StoryEditorInterwencja

Problemy spółek wodnych można rozwiązać. W jaki sposób?

19.12.2021., 16:12h
Mimo powtarzających się lat mokrych i powodziowych przeplatanych suchymi stan rolniczych melioracji się nie poprawia. System jest bowiem tak skonstruowany, że rolnicy na spółki wodne płacą niechętnie, ponieważ spółki niewiele robią. Te ostatnie z kolei twierdzą, że nie mają pieniędzy, gdyż rolnicy nie płacą składek.

Wszyscy o tym mówią, choć w zaciszu gabinetów albo podczas nieoficjalnych rozmów

I wszyscy mają za to pretensje do rolników. Dlaczego? Gdyż w większości gmin gospodarze nie płacą składek na rzecz spółek wodnych. Te zaś bez ich pieniędzy są niedoinwestowane, a w konsekwencji niewydolne technicznie, mobilnie, organizacyjnie, finansowo, aby realizować choćby w podstawowym zakresie tak zasadnicze prace jak wykaszanie rowów melioracyjnych.

W tak tragicznej sytuacji nikt nie marzy już o tak poważnych sprawach jak ochrona przeciwpowodziowa, melioracje czy prowadzenie racjonalnej gospodarki na terenach zmeliorowanych.  

To ma swoje dalsze, długoterminowe konsekwencje, które odciskają się piętnem gdy nadchodzą ulewy, czyli często brak możliwości wjazdu na pole, gdzie ciągnik z maszyną mogą zakopać się błocie, to ogromne straty na polach w wyniku pogodowych anomalii, to straty w zabudowaniach i w zebranych plonach, gdy deszcz z błotem zalewają wsie.

Spółki wodne na skraju opłacalności

Ale spółek wodnych, które dysponują czasami wręcz symbolicznymi budżetami i są w fatalnej sytuacji finansowej nie stać nie tylko na bieżącą działalność, nawet zapewnienie tak podstawowego wykaszania rowów, ale także i to jest jeszcze poważniejszy problem na rozwój. Jest on możliwy poprzez aplikowanie o fundusze z różnego rodzaju programów, nie tylko UE, ale również ARiMR. Są one jednak tak biedne, iż nie mają środków finansowych, nawet 20 procent własnego wkładu potrzebnego do realizacji tego rodzaju przedsięwzięć inwestycyjnych.

A dzieje się tak właśnie dlatego, że bardzo wielu rolników nie płaci nawet skromnych składek na rzecz spółek. Bez ich regularnych wpłat spółki nie tylko nie mogą normalnie funkcjonować, a o ich rozwoju np. zakupie sprzętu i zatrudnieniu ludzi, którzy wykonywaliby część prac nie ma co mówić.

I tutaj koło niemożności zamyka się. Tym bardziej, że rolnicy nie chcą płacić nawet skromnych składek po kilka kilkanaście złotych od hektara upraw, bo nie widzą żadnych działań spółek.

Co więcej w wielu gminach w ogóle nie ma spółek wodnych, a więc w ogóle nie ma jakiejkolwiek gospodarki melioracyjnej.

W rezultacie np. podtopienia wiosek choćby po deszczach nawalnych albo zalewanie pól po ulewach będzie ciągle standardem na wsi w Polsce.

Na szczęście nie zawsze i nie wszędzie tak jest

Choć powoli i stopniowo powyższy czarny scenariusz zmienia się na Opolszczyźnie, gdzie Izba Rolnicza konsekwentnie go zmienia. Rolniczy samorząd próbuje temu zaradzić, bo tam tego rodzaju problemy dotyczą nawet połowy spółek wodnych, a tym samym połowy regionu jaki powinny obsługiwać. 

Marek Froelich, prezes Izby Rolniczej w Opolu mówi dyplomatycznie o słabej kondycji spółek wodnych, ale jako jednego z winowajców tego stanu rzeczy wskazuje także na rolników i mieszkańców wsi, którzy w niewielkiej części płacą składki na rzecz spółek czyli 5 zł. za posesje i 10 zł. za hektar ziemi uprawnej. 

Mimo to próbuje znaleźć panaceum na zmianę tak fatalnego stanu rzeczy… i w coraz większym stopniu udaje mu się to, bo w regionie jest coraz więcej dobrych przykładów.

 - W naszej spółce ściągalność składek jest na poziomie dziewięćdziesięciu procent, tylko niektórzy z rolników nie płacą – cieszy się Kazimierz Morawiec z Samodzielnej Miejsko – Gminnej Spółki Wodnej w Byczynie (powiat kluczborski). – Ale wiem, że jest różnie w różnych miejscowościach. Sytuacja różnie się przedstawia.

