StoryEditorKOMENTARZ NACZELNEGO

Jakie wyzwania stoją przed nowym ministrem rolnictwa?

22.11.2023., 09:00h
Paweł KuroczyckiPaweł Kuroczycki
Koalicja staje przed wyzwaniami, a rolnictwo oczekuje konkretnych działań. Czy nowa władza zdoła zrealizować ekoschematy i równoważenie sił z sieciami handlowymi? Czy obietnice przekształcą się w działania, czy pozostaną tylko pustymi słowami.

To, co jest oczywiste dla rolnika, staje się także coraz lepiej zrozumiałe dla świata pozarolniczego

Do świata finansów dociera powoli, jak groźna jest skala zadłużenia, które przygniata rosnącą liczbę gospodarstw. Co więcej, zauważalne są też tego przyczyny. To nie tylko nietrafione inwestycje. Jak czytamy w raporcie Krajowego Rejestru Długów, przyczyną tego zjawiska są przede wszystkim wysokie koszty produkcji i spadające ceny skupu płodów rolnych. W tym samym raporcie czytamy też, że co drugi właściciel gospodarstwa negatywnie ocenia swoją sytuację ekonomiczną i ledwie co dziesiąty uważa, że produkcja rolnicza jest opłacalna.

Pamiętam telefon jednego z naszych Czytelników, który piętnował nadmierne apetyty na inwestycje w gospodarstwach w okresie wysokich cen skupu ziarna, mleka czy żywca. I miał rację, bo przecież trzeba pieniądze wydawać rozważnie. Ale z drugiej strony, kiedy inwestować? W czasie kryzysu, kiedy bank kredytu nie udzieli, bo rolnik nie ma zdolności kredytowej?

Statystyka sobie, a życie sobie

I nic tu nie pomoże fakt, że przeciętny dochód z pracy w indywidualnych gospodarstwach rolnych w 2022 r., według Głównego Urzędu Statystycznego, wyniósł 5549 zł z hektara przeliczeniowego (w 2021 było to 3288 zł/ha). Ten historyczny rekord nikogo nie poruszył. Statystyka sobie, a życie sobie. Dobrze, że choć podatek rolny wyliczany jest na podstawie średniej z niemal 3 lat, bo gdyby obowiązywał stary system (średnia z trzech pierwszych kwartałów poprzedniego roku), to stawka za kwintal żyta wyniosłaby pewnie ponad 100 zł, a nie 74 zł.

Dla porównania warto przytoczyć dane z Komisji Europejskiej, która poinformowała, że średnie dochody w gospodarstwach w UE wyniosły 28 800 euro. Podzielone na 12 miesięcy wychodzi po 2400 euro miesięcznie na gospodarstwo/rodzinę. Dla porównania z dochodami poza rolnictwem – to połowa tego, ile wynosi przeciętna płaca w zachodniej części Niemiec. I tu trzeba zadać pytanie – o ile dochody rolników spadną w 2023 r.?

Specjaliści od długów z KRD wiedzą co mówią, bo zajmują się ich ściąganiem, tak trudnej sytuacji finansowej w rolnictwie nie widzieli od 2017 r. Wówczas jednak wiosną uprawom zaszkodziły przymrozki, a latem nawałnice. W 2023 r. mieliśmy tylko czerwcową suszę, która nie objęła całego kraju i zaszkodziła głównie roślinom jarym.

Czy zatem problem zadłużenia rolników będzie najważniejszym wyzwaniem dla nowego ministra rolnictwa?

Nie tylko. Bardzo istotnym problemem, zwłaszcza na samym początku urzędowania, może okazać się różnorodność koalicji, która będzie rządzić Polską. Zgodnie z maksymą kardynała Richelieu „Boże, strzeż mnie od przyjaciół, z wrogami poradzę sobie sam”. Gdyby każda z partii ją tworzących chciała mieć po przynajmniej jednym wiceministrze rolnictwa, to będzie ich co najmniej czterech. To i tak mniej niż teraz (pięciu). Do ministerstwa trafić mogą reprezentanci środowisk dla rolników bardzo egzotycznych. Przy ich pomysłach, niesławna „Piątka dla zwierząt” okaże się ledwie słabą przygrywką.

Trudne skutki Zielonego Ładu

Zostawmy jednak stołki w ministerstwie. Koalicja, która przez najbliższe cztery lata ma zamiar rządzić w Polsce, będzie musiała się zmierzyć ze skutkami Zielonego Ładu, które dla rolnictwa mogą być szczególnie dotkliwe, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę unijną strategię „Od wideł do widelca”. I zrzucanie winy na poprzedników niewiele tu pomoże. Ekoschematy za rok będą tak samo upierdliwe, jak dziś. Nowa władza będzie mogła dowieść swej sprawczości w Brukseli, doprowadzając do urealnienia nie tylko zawartych z nich wymagań, ale i powstrzymując dalsze niszczenie przynajmniej polskiego rolnictwa.

Zadaniem najtrudniejszym, choć takim, które pozwoli przejść ministrowi do historii, będzie rozwiązanie problemu przewagi, jaką mają sieci handlowe nad dostawcami żywności. To dałoby oddech całemu rolnictwu i przetwórstwu żywności. Dotyczy to zarówno mleczarzy, jak i sadowników, plantatorów malin i truskawek, producentów żywca wieprzowego i drobiu, a wraz z drobiarzami zyskają producenci zbóż paszowych. Tylko czy uda się to przeprowadzić nowemu rządowi? Poprzednia władza obiecywała, że skończy z samowolą sieci raz na zawsze, zdawała się zdeterminowana i nic z tego nie wyszło. Sieci jak rządziły produkcją żywności, tak rządzą.

Aby osiągnąć ten cel, potrzebna jest ponadpartyjna zgoda. I nie tylko ponadpartyjna. Dziś my, Polacy, jesteśmy gotowi rzucić się sobie do gardeł, walcząc w interesie polityków. A przecież to politycy powinni walczyć między sobą w interesie swoich wyborców. Czas wyjść z tego błędnego koła. Czy rolnictwo zatrudniające dziś niewiele ponad 8% pracujących i wytwarzające 2,5% Produktu Krajowego Brutto nie powinno stać się tą branżą, która da początek końcowi epoki głębokich politycznych podziałów w społeczeństwie?

Paweł Kuroczycki

fot. TPR

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
28. kwiecień 2024 07:16