
Rolnicy dostają kolejne pisma z prokuratury w sprawie ciągników Belarus. Ich traktory, zakupione po 2016 roku mają trafić na złom, bo nie spełniają unijnych norm homologacyjnych. Sprawą zajęły się izby rolnicze. Wystąpiły do ministra infrastruktury o uznanie dotychczas wydanych dokumentów rejestracyjnych i wstrzymanie wydawania nowych.
Sprawa Belarusów trafi do Sejmu? "Odbieranie ciągników w tak brutalny sposób to skandal"
Swoją pomoc pokrzywdzonym rolnikom oferuje też Stowarzyszenie dla Powiatu z Sokółki, które zwróciło się do marszałka Sejmu Szymona Hołowni o powołanie zespołu lub podkomisji sejmowej, by wypracować rozwiązanie prawne pozwalające rolnikom legalnie jeździć Belarusami. Proponują takie działania, które zezwolą na dalsze użytkowanie ciągników, np. odstępstwa od obowiązujących norm drodze specustawy.
Pisma Stowarzyszenia trafiły też do starosty sokólskiego, bo to na terenie tego powiatu działał dystrybutor, który sprzedał najwięcej Belarusów. Stowarzyszenie prosi o zajęcie stanowiska i informację, czy starostwo zamierza stanąć po stronie rolników.
- MTZ Belarus to nie traktory z górnej półki. Wybierały je przede wszystkim małe gospodarstwa, które i tak ledwo wiążą koniec z końcem. Odbieranie im narzędzi pracy w tak brutalny sposób to skandal – ocenia Jan Ogił, prezes Stowarzyszenia dla Powiatu.
Stowarzyszenie dla Powiatu pomaga rolnikom z odwołaniami ws. Belarusów
Dodatkowo Stowarzyszenie oferuje pomoc rolnikom, którym grozi utrata ciągnika.
- Mamy prawnika z Białegostoku, który obsługuje też Podlaską Izbę Rolniczą. W imieniu poszkodowanych rolników napisał już pierwsze odwołania do SKO w Białymstosku. Takich pokrzywdzonych jest w Polsce tysiące. Dzwonił do nas nawet rolnik z Poznania, który kupił ciągnik od dilera z Sokółki – tłumaczy Tygodnikowi Poradnikowi Rolniczemu Ogił.
Prezes Stowarzyszenie podkreśla, że rolnicy kupowali legalny sprzęt, który został zarejestrowany w Polsce, a teraz muszą płacić nie za swoje błędy. Część z tych maszyn nadal jest w kredycie, więc raty trzeba będzie płacić nawet po zezłomowaniu.
- Nie uderza to w białoruskiego producenta, bo on swoje pieniądze już zarobił. Nie uderza to w urzędników, którzy dopuścili te maszyny do sprzedaży i rejestracji. Uderza to w polskich rolników, czyli ludzi, którzy ciężko pracują, by dostarczać nam żywność. Dlatego będziemy walczyć o sprawiedliwość i pomożemy każdemu, kto się do nas zgłosi - zapewnia Ogił.
Maliszewski: sejmowa komisja rolnictwa zajmie się sprawą Belarusów
Tygodnik Poradnik Rolniczy zwrócił się do przewodniczącego sejmowej komisji rolnictwa Mirosława Maliszewskiego z zapytaniem, czy odbędzie się posiedzenie komisji ws. poszkodowanych rolników i wypracowania rozwiązań, które umożliwiłyby dalsze użytkowanie ciągników. Poseł PSL poinformował, że na jednej z najbliższych komisji ten wątek będzie poruszony.
- Nie jest to sprawa na osobne posiedzenie komisji, ale na pewno na jednym z posiedzeń zajmiemy się tym tematem - zapewnił w rozmowie z Tygodnikiem Poradnikiem Rolniczym Maliszewski.
Wczesniej pytaliśmy ministerstwo rolnictwa, czy podejmie jakieś kroki, by pomóc poszkodowanym rolnikom. Na razie nie otrzymaliśmy żadnej konkretnej odpowiedzi.
Poprosiliśmy też ministerstwo infrastruktury o komentarz w tej sprawie. Resort wyjaśnił nam, że "sprawy prowadzone przez prokuraturę i sądy administracyjne, związane z wydanymi przez starostów decyzjami o rejestracji konkretnych pojazdów, prowadzone są na drodze indywidualnych postępowań, w których Ministerstwo Infrastruktury nie jest stroną". Ale poinformował jednocześnie, że prowadzi prace nad opracowaniem jednoznacznych przepisów, dotyczących dopuszczania do ruchu pojazdów z krajów spoza UE.
Tysiące rolników ma problem
Przypomnijmy. Tysiącom rolników, którzy kupili ciągniki marki Belarus po 2016 roku grozi utrata tych maszyn. Choć były fabrycznie nowe, to nie spełniały warunków technicznych wymaganych w UE dotyczących emisji spalin. Mimo to były rejestrowane. Zdaniem prokuratury niezgodnie z prawem, skoro nie posiadały europejskiej homologacji.
Kto więc pozwolił na ich sprzedaż i rejestrację? Na pewno część winy ponoszą dystrybutorzy i importerzy, bo pomijali świadectwo zgodności WE. Ale odpowiedzialne za rejestrację starostwa powiatowe nie widziały tego problemu i rejestrowały rolnikom Belarusy w całej Polsce bez mrugnięcia okiem.
Kamila Szałaj