StoryEditorInterwencje

Kontraktowe niewolnictwo

05.09.2018., 14:09h
Manipulowanie dokumentami o zdrowiu warchlaków i dostarczanie zwierząt o wątpliwym statusie. Nie wywiązywanie się z warunków podpisywanych z rolnikami umów, obciążanie ich nieuzasadnionymi kosztami. Sądowe procesy, w których firmy domagają się ogromnych kwot za prowadzony na ich zlecenie tucz trzody chlewnej. Rolnicy rejestrują stowarzyszenie, które ma ich bronić przed nieuczciwymi firmami specjalizującymi się w tuczu kontraktowym.
Producenci trzody chlewnej, z którymi rozmawiamy przestrzegają, aby nie podpisywać jakichkolwiek umów na dostarczanie warchlaków do dalszego tuczu na zlecenie firm zajmujących się obrotem zwierząt. Ich doświadczenia wskazują, że działalność spółek, których kapitał pochodzi z Europy Zachodniej, prowadzi do likwidacji i bankructwa polskich gospodarstw rodzinnych.

Schemat ich działania jest następujący. Firmy zachęcają rolników do podpisywania umów na prowadzenie na ich zlecenie tuczu warchlaków. Początkowo warunki są niezwykle zachęcające. To jednak tylko pozory, ponieważ zamiast obiecywanych warchlaków o wysokim statusie zdrowotnym trafiają do nich często zwierzęta wybrakowane. Koszty leczenia oraz zwiększonego zużycia paszy przerzucane są na rolników. Gospodarstwa obciążane są fakturami za ponadnormatywne zużycie paszy.


Atrakcyjne obietnice


Zaproponowano mi, abym do swojej chlewni przyjął warchlaki do tuczu na zlecenie jednej z firm pochodzącej z Niemiec. Zgodnie z umową miały to być zwierzęta o potwierdzonym wysokim statusie zdrowotnym. Spółka zajmuje się między innymi sprowadzaniem warchlaków z Danii. Umowa miała polegać na tym, że ja biorę od nich zwierzęta w wadze około 30 kg. Płacę ustaloną w umowie stawkę. Zobowiązałem się także do zakupu od nich paszy oraz na ich opiekę weterynaryjną. Firma obiecała stawkę gwarantowaną za świnie w wysokości 7,3 zł za kg (poubojowo). Za nic nie miałem płacić. Po zakończonym cyklu miało nastąpić ostateczne rozliczenie. Firma więc miała sobie potrącić za dostarczone warchlaki, paszę i opiekę weterynaryjną. Po uwzględnieniu kosztów miała zostać solidna kwota stanowiąca dochód dla mojego gospodarstwa. Obietnice były bardzo atrakcyjne. Niestety później okazało się, że rzeczywistość  w żadnym stopniu z nimi się nie zgadzała – mówi nam jeden z naszych Czytelników, który prosi, aby nie ujawniać jego nazwiska.

Do redakcji Tygodnika Poradnika Rolniczego zgłosiło się kilkunastu rolników, którzy z kilkoma firmami podpisali umowy związane z prowadzeniem na ich zlecenie tuczu trzody chlewnej. Spółki te po realizacji umowy stwierdzały, że działalność ta wygenerowała ogromne koszty, a ich finansowe skutki ponoszą rolnicy. Występują na drogę sądową i domagają się pokrycia należności. Nasi Czytelnicy dowodzą, że roszczenia wobec nich są nieuzasadnione. W sądzie w Toruniu zapadło kilka prawomocnych wyroków w takich sprawach. Wszystkie korzystne dla rolników.

Niektóre sprawy nadal się toczą, gdyż firmy korzystają z prawa do odwołania do kolejnej instancji. Opiekę prawną w sprawach o tucz kontraktowy świadczy Kujawsko-Pomorska Izba Rolnicza.

