Międzynarodowa gra o ziemniaki: Austria, Niemcy i Francja
Austriacy obrazili się na niemiecką grupę Metro AG. Poszło o to, że Niemcy handlują w Austrii francuskimi ziemniakami. W Polsce Metro prowadzi hale sprzedaży hurtowej Makro i sieć sklepów Odido. Co ciekawe w Niemczech Metro większość ziemniaków sprzedaje jako pochodzące z Unii Europejskiej, tylko w kilku przypadkach kraj pochodzenia to Niemcy.
Jak widać, handel nie przejmuje się pochodzeniem ziemniaków, ale może na nich nieźle zarobić. W jednej z francuskich sieci handlowych w Polsce można kupić ziemniaki w cenach od 2 do 4 zł/kg, przy cenie zbytu dla rolnika na poziomie 20 gr/kg, to 5 do 10% ceny detalicznej. Nie inaczej jest w innych branżach. Udział rolnika w cenie bochenka chleba to 10–15%, żywiec wieprzowy kosztuje 5 zł/kg a najtańsza kiełbasa śląska co najmniej pięć razy więcej. Jogurt naturalny, który mleczarnia sprzedaje po 90 groszy kosztuje w sklepie mniej więcej 2,5 zł. Mleczny wkład do niego wart jest około 16% ceny detalicznej.
Marże handlowe a pozycja rolnika na rynku
Niskie ceny skupu płodów rolnych, mięsa i mleka to raj dla handlu. Marże w sieciach handlowych dopiero teraz wystrzelą w kosmos. Detaliczne ceny żywności po wzroście inflacji w latach 2022–23 pozostały na wysokim poziomie. Natomiast ceny surowców znacząco spadły. Można więc będzie gnieść dostawców, domagać się kolejnych obniżek cen zbytu i organizować superpromocje. Masło na rynku europejskim kosztuje 20 zł/kg. A w sklepach (poza promocjami) ceny wynoszą 6–7 zł/200 gr, czyli 30–35 zł/kg.
Przejrzystość zarobków rolników - francuska innowacja
Francuzi w październiku 2025 r. rozpoczęli długo przygotowywany eksperyment polegający na tym, że na opakowaniach z żywnością prezentowana jest informacja o tym, ile wynosi zarobek rolnika ze sprzedaży wołowiny, wieprzowiny, baraniny i koziny, świeżych owoców i warzyw, mleka, jogurtów, napojów fermentowanych, śmietany, masła i serów oraz jaj.
Kolejne polskie rządy, bez względu na to, którą stronę sceny politycznej reprezentowały, poległy w walce z sieciami handlowymi. Nawet, jeśli idąc do wyborów bardzo zdecydowanie deklarowały, że zrobią z nimi porządek. Może więc choć spróbować rozwiązania francuskiego, niech ludzie wiedzą ile zarabiają ci, co orzą, sieją, doją i karmią. Może i nie wzbudzi to wielkiego współczucia w mieszkańcach miast robiących zakupy w Lidlach i Biedronkach. Jednak pomoże choć trochę zrozumieć problemy rolników i uświadomi, kto na żywności zarabia najwięcej.
Polityka a prawdziwe problemy rolnictwa
Niestety, dziś rolnictwo i przetwórstwo w mediach sprowadza się do problemu działki w Zabłotni, po której ma jechać kolej z CPK oraz musów w tubkach, które na potrzeby kampanii wyborczej ze zniżką (1500 szt. za 750 zł) kupił były minister Robert Telus. Przypomina to czasy, kiedy dyskusję o problemach całego rolnictwa, które rocznie eksportuje żywność wartą 50 miliardów euro, zdominował los stadniny koni w Janowie Podlaskim, która w 2024 r. sprzedała konie warte niespełna 3 mln zł. Jakbyśmy nie mieli żadnych poważnych problemów w produkcji i przetwórstwie żywności.
A swoją drogą, to warto zwrócić uwagę jak ogromną rolę odgrywają te tubki z musami w naszej polityce. Najpierw była dęta afera z alkotubkami (jesień 2024), minął rok i tubki tryumfalnie wróciły na pierwsze strony gazet i do wieczornych wiadomości. Trzeba ustanowić nagrodę za polityczną bzdurę roku. Powinna nią być Złota Alkotubka.
Holandia wycofuje się z produkcji mleka - wyzwania i perspektywy
Przenieśmy się do Holandii, kraju, w którym miasta nadały nazwy serom – Gouda, Edam i Maasdam. Holendrzy stwierdzili, że wystarczą im miasta, serów już nie potrzebują. Uruchomili więc program wykupu gospodarstw rolnych zajmujących się m.in. produkcją mleka. Do lipca 2025 roku 1577 hodowców bydła złożyło tam wnioski o udział w jednym z dwóch programów wycofywania z produkcji i 90% tych wniosków zostało zatwierdzonych. Programy objęły również 570 producentów świń i 240 drobiarzy. Holendrzy przewidują, że spowoduje to spadek produkcji mleka o 1,5 mld l do 2030 r. Po raz pierwszy od 45 lat pogłowie trzody spadło tam poniżej 10 mln sztuk. Ci, którzy rezygnują, nie mogą uruchomić produkcji na terenie Unii Europejskiej. Ale na Ukrainie będą mogli, bo do Unii przecież nie należy. Podobno wielu wybiera także Norwegię.
Dodatkową zachętę do likwidacji gospodarstw odczują od nowego roku, bo kończy się okres przejściowy na dawkowanie azotu. Obecnie mają oni 190 kg/ha, a od stycznia 2026 r. ten limit spadnie do 170 kg/ha. To ciekawe obserwować, jak własny rząd likwiduje jedną z najbardziej dochodowych branż spożywczych na świecie. Holendrzy już teraz zastanawiają się jak wykorzystać bardzo rozbudowane moce przetwórcze w swoich mleczarniach. Nieładnie jest cieszyć się z cudzego nieszczęścia. Oby podobne pomysły nie wpadły do głowy polskim politykom.
Paweł Kuroczycki
redaktor naczelny Tygodnika Poradnika Rolniczego
fot. red.
