StoryEditorWiadomości rolnicze

"Sałata u rolnika po 2 zł, w markecie po 8 zł". AgroUnia protestuje przeciwko bandyckim marżom [FILM]

02.06.2022., 13:06h
- Koszty produkcji poszybowały w górę, a ceny warzyw są takie jak 25 lat temu. To nie rolnik odpowiada za drożyznę, a sklepy, które zasłaniając się inflacją, podnoszą marże - mówili dziś na Rynku Hurtowym w Broniszach członkowie AgroUnii. Przedstawili pomysły na ukrócenie tej patologii i podpowiedzieli konsumentom, jak robić tańsze zakupy.

Nawozy droższe czterokrotnie, ceny środków ochrony roślin, paliwa i prądu wzrosły o 30 proc, a warzywa tanie niesłychanie. Rolnicy sprzedają kalafiory po 3 zł, sałatę po 2 zł a truskawki po 8 zł. To stawki takie same lub nawet niższe niż rok temu. A przecież wtedy koszty produkcji były dużo mniejsze. Z tych wyliczeń wynika więc, że inflacja wcale nie zaczyna się na polu, jak sądzi większość konsumentów, a na sklepowej półce i u pośrednika. Bo za wspomnianą sałatę klient sieci handlowej musi zapłacić 8 zł.

Agrounia: ceny wielu warzyw są takie, jak 25 lat temu. Bandyckie marże nakręcają inflację

Dziś na Rynku Hurtowym w Broniszach przeciwko takiej patologii zaprotestowała AgroUnia. Zdaniem Michała Kołodziejczaka, lidera tej organizacji polityka rządu i wielkich korporacji doprowadza do upadków polskich gospodarstw rolnych.

- Ceny wielu warzyw sprzedawanych przez rolnika są takie, jak 25 lat temu. Dziś stawki za młode polskie ziemniaki są trzykrotnie niższe niż jeszcze rok temu. A koszty produkcji wzrosły o 300 proc. – powiedział Kołodziejczak i wyliczył za ile rolnik naprawdę sprzedaje warzywa.

- Pęczek kopru kosztuje na Broniszach 1 zł. W sklepie często jest dzielony i za 1/3 takiego pęczka zapłacimy nawet 5 zł. Młoda, piękna sałata kosztuje 2-2,5 zł za sztukę, a w sklepie płacimy za nią 8 zł. Tylko tam warzywo to jest znacznie mniejsze. Także za rzodkiewkę konsumenci płacą 5 zł, a na Broniszach rolnicy sprzedają ją po 1,60 zł/kg – zaznaczył Kołodziejczak. I dodał, że to nie rolnik odpowiada za drożyznę, a sklepy, które zasłaniając się inflacją, podnoszą marże.

- Rolnik sprzedaje w takich cenach, jak rok temu – wyjaśniał Kołodziejczak.

Tu warto odnotować, że 10 lat temu na Broniszach pomidory malinowe kosztowały 11,50 zł/kg, dziś 7,20 zł/kg. Kapusta pekińska dekadę temu osiągała średnią cenę na poziomie 3,75 zł/kg, a obecnie jest sprzedawana po 3,25 zł/kg. To samo dotyczy także bobu czy białej młodej cebuli.

- Ja swoją pekinkę sprzedaję dziś po 2,50 zł. To jest skandaliczna cena, a dodatkowo brakuje kupca. W tej sytuacji czarno widzę przyszłość swojego gospodarstwa - mówił nam rolnik, który na Bronisze przyjeżdża z Kozłowa.

Koszty produkcji wzrosły, ceny sprzedaży nie. Jaka jest przyczyna niskich cen warzyw?

Zdaniem Kołodziejczaka za niespodziewanie niskie ceny sprzedaży warzyw, nieadekwatne do drastycznie wysokich kosztów produkcji odpowiada przede wszystkim niekontrolowany import i zaniżanie cen przez monopolistów.

- Wzrost kosztów produkcji nigdy nie wiąże się ze wzrostem cen sprzedaży – ocenił Kołodziejczak.

Z kolei Maciej Kmera, ekspert Rynku Hurtowego w Broniszach ocenia, że za niskie ceny warzyw odpowiadają w pewnym stopniu prawa rynku, umożliwiające pełną konkurencję.

