StoryEditorInterwencja

Walka z chlewniami jak z wiatrakami

24.10.2016., 14:10h
Mościska i sąsiadująca z nią wieś Rak (gm. Skrwilno, pow. Rypin) tworzą rodzaj polany otoczonej lasami, ze specyficznym mikroklimatem. Nigdy wcześniej nie było tu chlewni. Tymczasem niedawno zaczęła działać jedna, a wszystko wskazuje na to, że będą jeszcze dwie – o obsadzie po 2 tys. sztuk każda. Mieszkańcy są przeciwni takiemu sąsiedztwu. Wspiera ich wójt. Jednak to za mało, by nie dopuścić do powstania inwestycji.

Wójt odmawia, SKO zezwala
Jedna z chlewni, jeszcze nie zasiedlona, należy do Józefa Gołębiewskiego, podobnie jak druga – w trakcie budowy. Już zasiedlona jest własnością jego brata Adama. Józef Gołębiewski pochodzi z Mościsk, ale w nich nie mieszka. Część ziemi po rodzicach została podzielona pomiędzy dwóch braci – Józefa i Adama. Obaj inwestują w chlewnie.

Budowa każdej z chlewni o takiej obsadzie wymagała wydania przez organ I instancji, czyli wójta, decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach realizacji przedsięwzięcia.
– Postępowanie w sprawie dwóch chlewni rozpoczęło się ponad 5 lat temu. Pierwszy wniosek został złożony w kwietniu 2011 r. przez Adama Gołębiewskiego, drugi kilka dni później przez Józefa Gołębiewskiego. Przeciwko ich planom zaprotestowali mieszkańcy wsi Mościska i Rak. Pod protestami podpisało się w sumie ponad 100 osób. Protest poparła również w pełni Rada Powiatu w Rypinie – mówi Dariusz Kolczyński, wójt gm. Skrwilno. – Za każdym razem jako gmina wydawaliśmy decyzję odmowną. Uzasadnienie było takie same. Zaznaczaliśmy, że realizacja inwestycji nie jest akceptowana przez lokalną społeczność oraz władze gminy. Wskazywaliśmy, że może zaistnieć problem emisji odorów, a lokalizacja tuczarni spowoduje znaczny spadek wartości i atrakcyjności gruntów, uniemożliwi też rozwój agroturystyki.

Za każdym razem Samorządowe Kolegium Odwoławcze we Włocławku uchylało wydane przez wójta decyzje i obligowało go do ponownego rozpoznania sprawy. W sumie postępowanie było powtarzane 5 razy.

W październiku 2013 r. Józef Gołębiewski po raz kolejny odwołuje się do SKO od decyzji wójta Gminy Skrwilno odmawiającej ustalenia środowiskowych uwarunkowań zgody na realizację inwestycji. Decyzji zarzuca, między innymi „kierowanie się wyłącznie nieuzasadnionym interesem określonej grupy mieszkańców miejscowości Mościska, składających protesty niemające pokrycia w faktach”. Odwołanie podobnej treści składa również w listopadzie 2013 r. Adam Gołębiewski.

SKO postanawia przeprowadzić dowód z opinii biegłego z zakresu ochrony przyrody i środowiska w zakresie oddziaływania przedsięwzięcia na środowisko. Na początku lutego 2014 r. SKO orzeka na korzyść Adama Gołębiewskiego. Uchyla decyzję wójta i samo ustala środowiskowe uwarunkowania zgody na realizację przedsięwzięcia. Podkreśla w uzasadnieniu, że odmowa wydana przez wójta nie znajduje uzasadnienia w obliczu stanu faktycznego i prawnego sprawy. Wskazuje, że „subiektywne odczucia mieszkańców nie mogą być źródłem ograniczenia inwestora”.

W maju 2014 r. SKO we Włocławku ustala środowiskowe uwarunkowania zgody na budowę chlewni przez Józefa Gołębiewskiego. W czerwcu zapada podobna decyzja dotycząca drugiej chlewni.

Boją się smrodu
Anna i Bogusław Ciarcińscy prowadzą 35-hektarowe gospodarstwo, zajmują się produkcją bydła mlecznego i opasów. Chlewnia właśnie budowana, położona jest 150 m od ich domu.
– Już teraz, kiedy zasiedlony został dopiero jeden obiekt, nie da się żyć w takim sąsiedztwie – stwierdza Bogusław Ciarciński. – Nie wyobrażamy sobie co będzie, jak zaczną działać trzy chlewnie. Trudno obecnie znieść smród gnojowicy wylewanej na pola, a będzie jej jeszcze więcej.

