
Kłosy na ziemi, kukurydza bez liści. W wielu wsiach 100 proc. zniszczeń
4 czerwca północno-wschodnią część Dolnego Śląska nawiedziła gwałtowna burza z gradem. Nawałnica trwała zaledwie kilka minut, ale zostawiła po sobie ogromne zniszczenia. W powiatach Lubin, Wołów, Trzebnica i Góra wielu rolników straciło całkowicie swoje plony. Najtragiczniejsza sytuacja jest w gminie Żmigród – w miejscowościach takich jak Szydłów, Barkowo, Karnice, Bychowo i Węglewo nie ocalało nic. 100 proc. upraw zostało zniszczonych.
– W tych kilku wsiach uprawy są zniszczone całkowicie. Burak cukrowy został ścięty do ziemi, z kukurydzy zostały pojedyncze rośliny na hektarze. Rzepak? Same strąki na ziemi. Pszenica? Kłosy wydziobane przez grad. Jak żyję, czegoś takiego nie widziałem – mówi w rozmowie z Tygodnikiem Poradnikiem Rolniczym Mariusz Turowski z Dolnośląskiej Izby Rolniczej, który dziś od rana jeździ po polach w gminie Żmigród i ogląda straty.
Rzecznik Solidarności Rolniczej: połowa mojej pszenicy jest zniszczona
Dolnośląska Rada Wojewódzka NSZZ Solidarność Rolników Indywidualnych szacuje, że w regionie zniszczeniu uległo kilkanaście tysięcy hektarów upraw.
– Oceniamy, że w naszych powiatach zniszczonych zostało kilkanaście tysięcy hektarów upraw. Kłosy leżą na ziemi, kukurydza i buraki są bez liści. Grad był potężny, a do tego w nocy spadło około 70 litrów deszczu. Starty rolników są gigantyczne – mówi w rozmowie z Tygodnikiem Poradnikiem Rolniczym Adrian Wawrzyniak, rzecznik prasowy Solidarności Rolniczej, u którego nawałnica też wyrządziła ogromne szkody.
– W moim gospodarstwie również ucierpiały uprawy. Oceniam, że przynajmniej połowa pszenicy została zniszczona. Grad ściął kłosy i nic już z tego nie będzie. Do tego jest bardzo mokro, więc jakiekolwiek zabiegi i opryski mamy wstrzymane – zaznacza rolnik.
"10 minut i cały rok pracy przepadł"
Straty liczy też Patryk Orzeł, rolnik z powiatu wołowskiego. Nawałnica i gradobicie, które trwały kilka minut dosłownie zszatkowały jego uprawy.
– To było 10 minut piekła, a zniszczyło cały rok naszej pracy. Potężny grad zbił znaczną część rzepaku – 90 proc. łuszczyn spadło na ziemię. Nic już z tym nie zrobimy. Uratowała się tylko plantacja rzepaku, która leży dalej od gospodarstwa – podkreśla w rozmowie z Tygodnikiem Poradnikiem Rolniczym.
Źle wyglądają też jego kukurydze i pszenice. Rośliny zostały dosłownie zszatkowane, więc żniwa zapowiadają się kiepsko.
– Kukurydza jest mocno zsiekana, podobnie pszenica. Szacuję, że z 40 ha pszenicy wybiło mi przynajmniej połowę – wyjaśnia i dodaje, że podobne straty mają jego sąsiedzi.
Grad nie oszczędził także warzyw, które są uprawiane w gospodarstwie pana Patryka. Kapustę i ziemniaki dosłownie ścięło. Wiatr musiał być bardzo silny, do tego stopnia, że w gospodarstwie zerwało część wiaty na maszyny.
Problemy z ubezpieczeniem i karencją
Pomimo że rolnik ubezpieczył swoje uprawy, nie otrzyma odszkodowania. Kukurydza była jeszcze w 14-dniowym okresie karencji. Straty idą więc w tysiące złotych.
– To boli najbardziej. Człowiek płaci składki, myśli, że się zabezpiecza, a potem i tak zostaje z niczym – mówi Orzeł.
Apel o rekompensaty dla rolników
Dlatego rolnicy liczą teraz na szybką pomoc państwa. Mają nadzieję, że w tym roku ministerstwo rolnictwa się pospieszy i uruchomi rekompensaty szybciej niż w 2024 roku. Wtedy poszkodowani czekali na pieniądze aż pół roku. Ale dziś żaden rolnik nie ma tyle czasu.
– Mamy zobowiązania, różne kredyty i faktury terminowe do zapłacenia. Bez pomocy ze strony rządu będzie bardzo ciężko. Liczymy, że szacowanie szkód i wypłata wsparcia zostaną uruchomione jak najszybciej – mówi Orzeł.
Rolnicy są zdeterminowani. Nie wykluczają protestu
Adrian Wawrzyniak mówi wprost, że jeśli rząd nie uruchomi szybkiej pomocy, rolnicy wyjdą na drogi.
– Rolnicy już od dzisiaj składają wnioski w gminach o szacowanie strat. Liczymy na to, że szybko zostaną uruchomione komisje i rekompensaty. Jeżeli znowu będziemy musieli czekać do jesieni, czy do zimy jak było to rok temu, to wyjedziemy na ulice. Nie będzie innego wyjścia – zapowiada Wawrzyniak.
Rolnicy potrzebują więcej czasu na dopłaty bezpośrednie
Rolnicy będą też wnioskować o wydłużenie terminu naboru wniosków o dopłaty bezpośrednie, bo po takich zniszczeniach część z nich będzie chciała przesiać uprawy.
– Dzisiaj planuję spotkanie z ministrem rolnictwa, by omówić możliwość przesunięcia terminu. Część rolników rozważa ponowny siew, ale to duże ryzyko i koszty – podkreśla Wawrzyniak.
Jak dodaje Turowski, siew kukurydzy w czerwcu może być bardzo ryzykowny, choćby z ekonomicznego punktu widzenia.
– Natura chłopa mówi, że pole ma być zagospodarowane. Ale czy kukurydza zdąży urosnąć? A jak przyjdzie przymrozek w listopadzie? No i koszty. Uprawa, nowe nasiona i opryski to wychodzi ok. 1000 zł na hektar. Do tego dochodzi kwestia następstwa chemicznego. Rolnicy nie wiedzą, co mają teraz robić – zaznacza Turowski.
Dramatyczne gradobicia w Polsce
Ostatnie godziny to prawdziwy koszmar nie tylko dla mieszkańców Dolnego Śląska, gdzie strażacy interweniowali ponad 150 razy. W całym kraju odnotowano aż 500 zgłoszeń. Wichura nie oszczędziła także Mazowsza w okolicy Makowa Mazowieckiego i Drobina, gdzie silny podmuch zerwał część dachu, który spadł na kobietę. Nie udało się jej uratować. Synoptycy ostrzegają, że to nie koniec gwałtownych zjawisk pogodowych. Kolejne burze mogą uderzyć już dziś.
Kamila Szałaj