- Warzywa są tanie, bo po prostu nie mogą być droższe – decyduje o tym gra rynkowa. Jeżeli jest konkurencja ze strony importowanych tańszych towarów, nie ma znaczenia, że nawozy są droższe. Produkcję trzeba po prostu sprzedać. A sprzedaje się ją po cenie rynkowej, nawet niskiej. To jest mechanizm - niestety bezlitosny. Inną kwestią jest to, że polski rolnik jest w stanie znieść bardzo wiele. Ogranicza więc swoje zyski tylko po to, by sprzedać towar – wyjaśnia Kmera.

Zaznacza jednak, że z uwagi m.in. na wysokie koszty nawożenia, ochrony i energii spodziewał się wzrostu cen warzyw w tym roku.

Obecny na konferencji Piotr Łuczak, rolnik spod Sieradza, potwierdził, że nadmierny import jest przyczyną bardzo złej sytuacji wielu producentów.

 - Na przykład ziemniaki są masowo sprowadzane z Hiszpanii, Grecji, Rumunii. W marketach sprzedawane są po 4,5 zł/kg, a polskie na Broniszach kosztują 1,7 zł/kg. Niestety, markety przejęły 80% rynku w Polsce – mówił Piotr Łuczak.

Dodał, że rolnicy tracą swoje pieniądze, bo kwestia maksymalnych marż oraz narzuconej ilości polskich produktów na sklepowych półkach nadal nie została uregulowana.


Jaki pomysł na obniżenie marż handlowych ma AgroUnia?

Odpowiedzią AgroUnii na te patologie jest lista działań, które należy natychmiast wdrożyć.

 - Należy ograniczyć liczbę supermarketów. Trzeba też wyznaczyć specjalne miejsca na bazary, na sklepy rodzinne, które będą zaopatrywały się właśnie w takich miejscach, gdzie kultura handlu i tradycja jest całkiem inna – mówił Kołodziejczak.

Zaapelował też o ustawę, która będzie regulowała ilość supermarketów w miastach, maksymalne marże w dyskontach i supermarketach.

- To będzie gwarantem utrzymania produkcji rolnej w naszym kraju, to będzie gwarantem bezpieczeństwa żywnościowego w Polsce – podkreślił lider AgroUnii.

Kołodziejczak: w Broniszach tkwi największy potencjał sprzedażowy i zakupowy

Kołodziejczak zwrócił też uwagę, że Rynek Hurtowy w Broniszach jest bardzo ważny i potrzebny, bo tkwi w nim największy potencjał sprzedażowy i zakupowy.

- Tu na Broniszach rozpoczyna obrót żywnością w Polsce. Takich miejsc powinno być jak najwięcej, bo to tutaj przyjeżdżają rolnicy, by sprzedawać swoje produkty. Bronisze są świetnym dowodem na to, że produkty od polskich rolników są gwarantem normalnych cen w sklepach. To właśnie na rynkach hurtowych konsumenci, restauratorzy i sklepikarze mogą zrobić zakupy w normalnych, zdrowych cenach, bez pompowanej inflacji – mówił lider AgroUnii.

 Jak zrobić tanie zakupy? AgroUnia radzi konsumentom

Kołodziejczak podpowiedział też konsumentom, jak zrobić tanie zakupy, kupując jednocześnie zdrową i dobrej jakości polską żywność.

 - Jeżeli ktoś ma dużą rodzinę, powinien przyjechać na Bronisze i zrobić raz w tygodniu zakupy. Kupić worek ziemniaków, sałatę, sezonowo truskawki czy rabarbar i zrobić z nich dżem. Wtedy kupi dużo taniej. Można też dogadać się ze znajomymi i przyjechać tutaj na wspólne zakupy. Jest to po pierwsze rozsądne, po drugie ekonomiczne, po trzecie ekologiczne, bo też kupujemy świeży produkt, który dużo dłużej wytrzyma niż w sklepie i nie przejeżdża setek kilometrów – zaznaczył Kołodziejczak.

Kamila Szałaj, dkol, fot. Kamila Szałaj

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
23. kwiecień 2024 15:59