StoryEditorWiadomości rolnicze

Posłowie nie chcą rozmawiać

10.03.2015., 10:03h
Minister Marek Sawicki łajając w mediach protestujących rolników twierdzi, że zamiast zajmować drogi powinni usiąść do rozmów o trudnej sytuacji w rolnictwie. Za tą radą poszli rolnicy z gminy Koneck. Wysłali zaproszenia do regionalnych parlamentarzystów i poprosili o przyjazd. Chcieli w ten sposób poinformować posłów, co ich boli, dotyka i jak trudno gospodaruje się, kiedy dzika zwierzyna dokonuje inwazji na ich plantacje. Aż trudno uwierzyć, ale w roku wyborczym pofatygował się do nich tylko jeden poseł.

Rolnicy w powiecie aleksandrowskim stwierdzili, że być może minister rolnictwa ma rację. Po co protestować lepiej rozmawiać. Oczywiście zdawali sobie sprawę, że o przyjeździe do nich ministra lub któregoś z wysokich urzędników nie mają nawet, co marzyć. Dlatego też poprosili o pomoc reprezentujących region kujawsko–pomorski parlamentarzystów. Łudzili się, że informacje o ich trudnym losie zawiozą oni do Warszawy. 

– Zaproszenia wysyłaliśmy ponad politycznymi podziałami. Wszystko listem poleconym za zwrotnym potwierdzeniem odbioru. Wiemy, że dotarły do posła Zbigniewa Sosnowskiego i Eugeniusza Kłopotka z PSL, Domiceli Kopaczewskiej i Antoniego Mężydło z PO oraz Łukasza Zbonikowskiego i Jana Krzysztofa Ardanowskiego z PiS – wymienia Henryk Niemczyk, wiceprzewodniczący Rady Gminy w Konecku i jeden z organizatorów spotkania.

Niestety, na zaproszenie odpowiedział jedynie Jan Krzysztof Ardanowski. Pozostali posłowie nie przyjechali do Konecka usprawiedliwiając swoją nieobecność chorobą lub „ważnymi spotkaniami”.

Inwazja zwierzyny

Rolnicy chcieli prosić posłów o pomoc. Jak informowali, prowadzenie normalnej produkcji roślinnej jest w tej chwili dla nich niemożliwe. Wszystko przez inwazję dzikiej zwierzyny. Powiat aleksandrowski został przecięty przez autostradę A1. Okazuje się, że wybudowana za miliardy złotych, mająca spełniać szereg wymogów środowiskowych autostrada, ma zbyt mało przejść dla zwierząt. Normlanie jelenie i łosie z terenów Puszczy Bydgoskiej migrowały okresowo przez ich pola w kierunku Wisły nie czyniąc większych szkód. Teraz tak się nie dzieje. Przejść dla zwierząt jest zbyt mało a te, które istnieją, są zlokalizowane w nieodpowiednich miejscach. Jelenie, sarny oraz dziki pozostają po kujawskiej stronie niszcząc plantacje. Dlatego też rolnicy chcieli zapytać posłów, w jaki sposób chcą uregulować przepisy łowieckie tak, aby nie musieli oni ponosić kosztów utrzymania dzikiej zwierzyny. Z zaproszenia nie skorzystali parlamentarzyści rządowej koalicji. Był za to Jan Krzysztof Ardanowski były prezydencki doradca do spraw rolnictwa. Nie szczędził słów krytyki pod adresem ministerstwa rolnictwa.

– Myśliwi, jako jedyni mają w parlamencie reprezentacje ponad podziałami. Są w każdym klubie parlamentarnym. Dodatkowo na straży obowiązujących przepisów stoi rząd. Wielokrotnie na komisji rolnictwa mówiliśmy, że trzeba w sprawie szkód i polowań zmienić prawo. Kiedy mieliśmy gotowe projekty, zawsze na posiedzenia przychodzili przedstawiciele ministerstwa środowiska i rolnictwa twierdząc, że przepisy w sprawie szkód świetnie działają i nie trzeba ich zmieniać – opowiadał rolnikom Jan Krzysztof Ardanowski, wiceprzewodniczący sejmowej komisji rolnictwa. 

Poseł wspomniał, że wbrew zapowiedziom koła łowieckie na wschodzie kraju nie otrzymały wsparcia przy odstrzale dzików. 

– Dzika owszem można odstrzelić, lecz trzeba go zbadać na zawartość ASF. Trwa to kilka dni w tym czasie trzeba gdzieś tuszę przechowywać. Ministerstwo zapowiadało uruchomienie mobilnych chłodni, które miały jeździć po Podlasiu. Nic z tego nie wyszło, a myśliwi nie strzelają do dzików, bo im się to nie opłaca. Nie ma gdzie mięsa przetrzymywać, nie ma też chętnych zakładów, które byłyby w stanie pozyskane dziki z terenów zagrożonych pomorem przetworzyć. Populacja zaś rozmnaża się w najlepsze – opowiadał poseł.

Koniec produkcji mleka

Podczas spotkania rolnicy zwrócili uwagę na to, że nie ma żadnej polityki państwa wobec produkcji mięsa i mleka. Wspomniano, że jeszcze w 2007 r. pogłowie świń wynosiło 22 mln sztuk. Dziś jest poniżej 10 mln. Dramatycznie zapowiada się najbliższa przyszłość producentów mleka. Z końcem marca przestaje obowiązywać kwotowanie. Na rynku mają pozostać tylko duże gospodarstwa. 

– Kłopot w tym, że nikt w ministerstwie nie sprecyzował, co oznacza duże gospodarstwo? Co z takimi, które mają po 20–30 krów? Przeżyją tylko te, które liczą po 200–300 sztuk. Pytam się ministra czy przygotował jakieś inne rozwiązania dla tych, którzy będą musieli zlikwidować produkcję mleka. W odpowiedzi widzę, jak minister bezradnie rozkłada ręce i mówi, że sprawę załatwi wolny rynek – grzmiał w Konecku Jan Krzysztof Ardanowski.

 

Tomasz ŚLĘZAK

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
12. maj 2024 12:29