Rolnik nie wytrzymał: „Bierz się chłopie do roboty!”
W nagraniu opublikowanym dziś w sieci Tomasz Ognisty z Solidarności Rolników Indywidualnych nie pozostawił złudzeń ministrowi Stefanowi Krajewskiemu.
– Pan stracił kontrolę nad tym, co się dzieje w resorcie rolnictwa. Polski rolnik dzisiaj nie może sprzedać swoich towarów za 20, 30, 50 groszy. Nikt nie chce ich kupić – grzmi Ognisty, wskazując na dramatyczną dysproporcję między cenami skupu a cenami w sklepach.
Ziemniaki, cebula i pietruszka zalegają w polskich gospodarstwach, podczas gdy markety zalewa tani import z Niemiec, co pogłębia frustrację rolników i grozi kolejnymi konfliktami.
Minister nie panuje nad polskim rolnictwem?
Ognisty zarzucił ministrowi brak kontroli nad rynkiem. Rolnicy dostają grosze za swoje produkty, a konsumenci płacą w marketach kilka razy więcej. – Panie ministrze Krajewski, same promocje. Ziemniaki, cebula 3,99. Pietruszka całkiem tania 6,99. Ziemniak pakowany 3,99 – podkreśla lider Solidarności Rolników Indywidualnych.
Nie zabrakło też ostrzeżenia i apelu: – Więc apeluję do pana Stefana Krajewskiego. Bierz się chłopie do roboty. Bo to będą ostatnie dni i ostatni sezon może być dla wielu rolników. I to doprowadzi do wielu konfliktów.
Gniew wsi rośnie w siłę
Manifesty niezadowolenia pojawiają się coraz częściej. W ministerstwie wysypano worek niemieckich ziemniaków, a podczas dożynek w Spale rolnicy przynieśli wieniec pogrzebowy z chwastów i kukurydzy. Te gesty jasno pokazują, że cierpliwość się kończy – polskie rolnictwo zamiast wsparcia dostaje obietnice bez pokrycia, a rynek opanowuje tania żywność z zagranicy.
Ceny w skupie a ceny w sklepie
Rolnicy alarmują: jabłko przemysłowe po 60 groszy, pszenica po 600 zł za tonę, a tuczniki przynoszą 200 zł straty na sztuce. Każde żniwa czy zbiór towaru kończą się stratą, a nie zyskiem.
Tymczasem konsumenci widzą w sklepach zupełnie inne ceny: jabłka po 6 zł, chleb po 5,50 zł czy ziemniaki sprowadzone z Niemiec w promocji. – Codziennie odbieram telefony: "po co mamy kopać ziemniaki, skoro nie ma komu ich sprzedać?" – alarmował Ognisty. Sytuacja jest dramatyczna zarówno dla producentów, jak i konsumentów.
Dożynkowy krzyk rozpaczy
Związkowcy nie ukrywają frustracji. Podczas ogólnopolskich dożynek z ministrem padały hasła: „PSL świętuje, polski rolnik bankrutuje” oraz „To nie są dożynki, to dożynanie polskiego rolnictwa”.
Choć rolnicy chcą dialogu z rządem, to nie zamierzają milczeć, gdy kolejne gospodarstwa stają na krawędzi bankructwa. Coraz częściej mówi się nie tylko o protestach, ale i o „pogrzebie polskiej wsi”.
Dramat gospodarstw może mieć konsekwencje
Jeśli ministerstwo nie podejmie realnych działań, fala protestów może ogarnąć cały kraj, a dramat polskich gospodarstw będzie miał konsekwencje nie tylko dla wsi, ale i dla całego rynku żywności w Polsce.
Agnieszka Sawicka