Mirosława Watkowska, sołtys Mościsk, uprawia 20 ha.
– W 2011 r. odbyło się kilka spotkań wiejskich, w których uczestniczyli też Józef Gołębiewski i nadleśniczy ze Skrwilna. Niemal wszyscy z Mościsk i Raku byli przeciwni tej inwestycji – mówi.

– Na spotkaniach, kiedy mówiliśmy o uciążliwości chlewni, zwłaszcza przemysłowych, Józef Gołębiewski stwierdzał, że „tu jest wieś”” – podkreśla Anna Ciarcińska. – Nadleśniczy poparł nas i zaznaczył, że obie wsie otacza las i obecność chlewni będzie bardzo uciążliwa z różnych względów. Wtedy była jeszcze mowa tylko o jednej.

– Nie mamy nic przeciwko rozwojowi produkcji rolniczej, ale nie godzimy się na chlewnie w takim miejscu – mówi Ireneusz Sobiecki. – Ludzie będą musieli stąd uciekać, tylko dokąd?

– Nie godzę się na budowę tych chlewni – stwierdza Żaneta Suska. – Syn ma astmę. Jak będzie wyglądać nasza przyszłość? Ten smród nas udusi. Jest tu wiele starszych osób. Wyraziliśmy sprzeciw, ale oprócz wójta nikt nie wziął go pod uwagę.

– Jak powstaną trzy chlewnie, to będzie dla nas tragedia – mówi Roman Zieliński.

– Mieszkamy tu od pokoleń i nadal chcielibyśmy mieszkać – stwierdza Elżbieta Meler.

– Dlaczego mamy wąchać ten smród? Dlaczego Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska i Sanepid, które wydawały opinie w sprawie inwestycji, tego nie widzą? Czy wójt, którego wybierają ludzie, nie ma nic do powiedzenia? – pyta Andrzej Pijankowski, który pracuje w branży budowlanej. – Widzimy, że w funkcjonującej już chlewni są problemy z wodą i elektryką. Nie ma przyłącza ani pasa ochronnego. Na spotkaniu ze starostą powiedziano nam, że w projekcie wszystko jest w porządku. Już 5 lat bez skutku z tym walczymy, a czeka nas tylko jeszcze większy smród.

– Pisaliśmy protesty do RDOŚ w Bydgoszczy i do wojewody – mówi Mirosława Watkowska. – Odpowiedziano nam, że decyzja należy do wójta, a przecież tak nie jest, bo jego wszystkie decyzje zostały uchylone. Zaznaczono, że „nasze protesty zostały wzięte pod uwagę, ale nie mają wpływu na podjęcie decyzji”. Obawiamy się, że będzie coraz gorzej. Już teraz w obu wsiach zwyczajnie śmierdzi, a działki tracą na wartości.

Samorząd niewiele może
RDOŚ w Bydgoszczy w opinii dotyczącej dwóch chlewni Józefa Gołębiewskiego uznała, że ich budowa, eksploatacja, jak i likwidacja przy zastosowaniu metod zaproponowanych w raporcie sporządzonym na zlecenie inwestora, nie wpłynie negatywnie na środowisko.

– Zrobiliśmy kontrraport dla tej inwestycji, który jednak przez żadną z instytucji zajmujących się sprawą nie został potraktowany poważnie – opowiada Dariusz Kolczyński. – Poza tym bardzo rzadki to przypadek, żeby SKO przejęło rolę organu I instancji, czyli wójta i merytorycznie rozpatrzyło decyzję środowiskową. Wcześniej RDOŚ i Inspektor Sanitarny w Rypinie wzywali inwestorów do uzupełnienia wniosków, a potem bez żadnego uzupełnienia w 2014 r. wydają pozytywne opinie.

22 kwietnia 2014 r. wójt Gminy Skrwilno składa skargę do WSA w Bydgoszczy na decyzję SKO. Skarga zostaje odrzucona. U uzasadnieniu stwierdzono, że „z uwagi na brak interesu prawnego Wójt nie jest podmiotem uprawnionym do wniesienia skargi do sądu administracyjnego”.

– Jedna z chlewni została zasiedlona pod koniec 2015 r. Do tej pory nie ma przyłącza wodociągowego, energia jest czerpana z agregatora, nie ma sieciowego podłączenia prądu. W jaki sposób budynek został odebrany bez podstawowych mediów? Problemem jest to, że jako samorząd niewiele możemy – podkreśla Dariusz Kolczyński. – Jest to obszar wiejski, ale nie można go doprowadzić do zdegradowania.

