GDDKiA zasłania się "obszarem chronionym"
Feralne drzewo stało tuż obok pola pszenicy, ale formalnie znajdowało się już w pasie drogowym należącym do Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.
Jednak nawet mimo to wydawałoby się, że zgodnie z zasadami logiki wystarczyło wysłać w pechowe miejsce dwóch, może trzech pracowników, aby szybko i bez żadnych problemów uprzątnąć drzewo, zaś gospodarz otrzymałby odszkodowanie za poniesione straty.
Nic z tego. Gospodarz musi się teraz zmagać z dziwnymi procedurami, gdyż kiedy zapytał drogowców, jak szybko usuną drzewo, usłyszał, iż jest to teren chroniony i decyzję podejmie w tej sprawie – oczywiście po dopełnieniu odpowiednich procedur – Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Gorzowie Wielkopolskim.
– Mamy przecież żniwa, bardzo gorący dla rolników okres. Pomyślałem jednak, że zadzwonię właśnie do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska i zapytam, dlaczego tak się dzieje, czy można to zrobić szybko i sprawnie, no i w ogóle skąd takie dziwne procedury w tak prostym przypadku – opowiada Zygmunt Przysiężny, rolnik ze wsi Bobrzany (gmina Malomice, powiat żagański). – I wtedy mocno się zdziwiłem, bo okazało się, że zostałem wprowadzony w błąd przez służby drogowe, gdyż niczego takiego mi nie potwierdzono.
A dalej sprawa zaczęła się coraz bardziej komplikować, chociaż realnie rolnik mógłby sprzątnąć konary i fragmenty drzewa sam. Jednak doszedł do wniosku, że może być to uznane za złamanie prawa i wtedy mógłby odpowiadać za to przed sądem. Drzewo nie jest bowiem jego. Więc paradoksalnie mógłby zostać posądzony być może nawet o kradzież.
"Weszli na moje pole bez mojej zgody"
Jednak na tym nie koniec, tym bardziej że ekipa drogowców „zabezpieczyła” miejsce zdarzenia. Wbiła wokół leżących konarów kilka palików i założyła na nie czerwono-białą taśmę. Stało się tak, chociaż wcześniej zapowiadała gospodarzowi, że zgodnie z procedurami stanąć miał tam znak U-20, czyli czerwono-biała zapora drogowa. A skończyło właśnie na taśmie i drewnianych palikach.
– Tak normalnie i po ludzku myślałem, że to banalna sprawa, ale nawet to zrobiono pod moją nieobecność, choć, jak wskazują przepisy, ale też nakazuje przyzwoitość, jako właściciel ziemi powinienem zostać poinformowany o takich działaniach, bo to przecież moja ziemia. Weszli na moje pole bez mojej zgody – dodaje rolnik. – Nikt też nie wspomniał słowem o jakimś minimalnym choćby odszkodowaniu, chociaż straty są rzeczywiście małe. Ale chodzi przecież o zasady, a tych wobec mnie się nie przestrzega. Dlaczego? Na to pytanie nie potrafię odpowiedzieć.
Jednak gdyby ktoś myślał, że jest to prosta sprawa, dalece się rozczaruje, gdyż według urzędników:
„W odpowiedzi na pytania dotyczące złamanego konaru drzewa przy drodze DK 12 Szprotawa – Żagań, informuję, że Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Gorzowie Wielkopolskim nie posiada kompetencji w zakresie podejmowania interwencji ani usuwania konarów lub drzew. Jednocześnie informujemy, że w oparciu o dostępne informacje oraz analizę lokalizacji przedmiotowa działka nie znajduje się na terenie objętym żadną z ustawowych form ochrony przyrody, określonych w ustawie z dnia 16 kwietnia 2004 r. o ochronie przyrody. Zgodnie z obowiązującymi przepisami, za bezpieczeństwo na terenie prywatnym lub publicznym odpowiada właściciel bądź zarządca terenu” – informuje Agnieszka Nowak, p.o. dyrektora Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Gorzowie Wielkopolskim.
Chrząszcz-właściciel
Ale i na tym nie koniec – sprawa jest jeszcze bardziej skomplikowana. Anna Jakubowska, rzeczniczka prasowa Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad wyjaśnia, że: „W wyniku przeprowadzonej inwentaryzacji przyrodniczej w 2024 r. w zakresie oceny stanu zieleni przydrożnej stwierdzono, że w uszkodzonym drzewie z gatunku dąb szypułkowy (Quercus robur L.) jest możliwe występowanie stanowiska gatunku chrząszcza z rodziny kózkowatych kozioroga dębosza (Cerambyx cerdo) objętego ścisłą i czynną ochroną gatunkową w Polsce (…). Gatunek chrząszcza objęty jest również ochroną zgodnie z prawem międzynarodowym, co zostało uregulowane w Dyrektywie Siedliskowej – załącznik II i IV i Konwencji Berneńskiej – załącznik II.
Konieczne było potwierdzenie lub wykluczenie ewentualnej obecności gatunku. W tym celu konieczne jest przeprowadzenie oceny, czy w konarach i na drzewie bytuje chrząszcz, czy drzewo i powalany konar stanowią siedlisko, czy występuje populacja owego gatunku w tej lokalizacji. Ocena stanu gatunku możliwa jest przez uprawnionego specjalistę, który dokonać może klasyfikacji populacji, siedliska lub perspektyw jej zachowania, o ile będzie występować. (…) Dokładamy wszelkich starań, aby podjęte działania sprawnie i szybko przeprowadzić.
Wszelkie podjęte działania przez zarządcę drogi muszą wynikać z obowiązujących przepisów prawa określonych w ustawie o ochronie przyrody z dnia 16 kwietnia 2004 r.
W pierwszej kolejności wymagana jest specjalistyczna ocena w oparciu o wyniki inwentaryzacji przyrodniczej oraz określenie niezbędnych do podjęcia działań w stosunku do gatunków objętych ochroną ścisłą, w tym uzyskania niezbędnych uzgodnień.
Rolnik posiadał wiedzę o zaistniałej sytuacji, ponieważ jest w kontakcie z pracownikami Obwodu Drogowego w Żarach.
O przyznaniu i ewentualnej wysokości odszkodowania decyduje ubezpieczyciel, po rzeczowej ocenie szkody.
Pracownicy Obwodu Drogowego w Żarach poinformowali właściciela nieruchomości o stanie zadrzewienia i możliwym bytowaniu owada z gatunku chronionego – kozioroga dębosza”.
Drzewo leży, żniwa stoją
Fragmenty zniszczonego drzewa jak leżały na polu rolnika, tak leżą… Nie można więc wykluczyć, że może ktoś czeka na chrząszcza, ktoś inny na zakończenie żniw… A rolnik został zostawiony sam sobie z problemem.
– Mówiono mi o jakimś chrząszczu, ale nic więcej. To były jakieś zdawkowe informacje, a nie oficjalne stanowisko – dodaje rolnik. – A na dziś zamilkli.
Wydaje się więc, że należy teraz tylko spokojnie czekać, aż chrząszcz zje drzewo albo pojawią się tam ekolodzy, którzy będą go pilnowali. Rolnik jest tam najwyraźniej tylko problemem.
Artur Kowalczyk
fot. A. Kowalczyk