Pierwszy cykl produkcyjny odbył się bez zarzutu. Firma wywiązała się ze swoich zobowiązań. W ubiegłym roku po zakończonym pierwszym tuczu i dostarczeniu ponad 1 tys. świń zamówiłem kolejne. Podobną ilość. Samochody ze zwierzętami przyjechały w nocy. Warchlaki nie były zgodne z zamówieniem. Kierowcy nalegali, aby je szybko rozładować, gdyż się śpieszą. Grożono mi, że jeśli tego nie zrobimy, to wezwą policję. Na moje pytanie, dlaczego warchlaki mają kolczyki z niewłaściwymi numerami usłyszałem, że kierowca w godzinę może założyć świniom dowolny kolczyk. Decyzję o rozładunku podjąłem dopiero po tym, jak przedstawiciel firmy mailowo poinformował mnie, że pokryje koszty leczenia zwierząt, zużycia paszy oraz ponadnormatywnych upadków. Dodatkowo o 50 zł miała zostać obniżona cena każdego tucznika. Po dwóch tygodniach przyszła faktura nieobejmująca naszych ustaleń. Składałem reklamacje, na które nie otrzymałem odpowiedzi. Do dziś też nie otrzymałem dokumentów wagowych. Tuczniki miały mieć ponad 30 kg, a w mojej ocenie miały niewiele ponad 20 kg. Dlatego też złożyłem do prokuratury zawiadomienie o możliwości nielegalnego obrotu warchlakami – informuje nas poszkodowany rolnik.


  • Ryszard Kierzek,  prezes Kujawsko-Pomorskiej Izby Rolniczej:

    Problemy te dotyczą sporej grupy rolników z północnej części województwa. Informowali oni nas, że mają ogromne problemy związane z dostarczanymi warchlakami. Koszty tuczu były przerzucane na rolników, a zamiast ceny gwarantowanej za kilogram żywca płacono stawkę dnia. W Izbie udało nam się stworzyć system doradztwa prawnego dla rolników. Jest on bezpłatny. Zatrudnionych zostało dwóch prawników, którzy specjalizują się w kwestiach rolnych. To jak był on potrzebny, pokazała sprawa umów na tucz. Sądy uznają, że ich konstrukcja była niekorzystna dla rolników, roszczenia wobec nich zostały oddalone. Nie muszą ich płacić. System wsparcia prawnego w Izbie jest do dyspozycji wszystkich rolników. W tej chwili prowadzimy kilka spraw, w których rolnicy domagają się od innych firm uregulowania należności za dostarczony surowiec.



Wątpliwy status

Nasz Czytelnik z powodu przyjęcia warchlaków do dziś ponosi konsekwencje. Same koszty leczenia wyniosły ponad 20 tys. zł. Chore warchlaki zjadły więcej paszy. Zgodnie z umową można było stosować tylko paszę dostarczaną przez firmę, która zleciła tucz. Dodatkowe zużycie wiązało się z wydaniem kolejnych 60 tys. zł. Liczba upadków w stadzie liczącym 1,2 tys. tuczników wyniosła około 50 szt. przy 8 szt. w porównaniu z cyklem poprzednim, kiedy to otrzymał dobre  warchlaki.

Walczyłem o swoje, ale stwierdzili, że sprawiam zbyt duże kłopoty. Po zakończonym tuczu przysłano mi refakturę i domagano się, abym wpłacił na konto dostawcy prosiąt niemal 100 tys. zł. Nie zgodziłem się na to. Uznałem, że taka faktura nie ma żadnego prawnego uzasadnienia – opowiada rolnik.

Firmy zlecające tucz stosują szereg mechanizmów zabezpieczających swoje interesy. Przede wszystkim stado zostaje przewłaszczone. Niektóre firmy żądają podpisywania weksli lub domagają się zabezpieczeń w postaci wpisu do hipoteki gospodarstwa.

Przysłano mi kolejną fakturę, w której żądano ode mnie ponad 360 tys. zł za warchlaki. Sztuka była wyceniona na 260 zł. A przecież obiecano mi, że cena zostanie obniżona o 50 zł. Nie zgodziłem się na taki dyktat – opowiada rolnik.


Fot. Dominika Stancelewska
  • Firmy dostarczały rolnikom warchlaki marnej jakości, a następnie domagały się pokrycia dodatkowych kosztów ich leczenia i karmienia

Wtedy firma postanowiła skorzystać z dokumentów, które zostały wcześniej podpisane. Gospodarstwo przed rozpoczęciem tuczu zgodziło się bowiem na podpisanie weksla in blanco. Został więc złożony przeciw rolnikowi pozew do sądu o zapłatę przez niego 500 tys. zł. Automatycznie też zostały zamrożone pieniądze gospodarza na koncie. W pierwszej instancji sędzia uznał, że taka kwota jest zupełnie nieuzasadniona. Zwolnił większą część pieniędzy, pozostawiając na ewentualne zobowiązania jedynie kilkadziesiąt tysięcy złotych. Sprawa jest w toku.


