WPR najlepszą polityką UE?
Podczas tegorocznego Europejskiego Kongresu Odnowy i Rozwoju Wsi redaktor naczelny „Tygodnika Poradnika Rolniczego” Paweł Kuroczycki przeprowadził rozmowę z byłym ministrem rolnictwa i rozwoju wsi Janem Krzysztofem Ardanowskim, który przedstawił swoje przemyślenia dotyczące Wspólnej Polityki Rolnej, która jego zdaniem, na początku była jedną z najlepszych polityk realizowanych przez Unię Europejską, bo dzięki niej rolnicy inwestowali, a ich praca stawała się lżejsza.
– WPR przyniosła zmiany w rolnictwie europejskim, zwiększyła jego produktywność, ułatwiła pracę rolnikom. Były inwestycje w środki do produkcji, maszyny, urządzenia, w tej chwili Rolnictwo 4.0. Dla UE można powiedzieć, że ta polityka, która była zmieniana, przyniosła efekt pozytywny. Europa stała się dużym producentem żywności, standardy europejskie są uważane na świecie za wzorcowe, możemy eksportować dużo tej żywności i taka polityka powinna być realizowana, ale na to są potrzebne środki – stwierdził Ardanowski.
WPR zmniejsza środki na rolnictwo
Ale jak przypomina Ardanowski, WPR od wielu lat zmniejsza środki przeznaczone na rolnictwo.
– Na początku było to 60-70% budżetu UE przeznaczone na wsparcie rolnictwa w pierwszym czy drugim filarze dla obszarów wiejskich. W tej chwili to jest 33% z tendencją zmniejszającą. Pomijając, że wartość pieniądza w tym czasie spadła. Budżet WPR zaczyna być coraz mniej znaczący i ma coraz mniejszy wpływ na rolnictwo europejskie – komentował Ardanowski, dodając, że UE, jak ognia boi się podejmowania działań mających na celu wzmocnienie europejskiego rolnictwa i wypłatę dodatkowych środków na wsparcie.
WPR ogranicza rolnictwo europejskie
Ardanowski nie przebierał w słowach, twierdząc, że w polityce europejskiej regularnie dochodzi do redukcji środków przeznaczonych na wsparcie rolnictwa i jednocześnie do jego ograniczania.
– To jest mój główny zarzut, w realnej polityce europejskiej jest redukowanie i ograniczanie rolnictwa europejskiego wbrew rolnikom, bo rolnicy twardo, prosto i wyraźnie mówią, że chcą produkować żywność dla mieszkańców Europy i na eksport i że są do tego przygotowani, że zainwestowali, mają odpowiednią wiedzę, polskie rolnictwo jest jednym z lepszych w Europie i chcieliby tę misję i funkcję wypełniać – przyznał Ardanowski.
KE nie słucha rolników
Jak stwierdził Ardanowski, KE nie słucha głosów rolników i podejmuje decyzje, które prowadzą ją w ślepy zaułek.
– KE nie słucha głosów rolników. Brnie w jakiś ślepy zaułek uzależnienia wyżywienia 500 mln osób mieszkających w UE, a przecież potrzebne są tysiące ton żywności codziennie, od żywności z innych kontynentów bądź innych regionów Europy, umowa Mercosur przecież tego dotyczy. Umowa z Ukrainą, która praktycznie bez ograniczeń celnych i kwot wchodzi na rynek UE. Przecież to zniszczy rolnictwo europejskie. Jeśli gospodarstwa upadną, niestety przewiduję, że dotknie to bardzo dużą liczbę gospodarstw, to one już się nigdy nie podniosą. To nie jest tak, że w rolnictwie można wrócić po jakimś czasie, to musi być jeszcze prowadzone z głową i przy odrobinie szczęścia wtedy gospodarstwo ma szansę przetrwać, natomiast jeżeli gospodarstwa, szczególnie towarowe, żyją z rynku i z tego, co wyprodukują i sprzedadzą na rynku, nie będą miały gdzie tego sprzedawać, bo napłynie żywność z Ameryki Południowej czy umów o wolnym handlu z innymi państwami tego świata. To jest koniec dla rolnictwa europejskiego, bo ono nie wytrzyma takiej konkurencji – stwierdził Ardanowski.
Europa dostosowuje się do Ukrainy?
Zdaniem Ardanowskiego to Europa dostosowuje się do Ukrainy, a powinno być na odwrót.
– Słyszę głosy pokrętne, że to Europa ma się dostosować do Ukrainy. Łamie to zasady niektórych krajów, które zawsze wchodząc, musiały się dostosować do UE. To rolnictwo na Ukrainie to nie jest żadne rolnictwo, to jest rolnictwo międzynarodowych, skorumpowanych oligarchów i międzynarodowego kapitału, który wziął duże kredyty w różnych bankach na świecie i teraz trzeba te pieniądze oddawać, więc jest presja na eksport do UE. Nie do innych regionów świata, gdzie ta żywność byłaby potrzebna: Północna Afryka, Bliski Wschód, Azja, Czarna Afryka, ale nie, tylko tu do Europy, no tu jest blisko, ceny lepsze, tylko że to wykończy rolnictwo europejskie – skomentował Ardanowski, dodając, że Polacy wciąż odczuwają skutki napływu zboża z Ukrainy do Polski, przez które dodatkowo została wypchnięta z rynków krajów południa Europy.
Ardanowski: słyszę bajania komisarza, że będziemy eksportować żywność do Japonii
Jak twierdzi Ardanowski, dochodzą go słuchy, że komisarz UE ds. rolnictwa Christophe Hansen rozważa eksport produktów rolno-spożywczych do Japonii, co wydaje się mu absurdalne, zważywszy na podejście tamtejszego rządu do rolnictwa.
– Słyszę jakieś bajania pana komisarza, że może eksport do Japonii. Po pierwsze Japonia to jest ok. 120 mln mieszkańców. Japonia bardzo chroni swoje rolnictwo, rolnictwo jest silnie wspierane i nikt tego nie kwestionuje. Ryż japoński jest 7 razy droższy od ryżu sprzedawanego na rynkach krajowych, a mimo tego Japończycy uważają, że to jest ich ryż, oni swoich rolników utrzymują i to są małe gospodarstwa: hektar lub dwa, to, na co my liczymy? – pytał Ardanowski, dodając, że Chiny również traktowano jak wielki rynek zbytu, a jego zdaniem, to jedynie rynek polityczny.
– Europa, zamiast chronić, bronić i pielęgnować to, co ma, co zostało dobrze przepracowane, wzmocnione, czyli rolnictwo, to próbuje to rolnictwo na naszych oczach rozwalać. Rolnicy o tym mówią, ale to jak grochem o ścianę – dodał Ardanowski.
Zobacz całą rozmowę z Janem Krzysztofem Ardanowski w WIDEO:
Justyna Czupryniak-Paluszkiewicz
