StoryEditorUE

Jak Hiszpania stała się świńską potęgą?

12.12.2018., 14:12h
Rozszerzający się ASF w Chinach oraz wzrost parcia na import wieprzowiny to ogromna szansa dla unijnych producentów świń. Na wzroście popytu na to mięso w Państwie Środka rośnie w siłę od kilku lat hiszpański sektor wieprzowiny. Pod względem pogłowia wyprzedzili już Niemców. Od naszych zachodnich sąsiadów lepsi są także w tym, iż sami produkują prosięta. Niemcy z kolei, podobnie jak Polacy, opierają się głównie na imporcie młodych zwierząt z Danii.
Hiszpanie walczyli z ASF 35 lat. Wirusa pozbyli się ostatecznie w 1995 r. Okres kryzysu w produkcji świń stał się okazją do tego, by przebudować cały sektor trzody chlewnej. – To, że dzisiaj jesteśmy wiodącym krajem w produkcji trzody w Unii, to wynik tego, że mieliśmy dużo czasu, by przygotować się do przebudowy sektora, a potem ruszyliśmy już pełną parą – mówił Carlos Martinez Davila podczas III Forum rolników i agrobiznesu, które w Poznaniu zorganizował „Top agrar Polska”. Davila jest doradcą w OPP Group, firmiespecjalizującej się w kompleksowym doradztwie w zakresie produkcji trzody chlewnej w Hiszpanii.

Ponad 30 milionów świń

Pod koniec walki z ASF Hiszpanie mieli ok. 18 mln świń, 10 lat później już ponad 23 mln. Po dziesięciu kolejnych latach pogłowie wzrosło do 25,5 mln. W ubiegłym roku stan pogłowia oceniono na ponad 30,1 mln sztuk, z czego 10% stanowią świnie iberyjskie o bardzo wysokiej jakości mięsa. Koszty produkcji tych świń są dużo wyższe niż pozostałych. Produkcja świń iberyjskich umożliwia jednak łatwiejsze wejście na rynek z innymi świniami. Są one wizytówką hodowli trzody chlewnej w Hiszpanii.

W 2007 r. w Hiszpanii było 100 tys. ferm, siedem lat później już tylko 85 tys. Mniej ferm nie oznacza jednak spadku pogłowia, a wręcz odwrotnie – jego wzrost. Liczba zwierząt cały czas rosła. W 2007 r. pogłowie wynosiło ok. 26 mln sztuk, a po dziesięciu latach już ponad 30 mln sztuk. Największy przyrost pogłowia w ostatnich 25 latach odnotowano na przełomie końca lat 90. i początku XXI wieku oraz w 2015 r. Nie zawsze jednak sytuacja sprzyjała rozwoju produkcji.

W 2007 r. przeżywaliśmy duży kryzys. Był on spowodowany głównie brakiem pasz. Potem nasi producenci musieli zmierzyć się z wprowadzeniem w życie ustawy o dobrostanie zwierząt, co zahamowało na kilka lat dynamikę wzrostu produkcji. Od 2013 r. wzrost produkcji trzody wrócił na swoje tory i przybrał szybkie tempo – relacjonuje Davila.




Do 1992 r. Hiszpanie produkowali tyle wieprzowiny, ile wynosiło krajowe zapotrzebowanie, potem były już nadwyżki. W 2017 r. natomiast podaż przekroczyła o 74% popyt krajowy.

Rygorystyczne, ale skuteczne

Hiszpanie zaczęli od zmian prawnych, które były pokłosiem doświadczeń z lat 80., kiedy to walczono z ASF. Następnie zaczęli zwracać uwagę na kontrolę kosztów oraz na sposób przeorganizowania zarówno produkcji, sprzedaży, jak i przetwórstwa.

Zmiany prawne dotyczyły ustalenia minimalnych odległości pomiędzy fermami, uwzględniały zasady zachowania bezpieczeństwa zdrowotnego zwierząt oraz ochrony środowiska naturalnego.

Dla wielu rolników na początku te zmiany wydawały się bardzo restrykcyjne i niezrozumiałe. Spotkały się z dużym oporem z ich strony, ponieważ wiązały się z drogimi inwestycjami. Ostatecznie jednak po wielu latach okazało się, że są bardzo skuteczne – komentował Davila.



  • W opinii Carlosa Martineza Davilla, tak silny rozwój produkcji żywca w systemie zintegrowanym świadczy o tym, iż hiszpańskim farmerom to się sprawdza

Rezultatem wprowadzenia nowych uwarunkowań prawnych było ustalenie limitu utrzymywania zwierząt na jednej fermie. W przypadku macior jest to 3,3 tys. sztuk, natomiast ferm zajmujących się tuczem – 6 tys. sztuk. Ustanowiono także minimalną odległość pomiędzy fermami, wynosi ona min. 1 km. Doświadczenia w produkcji świń zdobyte w ciągu ostatnich 25 latach pokazały, iż w Hiszpanii najlepiej sprawdzają się dwa modele ferm hodowlanych. Jeden to ferma o liczebności 2,5 do 3 tys. macior, drugi – do 500 macior.

