StoryEditorŻycie wsi

Chłopy śpiewają: Wszyscy żyją z gospodarza, rolnik to jest gość...

08.02.2018., 18:02h
„Chłopy” – mało oryginalna nazwa dla zespołu, w którym trzech inteligentnych chłopaków ze wsi uprawia... hip hop. Właśnie o to chodziło – miało być przewrotnie. I jest. W małej pomorskiej wiosce pod Gdańskiem zawiązał się niedawno całkiem egzotyczny tercet.
Najpierw z ciszy wyłania się przemysłowe buczenie na tle trzech akordów. Potem dźwiękiem jakiejś egzotycznej fujarki maluje się tajemniczo brzmiące arpeggio – szybko grane, rozłożone na pojedyncze dźwięki akordy. Jest prawie mistycznie, melodia trudnego do rozpoznania instrumentu zapowiada wydarzenia z gatunku nierzeczywistych.

W tle – krowy na pastwisku, po których oko kamery wolno się prześlizguje. W podobnym tempie bliżej nieokreślonej rozkoszy w odmętach zboża zażywa młody rolnik. Inny, w rytm wygrywany przez magiczną piszczałkę, niesie na widłach siano. Splątane w coś na kształt bocianiego gniazda nad jego głową, przypomina trochę wielką czapkę tatarskiego woja.

W krajobraz malowany piękną, trochę tajemniczą, a trochę niepokojącą melodią, wkracza znienacka i bezceremonialnie pianie koguta. A w ślad za nim rusza przetworzony przez syntetyzator męski głos:

„Mam ogromne pole, lubię jazdę traktorem. W mojej wielkiej oborze, od krowów mleko wydoję (...) Słoma najlepsza je do ścielenia, krowa zadowolona, gdy jej zaśpiewam (...)

I śpiewają. Dalej jest o tym, że z chlebem czekać nie można, bo świnie nieskore do czekania. Ale karmić je – to dla rolnika uciecha. Nakarmi, utuczy i sprzeda „mięcho”. Zresztą tucznika o imieniu Stefan. W refrenie – frazy nie pozostawiające żadnych wątpliwości: „Wszyscy żyją z gospodarza, wszystko się na wiosce zdarza, wszyscy żyją z gospodarza, rolnik to jest gość”.

To pierwszy opublikowany pod nazwą Chłopy utwór pomorskiego tercetu – pierwszego chyba grającego wiejski rap, jak sami o sobie piszą.



  • „Chłopy” otrzymały drugą nagrodę w konkursie „Kręć fajną wieś” miesięcznika „Top Agrar Polska”. Nagrodę odebrali na niedawnej Polagrze w Poznaniu


Chłopy, czyli X,Y,Z

Do naszej redakcji przysłali mail o prowokacyjnym tytule „Tego jeszcze nie grali!!! Chłopy na salonach!!!”. A w nim: „Jesteśmy prostymi rolnikami z małej wsi na Pomorzu. Na co dzień zajmujemy się pracą w polu. Naszą największą pasją, oprócz rolnictwa, jest muzyka. Aktualnie, jako zespół „Chłopy”, pracujemy nad naszą pierwszą płytą. Niedawno na naszym kanale ukazał się singiel promujący nasz album „Wszyscy żyjo z gospodarza”. Polska nie może tego przegapić!!!”.

Na taki apel nie mogliśmy nie zareagować. Przedstawiają się, ale nie chcą zdradzać imion. Właśnie zdaję sobie sprawę, że „Bogdan Wies” z podpisu w mailu do nas, nie istnieje. To postać fikcyjna, pseudonim.



  • Od lewej: X, Y i Z. Tylko do rozmowy z nami zdjęli okulary. Poza prywatnymi sytuacjami występują przeważnie z zasłoniętymi oczami

Nie zdradzamy imion, to przydaje tajemniczości. Tego, gdzie mieszkamy, też nie. Może pani napisać, że pochodzimy z małej rybackiej wioski gdzieś na Pomorzu. Albo że to trzech chłopców trudniących się zbieractwem i połowem ryb. Prawda jest taka, że  od piętnastu lat łowimy sandacze i jeszcze niczego nie złowiliśmy – dowcipkują i dodają, że całe to ich granie – muzyki i w teledyskach, to i tak ciągłe wcielanie się w kogoś innego.

Dobrze, nazwijmy ich X, Y, Z. Pierwszy – X – ma 27 lat. Ciemne włosy, piwne oczy. Jest kuzynem Y i Z, znają się od dziecka. Od lat zajmuje się rolnictwem, pomaga ojcu w innym, nierolniczym biznesie. I jest aktorem.

