StoryEditorWiadomości rolnicze

Producenci bez paszy i pomocy

08.09.2015., 12:09h
Z szeroko nagłaśnianej „pomocy” dla rolników poszkodowanych przez susze niewiele gospodarstw skorzysta w województwie kujawsko-pomorskim. Wszystko przez całkowicie odrealnioną od rzeczywistości metodologię szacowania strat. W ostatnich dniach wśród rolników jeszcze większą furię od raportów IUNG wywołują wystąpienia telewizyjne Marka Sawickiego o 450 mln zł pomocy.

– To nawet nie będzie pomoc socjalna. Warunki jej otrzymania są tak nieprawdopodobne, że nawet, jeśli kukurydza na kiszonkę wyschnie u mnie na popiół i nie zbiorę ani kg sieczki to i tak do pomocy kwalifikować się nie będę. Wszystko dlatego, że według IUNG, suszy w kukurydzy u nas nie ma. Nie ważne, że ja nie będę miał czym żywić bydła – mówi TomaszBarski ze wsi Głęboczek w powiecie lipnowskim.

Rolnik uprawia 34 ha. Kłopotu z suszą w tym roku większych nie było w przypadku zbóż. Straty minimalne. Zresztą nim zaczęły się upały ziarno zdążyło dojrzeć. Gorzej z uprawami, które są źródłem paszy objętościowej dla bydła. Użytki zielone wyschły i przypominają azjatycki step. Kukurydza na kiszonkę praktycznie nie zawiązała kolb.

– Z mojej łąki w normalnych latach zbierałem około 90 balotów sianokiszonki. W tym roku było to tylko 50. A przecież pasza była przygotowana przed afrykańskimi upałami. Jeszcze gorzej jest z kukurydzą. Zbiorę 50% sieczki mniej niż zwykle. A przecież kukurydza nie ma kolb więc i ziarna. Wartość żywieniowa takiej paszy będzie znikoma. Już mogę szacować spadek produkcji mleka – twierdzi Barski.

Manipulowanie danymi

W jego gospodarstwie utrzymywane są 22 sztuki bydła, z czego 12 to krowy dojne. Mleko oddawane jest do ROTR Rypin. Rolnik uważa, że ministerstwo rolnictwa manipuluje opinią publiczną opowiadając, że pomoc będzie wynosić 450 mln zł a podczas suszy w 2006 r. rząd dla rolników przeznaczył tylko 230 mln zł.

– To jakaś manipulacja. Niech będzie 230 mln zł i teraz tylko niech minister zagwarantuje ceny paliwa, środków do produkcji i maszyn z 2006 r. Przecież przez 10 lat wartość realna złotówki się zupełnie zmieniła – uważa Tomasz Barski.

Wielu rolników twierdzi, że niesprawiedliwe jest dzielenie gospodarstw na ubezpieczonych i tych, którzy polis nie wykupili. Ci pierwsi, jeśli przekroczą magiczny próg 30% strat dostaną wyższe rekompensaty do hektara.

– To, że rolnik nie wykupił polis nie jest spowodowane faktem, że nie chciał ubezpieczyć upraw. Po prostu nie było go na to stać. Jesteśmy dwa razy poszkodowani. Najpierw nie byliśmy w stanie skorzystać z 50% składki do ubezpieczenia rolnego. Teraz zaś tracimy też przy pomocy socjalnej. Rozumiem, że warunkiem byłoby wykupienie ryzyka suszy. Jednak posiadanie takiej polisy jest w Polsce drogie i nierealne. Nawet gdybym miał uprawę ubezpieczoną od suszy, to nie dostałbym odszkodowania, bo IUNG w Puławach suszy w kukurydzy i użytkach zielonych nie stwierdził. Ten system jest chory a ministerstwo promuje firmy ubezpieczeniowe a nie wspiera rolników – uważa Tomasz Barski. 

Mimo że we wsi Głęboczek poważnych opadów nie było od tygodni, to rzadko, który rolnik przekroczył próg wynoszący 30%. Pewnym pocieszeniem jest to, że ministerstwo ogłosiło, że do szkód będzie można włączać koszty zakupu paszy.

– Tutaj znowu może okazać się, że ładnie to brzmi na konferencjach prasowych ministra. Szkoda, że ministerstwo nie podało czy koszt zakupu paszy będzie się wliczać każdemu hodowcy czy dopiero wtedy, kiedy IUNG na danym terenie stwierdzi, że jest susza w kukurydzy i na łąkach – mówi Tomasz Barski.

Brak monitoringu

Producent uważa, że także i pozostałe formy pomocy nie rozwiążą problemów rolników. Kredyty nawet te preferencyjne dla wielu gospodarstw nie są rozwiązaniem, gdyż nie stać ich na kolejne zadłużanie się. Odroczenie składki KRUS to rozwiązanie tymczasowe. Nie liczy się jako okres składkowy, więc i tak będzie trzeba to odpracować. Rolnik wątpi także, aby wójt był chętny do zwalniania z podatku rolnego. Gmina ma charakter rolniczy, nie ma przemysłu a rolnictwo ma swój udział w budżecie samorządu. 

– Nie ma paszy i będzie z nią kłopot. Hektar kukurydzy ziarnowej wyceniany jest na 5 tys. zł po to, aby go kupić od sąsiada i ściąć na kiszonkę. Tym bardziej boli, że władza nie uznaje, że suszy w kukurydzy nie ma. Dlaczego minister nie przyjedzie do nas i na własne oczy nie sprawdzi, jaka jest rzeczywistość. Dlaczego tak konsekwentnie wierzy w twórczość IUNG – zastanawia się Tomasz Barski.

Rolnika denerwuje też bałagan w systemie monitoringu suszy. Na początku lipca sołtys do gospodarstw dostarczył druki, na których rolnicy mieli zaznaczyć na ile wyceniają straty suszowe w uprawach. Producent w zbożach suszy nie zaznaczył, gdyż były znikome. Już wtedy jednak oszacował 30% straty w kukurydzy na kiszonkę i 50% w użytkach zielonych. Po kilku tygodniach został wezwany do urzędu gminy.

– Podsunięto mi protokół, w którym napisano, że mam 30% strat w życie i mieszance zbożowej. Urzędnicy stwierdzili bez przychodzenia do mnie na pole, że właśnie takie szkody są u mnie. Tylko dlatego, że jedynie w zbożach IUNG stwierdził występowanie suszy na naszym terenie. Tylko, że to nie była prawda. Takie polskie kombinowanie i obchodzenie systemu. Protokołu nie podpisałem, bo to byłoby nieuczciwe. Nieuczciwe jest też to, że według IUNG suszy w kukurydzy nie ma – uważa Tomasz Barski.

Z rolnikiem rozmawialiśmy 2 września. Dzień później na stronach internetowych IUNG pojawił się nowy komunikat monitoringu suszy. Instytut wreszcie uznał, że zagrożenie suszą rolniczą w uprawach kukurydzy na kiszonkę występuje we wszystkich województwach. Na Kujawach i Pomorzu na 179 gmin zagrożenie suszą w kukurydzy wystąpiło w 156 samorządach, jednak tylko na glebach lekkich i średnich. IUNG uważa, że na glebach bardzo lekkich kukurydzy nie powinno się siać. Nadal susza według Instytutu nie występuje w plantacjach ziarnowych kukurydzy w regionie. W przypadku buraków suszą zagrożone są tylko 23 gminy województwa.

 

Tomasz ŚLĘZAK

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
29. kwiecień 2024 20:55