Komisja śledcza powinna zbadać, kto naprawdę zarobił na zbożu z UkrainyFot. Wikimedia Commons
StoryEditorKomentarz Naczelnego

Komisja śledcza powinna zbadać, kto naprawdę zarobił na zbożu z Ukrainy

03.05.2023., 10:37h
Powinna powstać Sejmowa komisja śledcza do spraw korytarzy solidarnościowych dla ukraińskiego zboża. Taka komisja mogłaby sporo wyjaśnić. Kto odpowiadał za lekceważenie problemu? Kto torpedował pomysły mające ten transport usprawnić? Kto naprawdę zarobił na tanim imporcie z Ukrainy?

Ukraina grozi zakazem importu polskiego nabiału

Można odnieść wrażenie, że sprawa zakazu importu ukraińskiego zboża spowodowała więcej zamieszania w Polsce niż na Ukrainie. Tam bowiem najszybciej zaprotestowało stowarzyszenie przetwórców mleka, wzywając do wprowadzenia podobnych sankcji na polski nabiał. I to nie powinno dziwić, bo Polska jest poważnym eksporterem na ukraiński rynek. Nadarzyła się okazja, aby nieco utrudnić nasz eksport, to dlaczego nie spróbować.

Dopiero w środę 19 kwietnia ponad 20 organizacji producentów i przetwórców żywności podpisało się pod listem otwartym do przedstawicielstwa Unii Europejskiej z apelem o to, aby pod kuratelą UE zasiąść do stołu z krajami wprowadzającymi embargo (Polska, Słowacja, Węgry) i znaleźć kompromisowe rozwiązania, które będą do zaakceptowania dla wszystkich. Kolejny apel skierowano do Brukseli.

To co dla Ukrainy jest tylko ułamkiem produkcji zboża, polskie rolnictwo przygniata

Ukraińcy wzywają Unię do włączenia się w finansowanie rozwoju infrastruktury transportowej, która pozwoli sprawniej wywozić ukraińskie zboże na Zachód. Sygnatariusze listu bardzo wyraźnie wskazują, że przetwórcy z zachodnich krajów UE bardzo dużo na tym skorzystają. List napisany jest w bardzo ugodowym tonie, nie można w nim znaleźć żadnego „wymachiwania szabelką”, rzucania oskarżeń, gróźb czy wezwań do bojkotowania importowanej żywności.

Wstrzemięźliwość Ukraińców wynika z prostego powodu. Np. do Polski w minionym sezonie wjechało 10% ich eksportu. Kierunek zachodni zawsze był dla tamtejszych eksporterów mniej ważny. Niestety, skala i warunki (czarnoziem), w jakich funkcjonują ukraińscy rolnicy sprawiają, że to co dla nich wydaje się niewielką ilością, nas przygniata. Dość powiedzieć, że Ukraina w czasach pokoju produkowała około 80 mln t zbóż. „Normalna” produkcja olbrzymiej Rosji to 90–100 mln t.

UE nie jest na rękę rozwiązanie kłopotu ze zbożem z Ukrainy?

Ukraińcy widzą odpowiedzialnego za zorganizowanie tranzytu przez Polskę w Brukseli, a nie w Warszawie. Niestety, UE nie spieszyła się z tym. I trudno się temu dziwić. Gdyby ukraińskie ziarno trafiło do Niemiec, Francji i Holandii, byłby to problem ich rządów. A po co im kolejny kłopot? Mają wystarczająco własnych. Skoro ziarno utknęło w Polsce, to jest to problem polskiego rządu. Proste! Znacznie trudniej znaleźć odpowiedź na pytanie: dlaczego wobec opieszałości Unii nasz rząd zrobił tak niewiele, aby nadmiar zboża wywieźć z kraju. Dlaczego nie działał zgodnie z zasadą: Umiesz liczyć? Licz na siebie!

Powinna powstać komisja śledcza, która sprawdzi, kto i ile zarobił na imporcie zboża z Ukrainy

Dziś rządząca Zjednoczona Prawica chce powołać Państwową Komisję do spraw badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne Polski. A dlaczego nikt, zwłaszcza z opozycji, nie apeluje o to, aby powstała Sejmowa komisja śledcza do spraw korytarzy solidarnościowych dla ukraińskiego zboża? Taka komisja mogłaby sporo wyjaśnić. Kto odpowiadał za lekceważenie problemu? Kto torpedował pomysły mające ten transport usprawnić? Kto naprawdę zarobił na tanim imporcie z Ukrainy?

Z drugiej strony, można odnieść wrażenie, że opozycja, z nielicznymi wyjątkami, po prostu nie jest zainteresowana wyjaśnieniem tych wątpliwości i tylko bije pianę, aby zyskać kilka procent w notowaniach przed wyborami i na chłopskich plecach wjechać do sejmu. A skąd taka opinia? Wystarczy spojrzeć na wpis Marka Borowskiego, przez lata związanego z Sojuszem Lewicy Demokratycznej, a obecnie senatora Koalicji Obywatelskiej. Senator Borowski, który był i wicepremierem, i ministrem finansów, marszałkiem i wicemarszałkiem sejmu, a nawet kandydował na urząd prezydenta RP w 2005 r. (10% głosów, czyli całkiem silne poparcie), napisał w jednym z serwisów internetowych, że „Polscy wytwórcy pasz potrzebują do produkcji ok. 500 tys. ton soi, którą dotychczas importowali z Ukrainy. Miotający się w panice PiS właśnie zakazał importu wszystkiego, w tym… soi!!!”

Panie senatorze, polscy wytwórcy pasz potrzebują ponad 2 mln ton i to nie soi, a śruty sojowej, którą importują głównie z Brazylii lub Argentyny. Powtórzmy jednak! To, że ktoś z politycznej opozycji wygaduje głupoty nie zwalnia z odpowiedzialności rządzących, którzy powinni rozliczyć się z kryzysu z ukraińskim zbożem. A Sejmowa komisja śledcza tych odpowiedzialnych pomogłaby wskazać.

Światowe ceny produktów mlecznych wzrosły, ale kryzys na rynku mleka nie skończył się

Nie będziemy jednak dłużej analizować nierozsądnych słów Marka Borowskiego, który szczyt kariery politycznej ma już za sobą. Są ważniejsze sprawy. Po serii spadków, światowe ceny produktów mlecznych wyraźnie wzrosły. Nie oznacza to, że kryzys na rynku mleka kończy się. Ciągle jeszcze świat boryka się z nadprodukcją mleka spowodowaną historycznie najwyższymi cenami skupu. Na dodatek, konsumenci od Los Angeles po Białystok kupują mniej produktów mlecznych, bo z powodu inflacji stały się one dla nich zbyt drogie. Efekt jest taki, że to czego nie sprzeda się na własnym rynku, trzeba wyeksportować, co przyczynia się do dalszego spadku cen na rynkach światowych.

Kiedy to się skończy? Wtedy, kiedy spadnie produkcja mleka. Czeka więc nas jeszcze kilka bardzo trudnych miesięcy. W tym czasie warto pamiętać, kto jest solidnym partnerem odbierającym każdą ilość mleka wyprodukowaną w gospodarstwie i płacącym za surowiec w terminie.

Paweł Kuroczycki,
redaktor naczelny Tygodnika Poradnika Rolniczego

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
14. grudzień 2024 07:54