Dopłacił 20 tysięcy złotych

Przedstawiciel firmy jeździł do nas i namawiał do tego, aby podpisać umowę na tucz. Warunki na papierze były bardzo atrakcyjne. To był 2014 r. Wziąłem 200 szt. warchlaków. Zapisana została umowa gwarantowana, że poubojowo będą płacić 7,2 za kg. Oddałem świnie zgodnie z zapisami umowy. Okazało się, że nie zostały one wycenione na 7,2 zł tylko 5,8–6 zł/kg. Po wszystkim do gospodarstwa przyszła faktura, z której wynikało, że mam do zapłacenia jeszcze 20 tys. zł – opowiada kolejny rolnik.

Tłumaczono mu, że choć oddał tuczniki dobrej jakości i właściwej mięsności, nie może otrzymać stawki 7,2 zł za kg z powodu wybuchu ASF i embargo wprowadzonego przez Rosję. Producent świń został pozwany do sądu. Firma domagała się, aby spłacił wymyślone przez nią zobowiązania. Sąd w Toruniu prawomocnie uznał, że żądania o płatność są nieuzasadnione. W całym województwie kujawsko-pomorskim takich procesów toczyło się co najmniej kilka. Rolnicy wygrywali. Korzystali przy tym z pomocy prawnej KPIR.

Rolnicy poinformowali nas, że dziwnych sytuacji związanych z tuczem nakładowym zdarzało się więcej. Do jednego z poszkodowanych hodowców przyjechał przedstawiciel firmy, od której wcześniej wziął warchlaki do dalszego tuczu. Dostał do podpisu pustą kartkę. Rolnik naiwnie złożył swój podpis i dopiero po tym zapytał, po co to. W odpowiedzi usłyszał tylko, że dowie się za kilka dni. Po tym czasie do gospodarstwa przyszła korespondencja. Wynikało z niej, że podpisał się pod wekslem opiewającym na ponad 100 tys. zł. Miał on być zabezpieczeniem umowy tuczu. Po jego zakończeniu firma uznała, że rolnik ma wobec niej zobowiązania. Wykonalność weksla rozpatruje zaś sąd.



Doradztwo prawne

Problemy te dotyczą sporej grupy rolników z północnej części województwa. Informowali oni nas, że mają ogromne problemy związane z dostarczanymi warchlakami. Koszty tuczu były przerzucane na rolników, a zamiast ceny gwarantowanej za kilogram żywca płacono stawkę dnia. W Izbie udało nam się stworzyć system doradztwa prawnego dla rolników. Jest on bezpłatny. Zatrudnionych zostało dwóch prawników, którzy specjalizują się w kwestiach rolnych. To jak był on potrzebny, pokazała sprawa umów na tucz. Sądy uznają, że ich konstrukcja była niekorzystna dla rolników, roszczenia wobec nich zostały oddalone. Nie muszą ich płacić. System wsparcia prawnego w Izbie jest do dyspozycji wszystkich rolników. W tej chwili prowadzimy kilka spraw, w których rolnicy domagają się od innych firm uregulowania należności za dostarczony surowiec – informuje Ryszard Kierzek, prezes Kujawsko-Pomorskiej Izby Rolniczej.

Do wskazanych przez naszych Czytelników firm wysłaliśmy pytania dotyczące realizacji przez nie umów tuczu podpisywanych z rolnikami. Jeśli otrzymamy odpowiedzi, zamieścimy je na łamach Tygodnika Poradnika Rolniczego.

Firmy nie dotrzymują warunków umowy, którą dają do podpisu. Próbują wpędzić rolników w łańcuch zależności i powiązań. Zapewniają, że straty spowodowane warchlakami złej jakości będzie można odrobić w kolejnym cyklu. To jednak tylko zacieśnia pętlę zadłużenia. Najbardziej zdesperowani hodowcy sprzedają ziemię, aby uregulować niesłusznie powstałe zobowiązania. Radzimy, aby nie bać się przysyłanych do gospodarstw przez firmy przedsądowych wezwań do zapłaty i korzystać z pomocy prawnej Izb Rolniczych. Sprawy w sądzie są do wygrania. Trzeba jednak odpowiednio się bronić. To po stronie firm jest obowiązek udowodnienia, że zobowiązania powstały słusznie. Trzeba pilnować dokumentacji. Niezbędna jest wnikliwa kontrola jakości paszy, dokumentów wagowych i świadectw zdrowia oraz kolczyków. Nie zgodzimy się na to, aby polski rolnik był poddanym zachodnich firm, które handlują prosiętami – zapowiadają przedstawiciele Stowarzyszenia.

Tomasz Ślęzak
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
29. kwiecień 2024 01:52