubelszczyzny, zajmuje się uprawą pszenicy, rzepaku i tytoniu. 18 kwietnia grad wybrał sobie również pola uprawne rolnika, dewastując zwłaszcza rzepak.
Starty wskutek gradobicia - ubezpieczenie i gmina zgłoszone
Według oględzin ubezpieczyciela wysokość start w uprawach u Pana Tomasza wyniosła 80% na 8,5 ha i 30% na 3 ha.
Rolnik złożył jak należy wniosek do dwóch gmin o oszacowanie szkód w gospodarstwie rolnym powstałych w wyniku wystąpienia niekorzystnego zjawiska atmosferycznego. Zrobił to kilka dni po całym zdarzeniu. Do tej pory jednak nie wie nic o pracach komisji. Oto co powiedział na ten temat:
- Nie ma informacji. Ani protokołu, ani nic. A już miesiąc.
Podobnie jak też nie wie, czy będzie mógł liczyć na pomoc państwa, czy też nie. A jeśli tak, to czy nie będzie to tylko „kiełbasa wyborcza” przed zbliżającymi się wyborami. Stare przysłowie sprawdza się więc i tutaj najlepiej "Umiesz liczyć? Licz na siebie".
Co z ubezpieczeniem upraw? Czy to pech?
Rolnik swoje hekatry z rzepakiem ubezpieczył przed gradem w jednym z zakładów ubezpieczeniowych. I uczynił to dość wcześnie, bo już w pierwszych dniach kwietnia. Dokładnie to 10-go. Rzepak mógł być więc spokojny. Rolnik w sumie też. Ale pech sprawił, że jeszcze w okresie 14-dniowej karencji polisy ubezpieczeniowej spadł grad na pola Pana Tomasza. A przypomnijmy, że gradobicie na Lubelszczyźnie miało miejsce 18 kwietnia. Zabrakło więc kilku dni, by rolnik mógł liczyć na wypłatę odszkodowania. Karencja odebrała szansę na pieniądze, pomimo ogromu poniesionych strat w uprawach.
Karencja polis ubepieczeniowych upraw
Zgodnie z zasadami zawieranych polis ubezpieczeniowych, ubezpieczyciel rekompensaty rolnikowi nie wypłacił. Okres karencji trwa 14 dni, a w jego trakcie ubezpieczenie upraw nie obowiązuje. Ale, choć nie obowiązuje, to pracownik ubezpieczalni przybył na pola rolnika, by dokonać oględzin. Potem dopiero rolnik otrzymał odmowę wypłaty ubepieczenia. Jak mówi PanTomasz:
- Na oględzinach uznał i protokół spisał. A później przyszło pismo, że nie odpowiadają, bo jeszcze polisa nie ruszyła. I tyle.
Rolnik pozostał z niczym, a składki gradowe w wysokości niemal 150 zł za sam rzepak opłaca nadal.. Można więc mówić o rozczarowaniu, bezradności i frustracji wobec przepisów. Na pytanie, czy będzie się odwoływał od decyzji ubezpieczyciela, odpowiedział:
- Nic nie da odwołanie. Jest 14 dni karencji i pisze to na pierwszej stronie polisy. Nic... nie odwołam się, bo takie przepisy, a nie błąd człowieka czy urządzenia. Karencja i tyle. A ministerstwo nic nie wpłynęło, by to skrócić. Wydawało się, że minister rolnictwa coś wpłynął i dlatego wysyłają na oględziny.
A co o karencji sądzi rolnik? - zapytaliśmy
- Ta karencja na grad to wielkie nieporozumienie. Nikt nie może przewidzieć gradu przecież. Mróz można, ale nie grad. Karencja na grad powinna być najwięcej 48 godzin a nie 14 dni.
Co dalej z hektarami rzepaku i pszenicy po gradobiciu?
Rzepak u Pana Tomasza po oberwaniu przez grad powypuszczał odrosty, ale to drobne kwiatki. Rolnik ma jednak nadzieję, że rośliny zdołają jeszcze odżyć, bo jak mówi:
- Nie mam ochoty ponosić dalej kosztów i przerzucać się na kukurydzę.
A co z pszenicą? - Istnieje ryzyko chorób?
Pszenicy rolnik nie ubezpieczał. Po gradobiciu powstały na liściach białe punkty, które zrobiły się widoczne dopiero w późniejszym czasie. Jednak obawy są przed czym innym teraz:
- Może być tak, że choroby od nich (białych punktów) mogą zaczynać się robić. Ale nie ma dużych strat. Rośnie normalnie - powiedział rolnik.
Grad na Lubelszczyźnie - nic nie zapowiadało takiej katastrofy
Zobaczmy, jak całe wydarzenie zobrazował nam Pan Tomasz. Otóż:
- Pogoda tego dnia była słoneczna, a temperatura wysoka jak na 19 kwietnia. Po południu, na południu, zaczęło przybywać chmur i ukazała się chmura burzowa, która zaczęła się zbliżać. Na początku zaczął wiać bardzo silny wiatr. Wydawało się, że porwie któryś dach. A następnie wiatr lekko osłabł i zaczął padać deszcz. Grzmotów nie było dużo.
Następnie deszcz zwiększył swoją intensywność, a wiatr prędkość. Widoczność spadła do około 10-15 metrów. I widać było gradziny. Od południowej strony w okno tak silnie uderzały, że strach było przebywać w tym pokoju. Wszystko trwało około 15 minut.
Gdy ustało, widoczne zrobiły się szkody. Płynąca woda zabierała gradziny. Na południowych oknach moskitiery jakby ktoś nożem poprzecinał. Folia na tunelach zrobiła się matowa, a w słabszych miejscach lekko podziurawiona. Na malowanych deskach odbicia. Elewacje też częściowo uszkodziło. W sadzie na drzewach zostały ubite liście, pąki, kwiaty. A kwitnące czereśnie zostały bez kwiatów.
Na koniec dodajmy, że pas gradowy 18 kwietnia był wyjątkowo szeroki. Zwykle, według relacji rolnika, ma on z 500 metrów. Jednak tym razem jego szerokość była nieporównywalnie większa, bo około 3 kilometrów.
Agnieszka Sawicka