Każda ferma musi być odpowiednio zabezpieczona przed dostaniem się z zewnątrz chorób. Na przykład na oknach muszą być zamontowane siatki. Do chlewni nie wolno wchodzić osobom, które nie zmieniły ubrania. Na teren fermy nie mogą wjeżdżać ciężarówki. Duży nacisk położono także na zachowanie dobrostanu zwierząt. Nasi farmerzy słynęli kiedyś z nadużywania antybiotyków, ich ograniczanie to jeszcze jedno wyzwanie – wyliczał Davila.

Kolejnym celem było nałożenie bardzo rygorystycznych wymogów wiązanych z ochroną środowiska. Hiszpanie wyznaczyli tereny, na których nie można budować już nowych ferm. Każda ferma musi bowiem dysponować odpowiedniej wielkości areałem do wylewania gnojowicy. Jeśli takiego terenu nie posiada, nie otrzymuje pozwolenia na budowę.




Rygorystyczne wymagania środowiskowe sprawiły, że produkcja świń została zregionalizowana. Na terenie płn.-wsch. Hiszpanii (głównie Katalonia i Aragonia) powstało zagłębie świńskie. Okazało się bowiem, że ten teren najbardziej sprzyja rozwojowi produkcji.



Trzy typy ferm

Produkcja żywca wieprzowego zorganizowana jest w trzech typach ferm. Przeważają (70%) fermy zintegrowane funkcjonujące podobnie, jak nasz tucz kontraktowy. 20% ferm to spółdzielnie, a 10% należy do rolników indywidualnych, są to najczęściej niezależne gospodarstwa rodzinne.

Fermy zintegrowane to zdecydowanie najbardziej popularny model, mają one najlepsze wyniki zarówno produkcyjne, jak i sprzedażowe. Działa to w ten sposób, że farmer daje budynek, pokrywa koszty energii, utylizacji padłych zwierząt oraz utylizacji gnojowicy i oczywiście robocizny. Inna firma, która jest właścicielem zwierząt, dostarcza prosięta lub lochy, zajmuje się opieką weterynaryjną i skupem tuczników lub prosiąt. Jest ona także odpowiedzialna za zmiany cen, tak więc rolnik nie bierze na swoje barki obciążenia związanego z ceną sprzedaży tuczników. Jego sukces finansowy nie jest uzależniony od ceny rynkowej, tylko od optymalizacji kosztów produkcji – podkreślał doradca z Hiszpanii.

Spółdzielnie rolników były na początku zakładane głównie po to, aby zminimalizować koszty żywienia. Obecnie są skupione bardziej na organizacji i osiągnięciu lepszych warunków sprzedaży.

Inwestycje w rozwój produkcji żywca wieprzowego nie mogły odbyć się bez wsparcia finansowego. Hiszpanie prawie w 100% opierają się na swojej hodowli. Importowali kiedyś prosięta z Niemiec, aczkolwiek obecnie import ten jest zminimalizowany. Podobnie stało się z przywozem tuczników.

Trudno mówić tutaj o wsparciu ze strony rządu. Ono było przewidziane tylko dla sektora gospodarstw rodzinnych, czyli tych najmniejszych, i trwało krótko. Sukces rozwoju dużych ferm tkwi we wsparciu banków i korzystnej ofercie kredytowej – tłumaczył Davila.

Hiszpania importuje między 35 a 50% zbóż rocznie. Dlatego w organizacji produkcji żywca tak duży nacisk kładzie się na kontrolę kosztów pasz.

Kontrola kosztów

Wszyscy farmerzy mają więc wręcz obsesję na punkcie zużycia pasz. Wprowadzane są coraz nowocześniejsze systemy zadawania i kontroli zużycia. Powstają też bardzo nowoczesne fermy, chodzi bowiem o minimalizację kosztów produkcji. Koszt paszy pełnoporcjowej dla tuczników wynosi tam ok. 260 euro/t. Prosię kosztuje 14 euro. Natomiast koszt produkcji kilograma żywca wieprzowego to ok. 1,1 euro. Średnia cena skupu żywca poubojowo jest podobna obecnie do średniej w Polsce, aczkolwiek z reguły jest wyższa. Jak tłumaczy jednak Davila, do produkcji żywca należy podchodzić w ten sposób, iż na każdym etapie chodzi o coś innego.

Farmer musi dbać o jak najniższe koszty produkcji, dobra cena zbytu to natomiast zadanie dla firm zajmujących się skupem i eksportem. Hiszpanie wyszli bowiem z założenia, że produkcja żywca potrzebuje nie tylko zaplecza produkcyjnego, ale i sprzedaży, przetwórstwa i finansowania. Firmy działające w tych obszarach muszą konkurować ze sobą, wtedy jest najlepszy efekt – zwracał uwagę doradca z OPP Group.

