StoryEditorFelietony

Nieciekawe czasy

30.07.2018., 17:07h
Niespotykany lament podniosły niedawno media w związku z tzw. aferą konserwową. Dowiedzieliśmy się, że mięso pochodzące ze stref, gdzie wystąpiły ogniska afrykańskiego pomoru świń, którego rzekomo nikt nie chciał kupić, zapakowano w wojskowe konserwy.

Afera konserwowa ma swoje plusy?

Żołnierze – studenci jednej z wojskowych uczelni dowiedziawszy się od kucharza, co to za mięso, zbuntowali się i odmówili jedzenia zawartości konserw. Przy okazji usłyszeliśmy o świńskim lobby, pazernych rolnikach i konserwowym spisku.

Nikt nie zająknął się nawet, że skupione z niebieskich stref świnie musiały być zdrowe, surowiec poddano obróbce cieplnej w temperaturze powyżej 80oC, aby zabić ewentualnego wirusa ASF, ale i dlatego, że tak się produkuje konserwy mięsne. Nikt nie wyjaśnił, jaka była sytuacja rolników, którzy trzymali w chlewniach przerośnięte, 150-kilogramowe świnie. Nikt nie zająknął się nawet o wykorzystujących ich sytuację firmach, które były gotowe kupić te tuczniki za pół ceny, albo i taniej. Dopiero układ rządu z przetwórcami pozwolił skupić świnie po w miarę uczciwych cenach i przerobić je.

Afera konserwowa ma jednak jeden „plus dodatni”, jak mawiał Lech Wałęsa. Szeroka opinia publiczna dowiedziała się, że istnieje problem ASF, z którym borykają się producenci trzody.

Kredyty klęskowe to za mało

Nie sposób nie wspomnieć dziś o suszy, to niestety „plus ujemny”. Apelujemy o specjalną pomoc dla rolników poszkodowanych przez suszę. Kredyty klęskowe nie wystarczą. Wiązanie przyznania pomocy z warunkiem ubezpieczenia upraw w tym roku się nie sprawdza, bo od suszy, ze względu na koszty, nikt się u nas nie ubezpiecza. Są w Europie systemy pozwalające finansowo zabezpieczyć rolników przed skutkami suszy, o czym pisaliśmy. Oby tegoroczna klęska nie poszła na marne i skłoniła posłów oraz rząd do zastanowienia się nad wprowadzeniem systemów, które z powodzeniem funkcjonują w Austrii a zwłaszcza w Hiszpanii, która do szczególnie deszczowych krajów nie należy.

Przy okazji warto wspomnieć o sygnałach docierających do nas od Czytelników, dotyczących systemu sygnalizacji suszy. Jest on równie niedoskonały jak w 2015 r., kiedy również borykaliśmy się z tym zjawiskiem. Znów słyszymy, że choć zboże wyschło, rolnik poniósł straty, to na terenie gminy suszy nie ogłoszono, i tak dalej. Potrzebujemy więcej stacji meteo.

Bolączka polskiego mleczarstwa

„Obyś żył w ciekawych czasach” – brzmi chińskie przysłowie, a według niektórych przekleństwo. Takie czasy nadchodzą w polskiej branży mleczarskiej. Będą to czasy konsolidacji. Trudno dziś powiedzieć, kto na niej zyska, a kto straci. Przykłady Arli lub Fonterry pokazują, że tworzenie wielkich spółdzielni mleczarskich nie gwarantuje wysokich cen skupu mleka. Jedna lub dwie wielkie spółdzielnie w Polsce sprawy nie rozwiążą, nie zapłacą za mleko, jak Piątnica, bo Polacy spożywają za mało nabiału. Tak długo, jak będziemy uzależnieni od eksportu, przemożny wpływ na nasz rynek będzie miała sytuacja na rynku światowym. I tu jest klucz do rozwiązania najważniejszych bolączek polskiego mleczarstwa.

A jeśli już jesteśmy przy rynku światowym, to na giełdzie mleczarskiej Global Dairy Trade, ceny masła i mleka w proszku na ostatniej sesji spadły, i to dość znacznie. Na niewiele zdają się ciągle wysiłki Unii Europejskiej, która sprzedaje swoje zapasy odtłuszczonego mleka w proszku. Na ostatnim przetargu właściciela zmieniło około 23 tys. ton, czyli o połowę mniej niż miesiąc wcześniej, za to po wyższych cenach (1195 euro/t wobec 1155 euro/t). W unijnych magazynach pozostało więc około 320 tys. t OMP. Góra proszku jeszcze długo będzie przytłaczać europejskie mleczarstwo. Choć długoterminowe prognozy dla tej branży są dobre, to rolnik wypłatę za mleko otrzymuje przecież co miesiąc.

Krzysztof Wróblewski
Paweł Kuroczycki
redaktorzy naczelni
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
28. kwiecień 2024 07:35