Składek w wysokości 20 złotych od hektara rocznie nie płacą tylko rolnicy, którzy nie są mieszkańcami gminy i kupili na jej terenie grunt.

Są pieniądze na działalność

Jeszcze niedawno było dużo gorzej, bo spółka była w bardzo złej sytuacji finansowej, ale od momentu kiedy składki zaczęli płacić spółka zaczęła coraz lepiej zajmować się swoimi podstawowymi działaniami. Do płacących dołączyły także dwa nadleśnictwa Lasów Państwowych. A to od dwóch trzech lat daje możliwość dofinansowania przez Urząd Wojewódzki i dofinansowania z ARiMR.  

Dobrym przykładem jest tutaj jeden z ostatnich zakupów ciągnika, który dofinansowała ARiMR i spółka mogła kupić ciągnik za 50 tys. zł.

Płacić powinni wszyscy, nie tylko rolnicy

Zdaniem rolnika i członka spółki płacić powinni wszyscy czyli także mieszkańcy poszczególnych wsi, a pracujący w mieście, bo przecież oddziaływanie rowów melioracyjnych jest w granicach 100 - 200 metrów, a więc przypadku nawalnych deszczy ratuje także ich domy, zaś rolnikom oczywiście domostwa i zabudowania gospodarcze

 - Sam byłem sceptyczny w sprawie płacenia składek, ale kiedy zobaczyłem, że daje to stopniowo dobre rezultaty zacząłem płacić, bo skoro spółka ma pieniądze i coraz lepiej pracuje to warto płacić składkę, gdyż widzę po prostu dobre efekty jej codziennego, stopniowego działania – przyznaje rolnik. – Płacę także dlatego, że dobrze funkcjonująca spółka może dużo uratować, w przypadku pogodowych anomalii można uniknąć w ogóle strat albo poważnie je zminimalizować. Można bardzo dużo uratować i zmniejszyć straty dzięki dobrze działającym melioracjom.

Dlatego niedawno spółka kupiła nowy sprzęt do udrażniania rur, przepustów.

Prawo idzie na rękę tym, którzy nie płacą

- Obecnie oprócz pieniędzy największy obecnie problem to prawo – wskazuje Elżbieta Starościak, (Główny specjalista w Wydziale Ochrony Środowiska i Leśnictwa Urzędu Miejskiego w Kluczborku), która z ramienia Burmistrza Miasta Kluczborka ściśle współpracuje z Zarządem Spółki Wodnej Gminy Kluczbork. I od razu dodaje: Przepisy ustawy Prawo wodne określają dobrowolne członkostwo w spółkach wodnych, co z pewnością ogranicza wpływy środków na rzecz konserwacji urządzeń melioracyjnych. Ponieważ nie ma obowiązku, żeby każdy rolnik, mieszkaniec wsi czy inny użytkownik gruntów rolnych miał płacić składkę do spółki wodnej, brakuje środków na utrzymanie rowów, naprawę przepustów i urządzeń piętrzących bądź konserwację i wymianę urządzeń drenarskich.

Widzi także inne problemy, bo obecnie dużo mówi się również o retencji korytowej, ale w tym przypadku nie tylko rowy powinny posiadać należyty stan techniczny, ale również ich odbiorniki, czyli rzeki. A one teraz, w większości - w obrębie gruntów rolnych, są w opłakanym stanie.

 - Spółka boryka się również z problemami w terenie podczas prowadzenia prac. Ustawa jasno określa, że każdy właściciel czy użytkownik gruntu musi umożliwić wykonanie konserwacji urządzeń melioracyjnych. Jednak przystępując do prac po żniwach nie zawsze można pogodzić wszystkich rolników. Każdy ma inne uprawy i w innym okresie dokonuje zbiorów, a Spółka uzależniona jest od środków i wykonawców. Musi więc wybrać najlepszy moment, aby nie zniszczyć zbyt dużej ilości plonów lub zasiewów – relacjonuje Elżbieta Starościak. 

Mimo wielu różnych trudności i choć Kluczborska Spółka liczy tylko ponad trzystu członków, to może pochwalić się bardzo dobrą ściągalnością składek, gdyż w roku 2020 kształtowała się ona na poziomie 93%, a poprzednie lata były również na tak wysokim poziomie. Tam też składki są ustalane w wyważony sposób, bo od 2012 roku do 2020 roku składka członkowska wynosiła 20 zł od 1 hektara. A teraz, w roku 2021r. na Walnym Zgromadzeniu Spółki Wodnej podjęto uchwałę o podniesieniu składki na 25 zł za 1 hektar.     