Walczy jeszcze jedna z właścicielek działek znajdujących się w zasięgu oddziaływania chlewni, Danuta Szulc. Próbowała ona doprowadzić do stwierdzenia nieważności decyzji SKO, które umożliwiły budowę chlewni. Jednak jej dotychczasowe działania zakończyły się niepowodzeniem. Małe są też szanse, by Wojewódzki Sąd Administracyjny w Bydgoszczy uwzględnił jej skargę na postanowienie SKO odmawiające wszczęcia postępowania w sprawie stwierdzenia nieważności decyzji.

– Mieszkańcy mieli czas na składanie sprzeciwów. Robili to jeszcze przed wybudowaniem chlewni i uzyskaniem pozwoleń – stwierdza Józef Gołębiewski. – Mamy prawomocne decyzje środowiskowe i budowlane. Chlewnie są zlokalizowane przy lesie, z dala od siedlisk ludzkich. Nie stawiam kilkunastu, czy kilkudziesięciu chlewni, jak to się dzieje w innych rejonach.

– Czy chlewnia jest uciążliwa? A czy dla mnie jest uciążliwe, kiedy ludzie wylewają do przydomowych ogródków to, co jest w szambach? – mówi Adam Gołębiewski. – Wszystko funkcjonuje zgodnie z prawem.

– Na pewno będziemy się uważnie przyglądać tym chlewniom – zapowiada wójt Dariusz Kolczyński. – Zamierzamy dokładnie analizować, jak zagospodarowana jest gnojowica, jak będzie rozwiązany problem odorów, czy wszystkie warunki powstania obiektów będą spełnione i przestrzegane.

      • Protest mieszkańców nie wystarczy
        Podstawy wydania decyzji odmawiającej ustalenia środowiskowych uwarunkowań zgody na realizację wnioskowanego przedsięwzięcia określa ustawa z 3 października 2008 r. o udostępnianiu informacji o środowisku i jego ochronie, udziale społeczeństwa w ochronie środowiska oraz o ocenach oddziaływania na środowisko. Pierwszą z nich jest niezgodność planowanej inwestycji z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego. Ponadto odmowa powinna nastąpić:

        *w przypadku, gdy inwestor nie wyrazi zgody na realizację przedsięwzięcia w innym wariancie niż to określono we wniosku,

        *jeżeli z oceny oddziaływania inwestycji na środowisko wynika, że może ona znacząco negatywnie oddziaływać na obszar Natura 2000,

        *jeżeli inwestycja może spowodować nieosiągnięcie celów środowiskowych zawartych w planie gospodarowania wodami na obszarze dorzecza.

        Natomiast sprzeciw mieszkańców gminy nie może stanowić podstawy do wydania negatywnej decyzji w sprawie środowiskowych uwarunkowań realizacji przedsięwzięcia. Nie ma bowiem obowiązku uzyskania społecznej akceptacji dla inwestycji. Przepisy ustawy nakazują jedynie zapewnienie udziału społeczeństwa w postępowaniu i umożliwienie zgłoszenia uwag i wniosków, do których organ wydający decyzję powinien ustosunkować się w jej uzasadnieniu.

        Należy też dodać, że Samorządowe Kolegium Odwoławcze miało jak najbardziej prawo do tego, by wydać decyzję środowiskową. Zgodnie z art. 138 § 1 Kodeksu postępowania administracyjnego, organ odwoławczy wydaje decyzję, w której:

        *utrzymuje w mocy zaskarżoną decyzję albo

        *uchyla zaskarżoną decyzję w całości albo w części i w tym zakresie orzeka co do istoty sprawy albo uchylając tę decyzję – umarza postępowanie pierwszej instancji w całości albo w części, albo

        *umarza postępowanie odwoławcze.

        § 2 tego przepisu stanowi natomiast, że organ odwoławczy może uchylić zaskarżoną decyzję w całości i przekazać sprawę do ponownego rozpatrzenia organowi pierwszej instancji, gdy decyzja ta została wydana z naruszeniem przepisów postępowania, a konieczny do wyjaśnienia zakres sprawy ma istotny wpływ na jej rozstrzygnięcie. Przekazując sprawę, organ ten powinien wskazać, jakie okoliczności należy wziąć pod uwagę przy ponownym rozpatrzeniu sprawy.
        Alicja Moroz

Joanna Zwolińska

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
11. grudzień 2024 13:42