Protest rolników na A1 Kowal (kujawsko-pomorskie)Tomasz Ślęzak
StoryEditorAutostrada na Kujawach zablokowana na 72 h

„Pokażmy, że w rolnikach jest siła”. Strajk rolników na A1 potrwa 3 dni!

21.03.2024., 14:27h
20 marca rolnicy skutecznie zablokowali ruch na autostradzie A1. Udało im się opanować aż dwa węzły położone na Kujawach i stanowiące obwodnicę Włocławka. Protest zorganizowany spontaniczni nie jest krótkotrwały. Rolnicy postanowili autostradę zablokować aż na 72 h. Będą ciągnikami barykadować ruch aż do soboty 23 marca.

Rolnicy dostali pozwolenie na strajk, ale policja nie chciała umożliwić im protestu na autostradzie

Zorganizowanie protestu nie było tak oczywiste. Organizatorzy wystąpili o pozwolenie do miejscowych władz samorządowych. Zamierzali blokować węzeł „Kowal” położony w gminie Kowal oraz „Pikutkowo”, który jest na terenie gminy Brześć Kujawski. Ich władze odpowiednio wójt i burmistrz nie widzieli problemów i wydali potrzebne do zorganizowania zgromadzeń pozwolenia. Zupełnie inne było stanowisko policji. Po tym jak rolnikom udało się zdobyć wymagane prawem zezwolenia i dokumenty funkcjonariusze rozpoczęli intensywną kampanię w terenie, która miała zniechęcić rolników do blokowania autostrady.

- Mieliśmy spotkanie z policją. Przyjechali do nas i powiedzieli, że mimo iż protest jest legalny i mamy na niego pozwolenie to oni nas nie wpuszczą na A1. Nie ma takiej możliwości pod żadnym pozorem. Przybędą na miejsce siły prewencji i że jeżeli będziemy chcieli wjechać na autostradę zostaną przeciwko nam użyte – powiedział nam jeden z rolników biorący udział w autostradowym proteście.

image
Protest rolników 20 marca na autostradzie A1 w Kowalach
FOTO: Tomasz Ślęzak

- Jeździli po gospodarstwach i straszyli. Robili to od początku tygodnia. Była wywierana presja, aby nie wyjeżdżać ciągnikami. Pytaliśmy się potem czy rolnicy wyjadą na strajk i efekt tych działań był. Wśród niektórych zapanował strach i obawa. Były organizowane działania, aby nas zdemobilizować i zwyczajnie rozgonić – usłyszeliśmy od kolejnego protestującego.

Strajk rolników: autostrada A1 zablokowana w obie strony

Blokadę autostrady ostatecznie udało się zorganizować. Stanowisko policji nagle się zmieniło.

W środę rano około godz. 6 30 na stacji benzynowej położonej w pobliżu autostradowego węzła „Kowal” przy dawnej drodze krajowej numer 1 (obecnie 91) zgromadziło się kilkadziesiąt ciągników. Nastroje wśród rolników bojowe. Zdecydowanie miesza się z oburzeniem. Protestujący nie są związani z żadną rolniczą organizacją. Zresztą wobec związków rolniczych padają raczej niepozytywne opinie i przekonanie o tym, że na rolniczym oburzeniu zamierzają się tylko wypromować a nie walczyć o interesy rolnictwa w skali całego kraju.

- We wtorek po południu mieliśmy kolejne spotkanie z policją. Ku naszemu zaskoczeniu powiedzieli, że jednak nie będą robić problemów z wjazdem na autostradę. Mamy pewność, że nic nie będzie się dziać. My zajmujemy jeden pas w stronę Gdańska. Drugi w kierunku Kutna i Łodzi zajmą nasi koledzy na węźle w Pikutkowie. A1 będzie więc zablokowana w dwie strony. Potrzebujemy kilku rzeczy do sprawnego zajęcia pasów drogowych autostrady. Może na nią wjechać każdy kto chce mamy zapewnienie policji, że będzie możliwość z niej zjechania pojedynczych ciągników w dowolnym momencie. Wjeżdżamy na autostradę i cofamy się pod wiadukt główny przez który przechodzi obecnie droga krajowa 91 – instruował rolników tuż przed rozpoczęciem protestu Patryk Jankowski jego główny organizator.

