StoryEditorKOMENTARZ NACZELNEGO

Na tanim zbożu z Ukrainy biznesu nie robili chyba tylko nauczyciele i lekarze

11.12.2023., 11:00h
Paweł KuroczyckiPaweł Kuroczycki
W ujawnionej przez ministra rolnictwa liście firm importujących zboże z Ukrainy jedna rzecz zaskakuje. Nawet nie chodzi o wielkie, międzynarodowe firmy handlujące ziarnem, takie ja Cargill, Bunge czy Viterra. To jest po prostu ich biznes. Uwagę przykuwa co innego. Za handel zbożem z Ukrainy wzięły się małe firmy z takich branż jak handel obwoźny artykułami spożywczymi, usługi budowlane czy projektowanie mebli i wnętrz. Jak zatem zapanować na rynkiem zboża w Polsce?

Miłe zaskoczenie dwutygodniowego rządu Morawieckiego

Wydawało się, że dwutygodniowy rząd Mateusza Morawieckiego przejdzie do historii nie zostawiając w niej żadnego istotnego śladu. A tymczasem wszystkich zaskoczyła Anna Gembicka, nowa minister rolnictwa (pierwsza kobieta na tym stanowisku). Choć mogła dać sobie spokój z protestującymi na granicy rolnikami, to pofatygowała się z Warszawy do Medyki. Jeszcze bardziej zaskoczyła ujawniając listę importerów ukraińskiego ziarna, której nie przedstawili opinii publicznej jej poprzednicy. Jest co poczytać na tej liście i to nawet bez względu na to, że mogą tam być jakieś błędy lub kogoś brakuje.

I nie chodzi o wielkie, międzynarodowe firmy handlujące ziarnem, takie ja Cargill, Bunge czy Viterra. To jest po prostu ich biznes. Uwagę przykuwa co innego. Za handel zbożem z Ukrainy wzięły się bowiem spółki i jednoosobowe działalności gospodarcze z takich branż jak handel obwoźny artykułami spożywczymi, usługi budowlane, restauracje, stolarstwo czy projektowanie mebli i wnętrz. Cóż wie o rynku kukurydzy pan Piotr, właściciel pizzerii i restauracji „Smaki Świata”? Albo o rynku rzepaku pani Danuta, właścicielka biznesu pn. „usługi ładowarką” lub pan Wiesław prowadzący zakład stolarski i kolejny importer, właściciel firmy, która tworzy „unikalne wyposażenie przestrzeni mieszkalnych” czy właściciele spółki Simba Baby? Wszystkich tych przedsiębiorców łączy jedno: wskazując w rejestrze zakres swojej działalności, wybrali również sprzedaż hurtową zboża.

Jak zapanować nad rynkiem zboża w Polsce, skoro na tanim ukraińskim ziarnie interesów nie robili chyba tylko nauczyciele i lekarze?

Czy nie powinniśmy mieć pretensji przede wszystkim do siebie, a nie do Ukraińców? Pewnie, że restaurator czy stolarz samodzielnie nie zarzucili naszego rynku importowanym zbożem, ale są symbolem tamtego czasu i przestrogą na przyszłość. Wyobraźmy sobie, co będzie, jeśli Ukraina wejdzie do Unii Europejskiej i Polska w żaden sposób nie będzie mogła wprowadzić jednostronnego zakazu importu? Co zrobią wówczas ci restauratorzy, stolarze i budowlańcy? Trzeba też przyznać, że dziś lista importerów nie jest tak „gorąca”, jak byłaby w kwietniu lub maju bieżącego roku. W zasadzie, interesuje głównie ludzi z branży.

Funkcjonować zaczął nowy sejm, można powiedzieć na „pełnej petardzie”

Do marszałka Szymona Hołowni trafił projekt ustawy dotyczącej m.in. wsparcia dla inwestycji w elektrownie wiatrowe. Projekt został złożony przez grupę posłów koalicji, która niebawem obejmie rządy i zaczyna nabierać wiatru w skrzydła… wiatraków. Nie chce się wierzyć, że posłowie, którzy wcześniej ze sobą nie współpracowali, w ciągu mniej więcej miesiąca samodzielnie napisali projekt ustawy (62 strony i 30 stron uzasadnienia) najeżony skomplikowanymi wzorami i tabelami, zmieniający przy tym wiele innych ustaw. Ale niech tam, może są tak robotni, że tydzień nie spali i napisali.

Ustawa ma przyspieszyć budowę wiatraków m.in. uznając je za inwestycje celu publicznego. A to oznacza, że właściciel ziemi, który nie będzie chciał zgodzić się na postawienie wiatraka na swoim gruncie, może zostać wywłaszczony. Do tej pory państwo wywłaszczało właścicieli działek m.in. pod budowę dróg publicznych, autostrad, linii kolejowych, lotnisk czy kopalni. Wiadomo, że wiatraki staną na terenach wiejskich, przeważnie na ziemi należącej do rolników. W porównaniu do tego pomysłu, słynny Centralny Port Komunikacyjny i wywłaszczenia w gminie Baranów pod Warszawą to zabawa w kotka i myszkę. Nadzieja w tym, że mówimy o projekcie ustawy, który można jeszcze zmienić. Jak będzie? Zobaczymy. Tygodnik będzie tej sprawy pilnować.

Rolnik, który chce zbudować oborę lub chlewnię, doskonale wie, z jakimi problemami musi się borykać, ile kłód rzucają mu pod nogi urzędy gmin. Jak szybko potrafią zmienić plan zagospodarowania przestrzennego lub studium uwarunkowań przestrzennych. Tymczasem we wspomnianym projekcie czytamy, że wiatraki budować można „niezależnie od istnienia miejscowego planu”. Jeśli ustawa przejdzie, to farmy wiatrowe będzie można budować, bez względu na wcześniejsze plany gmin. Nic, tylko pogratulować, poprzednia władza z „Piątką dla zwierząt” wyskoczyła dopiero w drugiej kadencji. Nowa zaczyna jeszcze przed utworzeniem rządu.

W XIX w. na terenie Wielkopolski funkcjonowały tzw. „rugi pruskie”. Niemcy wysiedlali z Prus Polaków posiadających rosyjskie lub austriackie obywatelstwo, którzy przyjechali na te ziemie do pracy. Jak nazwać pomysł posłów KO-PO i PL 2050 – „rugi tuskie”?

Paweł Kuroczycki
fot. Evanto

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
29. kwiecień 2024 04:16