Koszty produkcji rolnej rosną z roku na rok, a ceny skupu zamiast iść w górę często wracają do poziomów sprzed kilkunastu lat. Na przykład dziś cena pszenicy w skupie jest taka jak 17 lat temu. Mimo to w oficjalnych statystykach dochody z hektara wciąż wyglądają dobrze.
Według GUS-u, przeciętny dochód z hektara w 2023 r. wyniósł 5 451 zł. Rok wcześniej było to więcej – 5 549 zł. Tyle tylko, że te dane nijak mają się do rzeczywistości, gdzie rolnik często musi do hektara uprawy dokładać.
Dochód z hektara oderwany od rzeczywistości
Samorząd rolniczy od dawna alarmuje, że taki wskaźnik nie odzwierciedla prawdziwej sytuacji ekonomicznej w rolnictwie. To, co wygląda dobrze w Excelu, nie znajduje pokrycia u rolnika na polu. Zróżnicowanie profili gospodarstw, skrajne warunki pogodowe i zmienność cen sprawiają, że „średni dochód” bywa kompletnie oderwany od życia.
"Cena za zboże jak w latach 90-tych"
Krzysztof Kazaniecki, przewodniczący Rady Powiatowej Warmińsko-Mazurskiej Izby Rolniczej w powiecie gołdapskim, podkreśla, że ceny skupu są jak kilkanaście lat temu, a koszty produkcji wciąż rosną.
- Zboże w latach dziewięćdziesiątych było sprzedawane w okolicy tej ceny, którą mamy obecnie, a nakłady niestety są znacznie wyższe - mówi rolnik.
Dlatego zdaniem Izb Rolniczych dane do wyliczenia dochodu powinny pochodzić z ARiMR, a także z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa, we współpracy z samymi rolnikami i ośrodkami doradztwa. Ale jak na razie ministerstwo nie zajęło się tą sprawą.
Ekoschematy nie do końca się sprawdziły
Kazaniecki zaznacza, że mamy teraz czasy, kiedy nie możemy mówić o funkcjonowaniu rolnictwa bez dotacji. Rolnikom w wyrównaniu dochodów miały pomóc funkcjonujące od 2023 roku ekoschematy, czyli dodatkowe dopłaty dla tych, co realizują działania prośrodowiskowe. Ale i tutaj rolnicy widzą trudności.
Kazaniecki zauważa, że np. wymogi przy uprawie uproszczonej są źle zaprojektowane, bo system odnosi się do roku kalendarzowego, a nie gospodarczego, co utrudnia zarządzanie uprawami. Po zbiorach nie można przeorać pola, nawet gdy jest to z rolniczego punktu widzenia uzasadnione.
– Ekoschematy miały pomóc rolnikom wejść bardziej w ekologię. Częściowo to się dzieje, ale nie wszystkie praktyki się ze sobą łączą, co dla nas jest bardzo trudne i wpływa znacząco na obniżenie naszych dochodów. A dopłaty są przecież niższe niż kiedyś – mówi rolnik.
Rentowność bez dopłat? Ne ma szans
Choć w teorii celem wspólnej polityki rolnej jest zwiększanie konkurencyjności gospodarstw, to praktyka pokazuje, że bez publicznego wsparcia wiele z nich nie miałoby szans przetrwać.
– Nasze towary, które produkujemy, powinny być w wyższych cenach, żebyśmy byli rentowni i przede wszystkim byli w stanie się utrzymać w naszych rynkach. A teraz bez dopłat to jest niemożliwe – mówi gospodarz.
Statystyka nie pokazuje więc pełnego obrazu, a dochód z hektara nie ma odzwierciedlenia w większości gospodarstw rodzinnych.
Kamila Szałaj
