fot. arch. red.
StoryEditorKOMENTARZ

Pomoc energetyczna dla polskich mleczarń okazała się mydleniem oczu

26.09.2023., 16:00h
Paweł KuroczyckiPaweł Kuroczycki
Miało być dobrze, a wyjdzie... jak zwykle. Czyli interwencja na rynku masła i odtłuszczonego mleka w proszku, którą prowadzi Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych, jest praktycznie nie do ugryzienia i przyniesie mierne efekty.

Polityczna walka o głos polskiego rolnika

Walka o głosy nasila się z dnia na dzień. Rosną też emocje polityczne. Właściwie to politycy już nie debatują, ale krzyczą – i to tak głośno, że nie słychać ich argumentów. Tradycyjnie namawiamy do uczestnictwa w wyborach Wszystkich Naszych Czytelników. Idźcie do wyborów. Niech Wasz głos przebije się przez ten wyborczy zgiełk. Szczególnie apelujemy do tych zniechęconych, którzy zamierzają zostać w domu. Wszak głosowanie „nogami” to bardzo zły obyczaj mieszkańców polskiej wsi. A co by było, gdyby na wsi frekwencja wyborcza wyniosła około 75%? Wówczas wielu politykom świat by się zawalił.

Chwalimy polski rząd (choć rzadko się nam to zdarza)

W ubiegłym tygodniu mieliśmy decyzję o zakazie eksportu ukraińskiego ziarna do pięciu krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Polski rząd zapowiedział, że zakaz utrzyma bez względu na decyzję Brukseli. I dobrze. Otwarcie granicy spowodowałoby zalanie naszego rynku tanią pszenicą, a przecież niebawem dołączy do niej kukurydza. Jako że zbóż paszowych mamy pod dostatkiem, wpuszczenie ziarna (zwłaszcza kukurydzy) z Ukrainy, spowodowałoby w Polsce katastrofę. Może i na skalę tej z jesieni 2008 roku, kiedy ceny kukurydzy spadły z około 800 zł/t wiosną do 300 zł/t (mokra była wówczas po 120 zł/t). Trzeba dodać, że politycy wszystkich opcji politycznych – także z racji kampanii wyborczej – są przeciwko importowi zboża do Polski. Ale w tej materii odpowiedzialność za wprowadzenie zakazu należy do obecnej ekipy rządzącej Polską. Chociaż nagłośnienie tego procederu sprawiło, że i do mieszkańców wielkich miast dotarł prosty fakt, że ów import zagraża gospodarce naszego kraju. Przyczyniła się do tego także wizyta lidera Agrounii – Michała Kołodziejczaka w Parlamencie Europejskim, którą intensywnie relacjonowały media stroniące na co dzień od tematów rolniczych.

Negocjacjom związanym z zakazem towarzyszyły istne cuda i dziwy. Na przykład, w środę 13 września pojawiła się informacja, że z biura komisarza ds. handlu UE trafił do Komisji Europejskiej wniosek o przedłużenie zakazu importu ukraińskiego zboża. Dzień później KE zaprzeczyła, aby taki wniosek w ogóle został złożony. Niemcy i Francja opowiadały się za zniesieniem zakazu, bo wiadomo, że „kogo nie boli, temu wszystko powoli”.

Ukraińcy, mimo wcześniejszych optymistycznych zapowiedzi, mają coraz większe problemy z transportem ziarna przez porty na Dunaju, rosną stawki ubezpieczeń i koszty transportu. A Rosjanie konsekwentnie niszcząc infrastrukturę portową, utrudniają eksport ukraińskiego ziarna drogą morską, odcinając Ukrainę od wpływów z eksportu. Ocenia się, że eksport ich ziarna spadł z tego powodu o 3 mln t miesięcznie. Rośnie też napięcie między Kijowem a Warszawą. Ukraińcy stanęli pod ścianą – droga na Zachód zamknięta, a porty bombardowane.

Trzeba przy okazji odczarować pewien mit. Ukraińska pszenica nie pochodzi z kilkuset tysięcy chłopskich gospodarstw. Wyrosła na polach dzierżawionych przez firmy uprawiające po 500–600 tys. ha. Sto największych gospodarstw (agroholdingów) do wybuchu wojny uprawiało około 5,6 mln ha.

Jednak nie samym chlebem (ziarnem) żyje człowiek

Wiele spraw, mimo zbliżających się wyborów, pozostało niezałatwionych. Na przykład, refundacja kosztów energii dla producentów mleka i serwatki w proszku. Należy się ona tym zakładom, w których koszt energii w 2021 r. równy był 3% wartości sprzedaży. Na pytanie TPR, dlaczego trzeba brać pod uwagę koszty z 2021 r., Ministerstwo Rozwoju i Technologii odpowiedziało, że chodzi o skierowanie pomocy do branż, w których duży koszt energii nie wynika wyłącznie ze wzrostu jej cen. To po co mydlić mleczarzom oczy i wciągać ich na listę uprawnionych, skoro wiadomo, że i tak pomocy nie dostaną? Czy nie chodziło o wsparcie dla firm, które poniosły ogromne koszty wzrostu cen energii?

Słyszymy z branży mleczarskiej, że zaproponowana interwencja na rynku masła i odtłuszczonego mleka w proszku, którą prowadzi Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych, jest praktycznie nie do ugryzienia i przyniesie mierne efekty. Ale dopiero po wyborach będzie można obiektywnie ocenić jej skutki. Nadal trwają lekkie podwyżki cen tłuszczu mlecznego. Cena jednostki tłuszczu to około 28 groszy, mleko pełne przerzutowe płaci nieco ponad 2 zł/l, zaś cena mleka chudego dochodzi do 94 groszy. Natomiast masło w blokach kosztuje 23 zł/kg. Jednak nadal słabo się handluje odtłuszczonym mlekiem w proszku.

Na zakończenie garść wyborczych ciekawostek

Z tego, co wiemy, jedynym kandydatem branży mleczarskiej do Sejmu jest Waldemar Wojciechowski, rolnik i członek rady nadzorczej OSM Łowicz, który startuje do Sejmu z listy Prawa i Sprawiedliwości – okręg Sieradz. Znamy go od lat i jesteśmy przekonani, że zadba o interesy polskiego rolnictwa i mleczarstwa. Jest ostatni na liście, ale pierwszy do roboty. Jednak najciekawiej zapowiada się pojedynek na odległość, który stoczy aż czterech ministrów rolnictwa sprawujących urząd w latach 2019–2023: Jan Krzysztof Ardanowski, Henryk Kowalczyk, Grzegorz Puda oraz obecny szef resortu rolnictwa Robert Telus. Jak myślicie drodzy Czytelnicy, kto z nich osiągnie najlepszy wynik?

Paweł Kuroczycki
fot. arch. red.

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
27. kwiecień 2024 11:14