Dzięki takiej współpracy z rolnikami – członkami Spółki – jej władze uzyskują dotacje na utrzymywanie urządzeń wodnych z Opolskiego Urzędu Wojewódzkiego oraz z Gminy Kluczbork. 

 - Burmistrz Kluczborka, każdego roku, przeznacza w  swoim budżecie  środki na dotację dla spółki wodnej w wysokości trzydziestu tysięcy złotych, a to już znacznie poprawia jej sytuację finansową – informuje Elżbieta Starościak. - Pomoc finansową  proponuje  również ARMiR, ale jest to forma refundacji, z przeznaczeniem na zakup sprzętów i urządzeń. Jednak zdecydowanej większości spółek  nie stać na tak duże inwestycje i późniejsze oczekiwanie na refundację poniesionych kosztów. Byłoby zupełnie inaczej, gdyby oferowana pomoc była w formie dotacji, dofinansowania w jakimś procencie, premii bądź kredytu.

Jeszcze inny problem to kwoty dotacji dla spółek wodnych z Opolskiego Urzędu Wojewódzkiego, które znane są dopiero w drugim półroczu.

Jak ściągać zaległości od członków spółek wodnych?

- Brakuje również jasnych i prostych przepisów wykonawczych związanych ze ściąganiem zaległości od członków spółek wodnych. Dotyczy to także postępowania w myśl art.454 ustawy Prawo wodne dotyczącego naliczania świadczeń na rzecz spółek od osób niebędących jej członkami, a korzystających  z urządzeń wodnych, których konserwacje wykonała dana spółka – wyjaśnia pani Elżbieta. I mówi: W wielu sytuacjach niezbędna byłaby pomoc prawna  dla spółek zorganizowana na poziomie wojewódzkim, powiatowym czy też przez Wody Polskie. Pomogłoby to w rozwiązaniu problemów związanych z działalnością spółek.

Według niej kwestia należytego utrzymywania urządzeń wodnych, retencja, dbałość o jej stan chemiczny - powinna być wspólnym interesem wszystkich użytkowników gruntów rolnych, ale też mieszkańców i prowadzących działalność na terenach wiejskich i miejskich.

Jednak mimo takich trudności przynajmniej te spółki w poważnym stopniu realizują swoje zadania nie na papierze, ale w rzeczywistości, a rolnicy widząc to coraz chętniej i w coraz większym stopniu płacą składki, bo po prostu widzą efekty ich pracy.

Marek Froelich ciągle nie jest do końca zadowolony z pracy spółek i stąd ciągle zabiega o ich rozwój.

Dlatego niedawno przedstawił wnioski Izby Rolniczej w Opolu do wojewody, które opracował wspólnie z grupą roboczą Zespołu Wojewody Opolskiego ds. strat w rolnictwie wywołanych na skutek negatywnych zjawisk atmosferycznych. To m.in.: wprowadzenie pomocy finansowej na działalność spółek wodnych w formie dotacji lub premii, a nie refundacji poniesionych kosztów; ułatwienie pozyskiwania funduszy przez spółki wodne z dotacji Wojewody Opolskiego; opracowanie wzorcowego statutu dla spółek wodnych; wprowadzenie obligatoryjnej jednolitej składki na spółkę wodną za 1 ha fizyczny gruntów; umożliwienie spółkom korzystanie z ewidencji geodezyjnej, przynajmniej w zakresie danych dotyczących działki i kontaktu z jej właścicielem. 

Stan większości rzek uniemożliwia wprowadzenie retencji korytowej – nie tylko na rzekach ale przed wszystkim na rowach melioracyjnych. Problemem jest brak synchronizacji działań między spółkami a Wodami Polskimi; podczas budowy dróg niszczone są urządzenia wodne.

- To wszystko jest konieczne, bo tylko nasza wieś, Grudynia Mała była już kilka razy zalewana mułem, ale gdyby rowy były wyczyszczone do takich sytuacji by nie doszło – mówi Froelich. - Warto inwestować w te spółki, bo dzięki ich pracy poważnie ograniczymy straty w czasie suszy czy deszczy nawalnych i to nawet o pięćdziesiąt procent. Więc jest o co zabiegać. Pogoda nas coraz bardziej straszy i nie odpuszcza. W wielu miejscach udaje się nam rozwiązywać problemy spółek wodnych i poprawiać stan melioracji. Możemy to zrobić w całym województwie i kraju. Musimy tylko pracować razem i konsekwentnie.

Artur Kowalczyk
Fot. Artur Kowalczyk

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
28. kwiecień 2024 00:17