Firma Agro Sadowski nie zapłaciła rolnikom za bydło opasowe
Grupa kilkudziesięciu rolników, którzy nie otrzymali zapłaty za bydło opasowe spotkała się dziś w miejscowości Sartowice niedaleko Świecia nad Wisłą. Znajdują się tam obiekty, z których korzysta firma „Grupa Agro Sadowski Jacek”. Za dostarczone zwierzęta zapłaty mieli nie otrzymać rolnicy z województwa pomorskiego, wielkopolskiego i kujawsko-pomorskiego. Zgłaszają się kolejni poszkodowani. Wspomniana firma działa na rynku od wielu lat. Hodowcy z którymi rozmawialiśmy informowali nas, że współpraca z nią została nawiązana stosunkowo niedawno. Spowodowana była przede wszystkim dzięki znajomości i zaufaniu wobec kierownika skupu. Rolnicy przez wiele lat swoje bydło mięsne odstawiali do bardzo znanego i renomowanego zakładu mięsnego który działa na Pomorzu.
- Oni dwa lata temu zamknęli ubojnię, która była przeznaczona dla bydła mięsnego. Zrezygnowali z tego segmentu produkcji. Płacili regularnie i my mieliśmy do nich zaufanie. Nigdy nie było żadnych zaległości. Po tym jak zakończyli skup bydła mięsnego musieliśmy znaleźć innego odbiorcę. Niektórych z nas nowy kontrahent sam znalazł. Do firmy „Grupa Agro Sadowski Jacek” dołączył kierownik skupu, którego znaliśmy i który pracował wcześniej w tych znanych zakładach mięsnych – powiedzieli nam poszkodowani hodowcy.
Kierownik odszedł z pracy, rolnicy bez pieniędzy
Z ich informacji wynika, że kierownik odszedł z pracy po tym, jak zakład mięsny zakończył skup bydła mięsnego. Znalazł prace w firmie, która nie zapłaciła im za dostarczone zwierzęta. Niektórzy nich za pieniędzmi czekają od kwietnia. Zaległości są potężne, ponieważ skup prowadzony był od gospodarstw różnej wielkości i zróżnicowanej skali produkcji.
- Dostarczyliśmy bydło w zeszłym roku. Firma Agro Sadowski zapłaciła pierwsze należności. Były poślizgi związane z płatnościami, ale wystarczał telefon, aby zostały one uregulowane. W tym roku nie było tak dobrze jak w poprzednim. Kolejna dostawa okazała się dla nas zgubna. Nie dostaliśmy środków za nasze zwierzęta. To jest najgorszy możliwy moment. Potrzebujemy kapitału na dalszą działalność naszych gospodarstw. Mamy zobowiązania trzeba kupić środki do produkcji, zapłacić za usługi, paliwo, przygotować się do żniw. Nie mamy czym płacić naszym dostawcom. My z firmą Agro Sadowski nawiązaliśmy współpracę tylko dlatego że mieliśmy zaufanie, do kierownika którego znaliśmy z zakładów mięsnych z którymi współpracowaliśmy przez wiele lat. On nawet miał ten sam numer telefonu wysyłał do nas SMS z życzeniami na Święta. Niektórzy z nas myśleli, że nadal sprzedają do zakładów a nie prywatnego przedsiębiorcy prowadzącego działalność handlową. Nasze dane zostały przetworzone i spowodowało to ogromną szkodę – powiedzieli nam rolnicy, z którymi rozmawialiśmy w Sartowicach.
Rolnicy protestowali przed skupem
Kilkudziesięciu poszkodowanych hodowców spotkało się przed bramą posesji, na której są obiekty będące w dyspozycji firmy „Grupa Agro Sadowski Jacek”. Po kilkudziesięciu minutach przybył na miejsce patrol policji. Wezwany miał być przez firmę, która zgłosiła blokowanie wjazdu do niej. Rolnicy tego jednak nie robili, co potwierdzili funkcjonariusze. Miał miejsce jedynie mały incydent. Hodowcy próbowali zatrzymać samochód, który prawdopodobnie był prowadzony przez syna właściciela firmy. Chcieli porozmawiać. Kierowca jednak nie zatrzymał się. Policjanci poinformowali rolników, że o godz. 12 ma do nich przybyć Jacek Sadowski właściciel firmy „Grupa Agro Sadowski Jacek”.
- Nie zostaliśmy wpuszczeni na teren firmy. Pan Sadowski wyszedł do nas przed bramę. Powiedział, że jego firma jest w trakcie restrukturyzacji. Nie ma możliwości zapłacenia nam za bydło, które od nas wzięła. Usłyszeliśmy, że będzie to możliwe najwcześniej za trzy miesiące. Kiedy skupował od nas zwierzęta nie byliśmy informowani, że firma ma kłopoty. Rolnicy dawali bydło w lutym, marcu i kwietniu. Transakcje jak się okazuje bez pokrycia miały mieć miejsce także w maju. Brak płatności ma dotyczyć nawet 1 tys. szt. zwierząt. Nie wiemy na jakim etapie jest ta restrukturyzacja – powiedział nam Tomasz Literski ze Związku Zawodowego Rolników Indywidualnych „Orka” i poszkodowany hodowca.
Więcej o sprawie napiszemy w papierowym wydaniu TPR.
Tomasz Ślęzak