Zajęcie autostradowego węzła przebiegło bardzo sprawnie i błyskawicznie. Było także świetnie zorganizowane. Rolnicy ciągnikami zastawili wjazd na wiadukt, przez który nad autostradą przebiega DK 91 z obydwu stron. Zostało wyznaczonych do tego 16 ciągników po 8 na każdą. Pozwoliło to na zagrodzenie dostępu do wjazdów na A1 na węźle autostradowym. Kolejna trudność polegała na tym, że koniczne było pokonanie kilkuset metrowego odcinka drogi pod prąd. Zjazd z autostrady na węźle „Kowal” jest usytuowany bowiem za wiaduktem, przez który przebiega DK 91.

image
Patryk Jankowski, główny organizator protestu rolników 20 marca na autostradzie A1 w Kowalach
FOTO: Tomasz Ślęzak

- Wjeżdżamy i cofamy się. Ja będę jechał kombajnem wiec mi będzie trudno zawrócić więc pojadę tyłem. Ciągnikiem będzie można zawrócić przy wiadukcie. Protestujemy razem więc na dole będziemy zajmować pas autostrady na górze będą koledzy blokujący DK 91 i wjazdy na węzły autostradowe. Zostawiamy jeden pas przejezdny. Tam ustawimy pachołki, aby był dostępny korytarz życia. To jest jedyna kwestia, o którą policja może mieć do nas zastrzeżenia. Mogą być przypadki, że ktoś podjedzie i będzie mówił, że jedzie do szpitala lub lekarza. Takich od razu przepuszczamy nie ważne czy mówi prawdę. Może być to prowokacja i osoby podstawione. Nie przepuścimy i będzie to podstawa do rozwiązania nam zgromadzenia. Nie robimy burd i nie palimy opon. Nie dajemy pretekstów do rozwiązania protestu. Ważna sprawa i uczulam. Zakaz spożywania alkoholu. Jak zobaczę takie osoby będę je od razu wydalał ze zgromadzenia – informował Patryk Jankowski.

Rolnicy współpracują z myśliwymi przy blokadzie. "Wszystko odbyło się bezpiecznie"

Sprawne przeprowadzenie protestu i zablokowanie autostrady było możliwe dzięki współpracy z myśliwymi. Rolnicy obawiali się, że policja uniemożliwi im jednak wjazd. Byli jednak na to przygotowani. Na pobliskim miejscu obsługi podróżnych czekali myśliwi i rolnicy w samochodach osobowych. Gdyby wjazd ciągników zostałby uniemożliwiony przez policję protest odbyłby się z MOP.

image
Protest rolników 20 marca na autostradzie A1 w Kowalach
FOTO: Tomasz Ślęzak

- Nie musieliśmy blokować samochodami ruchu. Pomoc myśliwych okazała się jednak bardzo cenna. Kiedy wjeżdżaliśmy na autostradę dałem znać myśliwym. Ci zablokowali ruch w stronę Gdańska kilka kilometrów metrów przed wiaduktem. Został on wstrzymany a my bezpiecznie mogliśmy wjechać ciągnikami na A1 pod wiadukt, przez który przechodzi DK 91. Na autostradzie została otwarta jedna z bram awaryjnych przez które mogły wyjechać pojazdy. Wszystko odbyło się bezpiecznie i jeszcze mieliśmy nieformalne podziękowania ze strony policjantów, że tak o to zadbaliśmy – mówi Jankowski.

W Pikutkowie ciągniki wjechały na autostradę z agregatami

Autostrada została zablokowana także w przeciwnym kierunku na wysokości węzła „Pikutkowo” w gminie Brześć Kujawski. Nastąpiło to godzinę później niż miało miejsce w przypadku gminy Kowal. W obydwu miejscach wjechało na nią kilkadziesiąt ciągników. Niektóre miały zagregowane lekkie agregaty uprawowe. W przypadku „Pikutkowa” ruch był wstrzymany na wysokości zjazdu z autostrady prowadzącego w kierunku Brześcia Kujawskiego i Włocławka w stronę DK 62. Kiedy dojechaliśmy na miejsce protestu spotkaliśmy nieumundurowanych policjantów poruszających się w nieoznakowanym samochodzie. Funkcjonariusze spisywali numery tablic rejestracyjnych. Poinformowali, że robią na wszelki wypadek, gdyby wystąpiły jakieś nieprzewidziane okoliczności i roszczenia wobec protestujących. Byli oni bardzo mili i uprzejmi. Informowali, że można robić zdjęcia, wręcz do tego zachęcali. Prosili jedynie o takie kadrowanie, aby nie był widoczny wizerunek osób. Policjanci bardzo grzecznie rozmawiali z rolnikami o przyczynach ich protestu. Składane przez rolników wyjaśniania powodowały ich zrozumienie a nawet współczucie.