Stawiają na eksport

Planując rozwój produkcji trzody chlewnej należy zdawać sobie jednak sprawę z tego, że konsumpcja wieprzowiny w UE już nie wzrasta, zatrzymała się na poziomie ok. 20 mln t. W Hiszpanii spożycie wieprzowiny rosło w dużym tempie od 1986 do 2007 r. W 2007 r. przeciętny Hiszpan zjadł ponad 60 kg wieprzowiny, czyli o 23 kg więcej niż jeszcze w 1986 r. Zmiany w sposobie odżywiania sprawiły jednak, że spożycie spadło do ok. 50 kg i raczej już nie pobije kolejnych rekordów. Należy się liczyć z tym, iż konsumpcja w przyszłości spadnie.

Cały czas jednak idzie w górę spożycie tego mięsa na świecie. Dlatego, myśląc o rozwoju produkcji wieprzowiny, Hiszpanie mieli na względzie przede wszystkim eksport. Pierwszym dużym rynkiem zbytu stała się Francja, głównie z racji bliskiego sąsiedztwa. Następnie rozwinął się też handel z innymi europejskimi krajami. Obecnie wyniki eksportowe są tak dobre dzięki zdobyciu rynków azjatyckich, głównie chińskiego, aczkolwiek rynek francuski jest nadal bardzo istotny.



  • Szynka ze świń iberyjskich znana jest na całym świecie, nie jest to jednak produkt, którym Hiszpanie masowo podbijają rynki zewnętrzne
W odróżnieniu od innych krajów, gdzie eksport jest skupiony wokół kilku firm, w Hiszpanii jest 10 konkurencyjnych podmiotów, które specjalizują się w eksporcie wieprzowiny. Stąd jakość oferowanych przez nie usług jest coraz wyższa.

Na handlu wieprzowiną z Francją Hiszpanie zarobili w ubiegłym roku prawie 900 mln euro, z Chinami – 510 mln euro. Ważnymi rynkami zbytu są także dla Hiszpanów Portugalia (490 mln euro), Japonia (436 mln euro), Włochy (411 mln euro). Wymienia się tutaj także Niemcy, Wielką Brytanię, Polskę, Koreę Płd. oraz Czechy, Hong-Kong, Rumunię i Holandię. Sprzedaż wieprzowiny do Polski przyniosła Hiszpanom w ubiegłym roku 171 mln euro.

Model hiszpański w Polsce?

Nasz sektor produkcji żywca wieprzowego, podobnie jak w Polsce, ma też problemy z opinią publiczną, zarówno jeśli ktoś wyciągnie jakiś pojedynczy przypadek, jak i z protestami przeciwko budowie nowych chlewni. Aby uświadomić konsumentom, w jakich warunkach odbywa się dzisiaj produkcja żywca, staramy się otwierać dla nich fermy. Chodzi o udostępnianie informacji o całym procesie produkcji, na każdym jego etapie – mówił w Poznaniu Davila.

W opinii Carlosa Martineza Davila, Polska to idealne miejsce do tego, by mogła się rozwijać produkcja trzody chlewnej. Hiszpański sukces w produkcji żywca wieprzowego jest jednak zbudowany na zintegrowanych fermach. Nie jest to sposób prowadzenia produkcji powszechnie akceptowalny przez naszych rolników. Kojarzy się bowiem głównie z wstawianiem prosiąt i warchlaków z importu. Aby hiszpański system produkcji przenieść do Polski należałoby najpierw odbudować hodowlę i wesprzeć tych, którzy ją prowadzą, a potem rozwijać tucz. Do tego trzeba, jak przekonali się Hiszpanie, nie wsparcia unijnego ani rządowego, ale dobrych rozwiązań kredytowych, a potem wyspecjalizowanych firm, które zajęłyby się eksportem mięsa.

Należy wziąć pod uwage, iż pomimo tego, że produkcja świń w Hiszpanii ma wyśrubowane normy środowiskowe, wytwarza 84 miliony metrów sześciennych gnojowicy rocznie. Po zniesieniu dotowania OZE, zamykane są biogazownie, które przerabiały ją na energię elektryczną. W Katalonii i Aragonii jest to ogromny problem. Poza tym produkcja świń zużywa więcej wody niż największe tamtejsze miasta. Z drugiej strony, przemysłowe fermy świń generują 300 tys. bezpośrednich i ok. 1mln pośrednich miejsc pracy, z których wiele przyczynia się do zwiększenia liczby ludności na obszarach wiejskich. Zmienia się jednak diametralnie obraz tamtejszej wsi.

Magdalena Szymańska
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
28. kwiecień 2024 10:57