StoryEditorWiadomości rolnicze

Bez was nie byłoby nas

17.11.2015., 10:11h
Czy wdowa z dziewięciorgiem dzieci samotnie prowadząca gospodarstwo rolne może liczyć na szczęście w miłości? Czy mężczyzna, któremu życie dało w kość, będzie umiał ponownie zaufać i znaleźć swoją połówkę? 

Nie ma rzeczy niemożliwych. Dorota i Edward z Przykor (gm. Zabrodzie) zgodnie podkreślają, że swoje szczęście zawdzięczają „Kącikowi Samotnych Serc”.

Kobieta po przejściach

Życie jej nie rozpieszczało. Zaraz po ukończeniu technikum rolniczego wyszła za mąż. 

– Chętnie zajęłam się pracą w gospodarstwie, bo krowy to moja pasja. Z początku wszystko się dobrze układało, byliśmy typową rolniczą rodziną – wspomina Dorota Kacprzak.

Na świecie zaczęły pojawiać się dzieci. Ale Dorota musiała liczyć tylko na siebie, bo mąż coraz częściej zaglądał do kieliszka. Na jej barki spadło nie tylko wychowanie gromadki, lecz także praca w oborze i w polu. Daty ósmego marca 1995 roku rolniczka nigdy nie zapomni. I nie chodzi tu o Dzień Kobiet. Tego dnia owdowiała. Miała trzydzieści cztery lata, a kolejne, dziewiąte dziecko dopiero miało się urodzić. Zastanawia się, jak dała sobie radę, bo na niczyją pomoc nie mogła liczyć. Dzień zaczynała o trzeciej rano.

– Zamiast się użalać nad sobą, zakasałam rękawy. Musiałam utrzymać dzieci. Powiększyłam stado, wzięłam kredyt na maszyny – wspomina.

Lata płynęły, dzieci dorastały i zaczęły wyfruwać z gniazda. Wtedy zaświtała jej myśl: „A może uda mi się kogoś poznać? Może napiszę do gazety?”. Nie wierzyła, że po tym, co przeszła, może jeszcze liczyć na szczęście.

Mężczyzna z przeszłością

Edward od zawsze kochał wieś. 

– Dobrze się czuję tylko w otoczeniu pól i łąk. To jest moje miejsce na ziemi – opowiada.

Podobnie jak Dorota uwielbia pracę ze zwierzętami. Gospodarstwo to jego oczko w głowie. Aby rozwinąć hodowlę, wziął spory kredyt.

– Niestety, to nie podobało się mojej żonie. Uważała, że jestem skąpy. Poza tym nie stroniła od kieliszka. Zostawiła mnie sześć lat temu. Od tego czasu sam zajmowałem się gospodarstwem. Na szczęście spotkałem Dorotkę – dodaje.

Życie od nowa

– Był 2014 rok, kiedy postanowiłam: teraz albo nigdy. Chwyciłam za długopis i napisałam anons do „Kącika Samotnych Serc” w „Tygodniku Poradniku Rolniczym”, którego jestem stałą czytelniczką. Czułam, że przybywa mi pracy i lat, a ubywa sił. Bardzo chciałam poznać kogoś na dalsze życie, kto mi pomoże w gospodarstwie – opowiada Dorota.

W niedługim czasie otrzymała sporo ofert. Choć z pierwszej zawartej znajomości nic nie wyszło, postanowiła dać sobie jeszcze jedną szansę i odpowiedzieć na króciutki liścik z prośbą o kontakt. Zadzwoniła.

– Zdobyłam się na odwagę i nie żałuję. To była najlepsza decyzja, jaką podjęłam – mówi z uśmiechem. 

W rozmowie telefonicznej dowiedziała się, że Edward ma duże gospodarstwo, mieszka w województwie mazowieckim, 200 kilometrów od niej, i dokucza mu samotność. Dzwonili do siebie coraz częściej. Okazało się, że łączą ich pasje i poglądy na życie. W końcu postanowili się umówić. Pierwsze spotkanie zaowocowało kolejnymi, a Dorota przyjechała nawet na Wigilię do Edwarda. Spotykali się prawie przez rok, aż w lipcu rolniczka podjęła dezyzję: przeprowadza się do ukochanego.

Jak dwie połówki jabłka

– Zanim się przeprowadziłam, chciałam, żeby Edwarda zaakceptowały moje dzieci. Na szczęście wszyscy się od razu polubili – cieszy się. 

Pierwszego sierpnia 2015 roku Dorota przeniosła się do Przykor na stałe. Postanowiła wspólnie z Edwardem połączyć siły i dwadzieścia swoich najlepszych krów przetransportowała tirem. Dzieciom zostawiła dom pod Łodzią, natomiast najmłodszą córkę zabrała ze sobą. Obecnie gospodarstwo w Przykorach liczy ponad sto sztuk, z czego pięćdziesiąt pięć to krowy dojne.

– Jestem tu od trzech miesięcy i mam wrażenie, że urodziłam się na nowo. Taka jestem szczęśliwa, że wszystkie kłopoty za mną. A najważniejsze? Że rozumiemy się z Edziem bez słów – mówi z uśmiechem. 

– Dorotka jest dla mnie jak lekarz – nie pozostaje dłużny pan Edward. – Zawsze wie, co mi dolega, kiedy coś mnie trapi. Jest dla mnie ogromnym wsparciem. Chwyta za rękę swoją ukochaną i oboje uśmiechają się do siebie.

W zgodnym życiu pomagają im szczere rozmowy. Jeśli tylko pojawia się jakieś nieporozumienie, od razu je wyjaśniają. Edward jest przekonany, że udany związek musi być oparty na uczciwości. Z kolei Dorota docenia fakt, że ma komu sprawiać drobne przyjemności. Uwielbia piec i gotować, a uznanie w oczach Edwarda jest dla niej największym wyróżnieniem.

Teraz ich życie wygląda inaczej. On czuje się kochany. Ona – doceniona. 

Pracę dzielą między sobą, dlatego każde ma czas na swoje przyjemności. Dla Doroty jedną z nich jest czytanie. Stara się też dokształcać w zakresie rolnictwa, aby gospodarstwo było nowocześniejsze i bardziej opłacalne.

W kuchni pachnie świeżo zmieloną kawą, Edward siedzi przy stole i pogodnie przygląda się Dorocie. Ona, zajęta przygotowywaniem obiadu, co jakiś czas zerka na Edwarda. Sielanka? Dlaczego nie? Przecież obojgu szczęście się należało. 

– Edzio zmienił moje życie na lepsze. Żyjemy w zgodzie i poszanowaniu. Aż trudno mi uwierzyć w to, co nas spotkało! – dodaje Dorota i nakłada solidną porcję obiadu. – Bez was nie byłoby nas. To wam wszystko zawdzięczamy. Proszę koniecznie o tym napisać.

 

Małgorzata Janus

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
08. maj 2024 06:24