- Też mieliśmy problemy z organizacją protestu. Grożono nam, że jak wjedziemy na A1 to policja będzie nam wystawiać mandaty. Mamy wolność wypowiedzi i organizowania zgromadzeń. Podejrzewam, że były jakieś naciski, aby protest spacyfikować z góry. Blokad dróg w skali kraju było jednak mnóstwo i obawiam się, że nie było wystarczających środków, aby fizycznie je wszystkie uniemożliwić. We wtorek w godz. 12 – 13 wszystko się zmieniło o 180 °. Policja nagle poinformowała, że nas zabezpieczy i wpuści na A1 – powiedział nam Dawid Bylicki jeden z organizatorów protestu na węźle „Pikutkowo”.

image
FOTO: Tomasz Ślęzak

Rolnicy są oburzeni, że organizacje rolnicze dbają i własne interesy, a nie reprezentują stanowiska protestujących

W tym przypadku było wyznaczonych czterech organizatorów. Były to rolnicy i osoby indywidualne. Lokalni liderzy, którzy wzięli na siebie trud przeprowadzenia czynności formalnych związanych z uzyskanych pozwoleń wymaganych przez przepisy prawa. Rolnicy podkreślają, że nie stoi za nimi, żadna organizacja związkowa ani polityczna. Protesty zaś są wydarzeniami spontanicznymi, które są podejmowane z inicjatywy i potrzeby miejscowych rolników.

- Protest to inicjatywa oddolna. My się wszyscy znamy. Rolnicy naciskali, aby taki manifest zorganizować. Chcą protestować, gdyż są problemy, które ich dotykają. My wspólnie chcemy je głośno i wyraźnie zaprezentować. Protest nie jest związany z żadną instytucją. Nas rolników denerwuje to, że związki, które nas faktycznie nie reprezentują przy okazji protestów dbają jedynie o własne interesy, które często przeplatają się z różnymi interesami partyjnymi. My tutaj jesteśmy także dlatego, że uważamy, że związki działające w Warszawie to nie są organizacje nas reprezentujące. Są to za to często osoby, które nie są związane z rolnictwem a są bardzo powiązane politycznie – mówi Dawid Bylicki.

Rolnicy protestują przede wszystkim z powodów gospodarczych. Ich problemy nie są rozumiane przez wielu polityków a także mieszkańców miast. Trudną sytuację pogarszają wprowadzane obostrzenia i wymogi w ramach „Zielonego Ładu”.

- Jeśli rolnik wziął 100 tys. zł kredytu, kiedy pszenica była po 1 tys. zł to musiał wyprodukować 100 t. pszenicy do spłaty. Teraz ceny spadły i tej pszenicy trzeba wyprodukować już 140 t. plus odsetki. Żadna branża nie wytrzymałaby takiej zmienności warunków jaka jest w rolnictwie. My nie możemy pracować więcej. To nie fabryka, że zamiast 8 h będę pracował 15 h i zarobię więcej. Plon zbieram raz w roku. 5 lat temu relacja 1 t. saletry do pszenicy wynosiła 1:1. Teraz jest 1:2 a były takie momenty, że na zakup saletry potrzeba było 3 i 4 t. pszenicy. Nikt kto ma dochody tylko z rolnictwa nie wytrzyma takich warunków. Zielony Ład niech on sobie będzie, ale należy go wprowadzać dobrowolnymi metodami zachęt a nie policyjnymi nakazami. Skoro mamy zużywać mniej środków ochrony to niech żywność zdrożeje, niech więcej płacą konsumenci. Wprowadzanie ograniczeń przy jednoczesnym napływie żywności i surowców rolnych z miejsc na Świecie, gdzie one nie obowiązują jest niezrozumiałe – usłyszeliśmy od rolników w Pikutkowie.

Tomasz Ślęzak

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
25. kwiecień 2024 17:22