Paweł Kuroczycki, redaktor naczelny Tygodnika Poradnika Rolniczego, komentuje.TPR
StoryEditorKomentarz naczelnego TPR

Czy minister przekona rolników do zalegalizowania umów dzierżawy?

26.01.2025., 17:00h
Paweł KuroczyckiPaweł Kuroczycki

Dotąd polski rolnik musiał oglądać się na wschód, ale teraz swoje oczy powinien zwrócić się również ku zachodowi. Tam bowiem prezydent Trump po cichu wypowiada agresję gospodarczą Europie, która może odbić się na rodzimych rolnikach.

Zagrożenie ze wschodu i zachodu

Za mniej więcej miesiąc minie trzy lata od rozpoczęcia przez Rosję trzydniowej wojskowej operacji specjalnej przeciw Ukrainie. Wojna oprócz tego, że przyniosła śmierć i zniszczenia, spowodowała wzrost cen gazu, który wywindował ceny nawozów do niebotycznych poziomów. Zagrożenie wstrzymaniem eksportu zbóż z Ukrainy spowodowało błyskawiczny wzrost ich cen, który tak szybko jak się zaczął, tak się skończył. A my zostaliśmy „z ręką w nocniku” z ziarnem sprowadzonym do Polski przez wielkie korporacje, jak i przez liczne rodzime firmy robiące często za „słupy”.

Dlaczego piszę o tym na miesiąc przed rocznicą? Bo do licznych czynników niepewności dołączają kolejne. Donald Trump, amerykański prezydent, oprócz aneksji Grenlandii i Kanady, zapowiedział bardzo agresywną politykę handlową. Dotychczas musieliśmy się jako Polska i Europa mierzyć z jednym poważnym zagrożeniem – ze Wschodu. Czy po inauguracji drugiej kadencji Trumpa pojawi się zagrożenie z Zachodu? Nie są to rozważania na wyrost. Stany nie napadną na Europę jak Rosja na Ukrainę, ale agresja gospodarcza (np. zaporowe cła) jest w zasięgu Trumpa. Jeśli do Chin, największego importera żywności na świecie, z którym jako Europa mamy dość napięte stosunki, dołączy Ameryka, kontynuowany będzie Zielony Ład i zacznie obowiązywać porozumienie z krajami Mercosur, to ciekawe, co zostanie z europejskiego i naszego rolnictwa? A przed nami członkostwo Ukrainy w Unii.

image
Wiadomości ze świata

Polscy rolnicy mogą mieć kłopoty przez prezydenta Trumpa

Ani kraje Ameryki Południowej należące do Mercosur, ani Ukraina nie zaleją naszego rynku samochodami (to domena Chińczyków), lecz pszenicą, kukurydzą, soją i wołowiną. Kto wytrzyma taką kumulację niesprzyjających okoliczności? Na dodatek nowy prezydent Stanów Zjednoczonych zapowiedział, że w ramach NATO będzie chronił tylko tych, którzy odpowiednio dużo wydają na zbrojenia (w domyśle kupują broń w USA). To oznacza, że zgodnie zasadą „umiesz liczyć, licz na siebie” jeszcze więcej pieniędzy będziemy wydawali na broń. A jak to wygląda w praktyce, obserwujemy w Rosji, w której na skutek ogromnych wydatków na wojnę rolnictwo ulega technicznej (niemożność odtwarzania parku maszynowego) i technologicznej degradacji (np. braku odpowiedniego materiału siewnego).

Sami musimy o siebie zadbać

Co nam w tej sytuacji pozostało? Jak powiedział kiedyś Jan Pietrzak, powinniśmy wypowiedzieć wojnę Ameryce i natychmiast się poddać. To oczywiście żart, choć trochę przez łzy. My dziś potrzebujemy naprawdę rozsądnej polityki także tej dotyczącej bezpieczeństwa żywnościowego, równie istotnego jak militarne. Pora porzucić mrzonki o świecie bez emisji gazów cieplarnianych i skupić się na wydajnej produkcji rolniczej, która odbywa się niskim kosztem. Nie czas żałować róż, gdy płoną lasy. Trzeba spisać to czego potrzebujemy, aby osiągnąć nasze cele i zastanowić się, jak skutecznie zapewnić dostawy środków produkcji, które importujemy, co możemy wyprodukować sami. W przeciwnym wypadku skończymy jak Niemcy bez ruskiego gazu.

Kłopoty Siekierskiego

Ale zostawmy wielki świat i wielką politykę. Na początku stycznia z resortu rolnictwa wypłynęły trzy istotne propozycje – definicja aktywnego rolnika, ustawa o dzierżawie i przepisy chroniące rolnictwo na wsi. Nie zazdroszczę ministrowi Czesławowi Siekierskiemu problemów z definicją aktywnego rolnika. Jak zawsze w takich okolicznościach można usunąć z rolnictwa ludzi, którzy chcą w nim pracować i zmusić do pozostania tych, którzy niekoniecznie chcą dalej gospodarować. Za przykład niech posłuży rolnik, który padł ofiarą reformy rynku cukru. Gdy UE w latach 200–2008 wdrożyła tę reformę, plantatorzy mogli rezygnować z uprawy buraków otrzymując odszkodowania. Reforma uwzględniała jednak tzw. przejęcie inicjatywy plantatorskiej przez cukrownie. To one miały decydować, kto może zrezygnować z uprawy buraków. Wspomniany rolnik chciał zrezygnować, bo jak mówił, od 50 lat uprawia buraki i potrzebuje po prostu odpoczynku, ale cukrownia nie chciała go puścić.

Dzierżawy będą zalegalizowane?

Proponowana przez ministerstwo rolnictwa ustawa o dzierżawie to dobra inicjatywa. Powinna pomóc w uruchomieniu mechanizmu, który może zapoczątkować zmianę struktury agrarnej naszego rolnictwa. Jednak czy przekona rolników do zalegalizowania umów dzierżawy? Mówimy przecież o ojcowiźnie, spuściźnie po przodkach, której posiadanie decyduje o statusie społecznym.

Planowanym przepisom chroniącym funkcje produkcyjne wsi można tylko przyklasnąć. Oczywiście diabeł będzie tkwił w szczegółach. I tu są pewne obawy, choć bardziej związane z koalicjantami z rządu, zgodnie z powiedzeniem kardynała Richelieu „Boże, strzeż mnie od przyjaciół, z wrogami poradzę sobie sam”.

Paweł Kuroczycki

fot. TPR

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
13. luty 2025 16:39