Skończyłem szkołę aktorską w Krakowie, trzyletnie studium. Brat, bliźniak, jest po łódzkiej filmówce, gra w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Mam umysł bardziej humanistyczny, od zawsze bardzo interesowała mniej sztuka. Nie pracuję w zawodzie. Szkoła fajna, ale niekoniecznie podoba mi się aktorski tryb życia. Jest mniej stabilny niż życie rolnika. Ale nie porzucam pasji – opowiada X.

Będzie jak u Hitch­cocka – najpierw trzęsienie ziemi, a potem napięcie będzie już tylko rosnąć.
Y mieszka w domu, w którym rozmawiamy.

Byłem ministrantem, teraz studiuję na pierwszym roku psychologii w Sopocie. Pracuję sobie na wsi – jeżdżę ciągnikiem, koszę trawę, czasem kosimy wały przeciwpowodziowe. Ale myślę, że będe pracował w zawodzie. Najpierw zawrócę ludziom w głowie muzyką, a potem będę ich leczył – żartuje 29-letni Y i dodaje, że wcześniej po prostu korzystał z życia. Aż usłyszał głos „nagrywaj, nagrywaj”. Nie mam pojęcia, ile w tym prawdy. Chyba wciąż chodzi o to, żeby ukrywać się za jakąś opowieścią. Rapem zajmuje się od dziesięciu lat. Coś tam nagrywał, czasem grał raperskie supporty na koncertach w okolicy.

Z jest pięć lat młodszym bratem Y. Mówi, że ma za pasem ćwierć wieku. Skończył technikum mechaniczne, zrobił maturę. Potem miał krótką przerwę.

Teraz studiuję wychowanie fizyczne na AWF w Gdańsku. Nie pracuję. Coś zawsze się tworzyło, jakąś „sztukę do szuflady”. Dużo wcześniej pisałem teksty, które jakiś czas temu postanowiłem łączyć z dźwiękami. Zdecydowaliśmy, że będziemy robić wiejski rap. Te pierwsze dzieła były raczej nieprzystępne – sporo w nich było podwórkowej łaciny. Cenzura zrobiłaby z tym tyle, że potem nikt nie chciałby tego słuchać – mówi Z o początkach zespołu.

Najpierw do szuflady

A było tak. Pisali i komponowali od kilku lat. Teksty lądowały w szufladzie, bo zawierały wulgaryzmy – to specyfika tego gatunku muzyki. Pierwsze utwory nagrywali najprostszymi mikrofonami. Takimi do skajpa. Kiedy postanowili coś wypuścić do Internetu, jak mówią, skupili się na formie, wymuskali ją. „Tak żeby i osoba starsza mogła tego posłuchać, i młodzież”. Chcą dotrzeć do odbiorcy, a chodzi o to, żeby ten był jak najbardziej liczny.

Rok temu przyjęli nazwę „Chłopy” – bo to popularne zawołanie, obecne w języku ludzi wsi, a dzięki temu łatwe do zapamiętania i jednocześnie szeroko oddziałowujące.



  • Nie chcemy głupio wyśmiewać się z tego, co nasze, wiejskie. Chcemy raczej dowcipnie piętnować to, co niekoniecznie służy ludziom, bez względu  na to, gdzie mieszkają

Teledysk do singla „Wszyscy żyjo z gospodarza” promującego pierwszą płytę „Chłopów” powstał w lipcu zeszłego roku. Inspiracją był konkurs na klip promujący wieś, ogłoszony przez miesięcznik „Top Agrar Polska”. To był bodziec, żeby to, co lądowało dotąd w szufladach, ujrzało światło dzienne.

Codzienność niebanalna

Melodia, którą wymyślają na bieżąco, wymaga cyfrowej obróbki.

Dźwięk jest robiony w specjalnym programie komputerowym. Mamy zaprzyjaźnionego od lat organistę, poznaliśmy się w kościele. Nazywa się DJ Traktor, robi nam beaty. Zdjęcia robi nam kolega Yung Bean, który ma swoje studio nagraniowe. W produkcji teledysku brał też udział Ozi Bamber – drugi kolega od zdjęć i Mari Żniwiarz – odpowiada za mix i mastering, czyli końcowe brzmienie – opowiadają X, Y i Z.

Chcieli, żeby teledysk nie był banalny, żeby „coś się działo”.

Wykorzystaliśmy to, co było pod ręką. Akurat były żniwa. Nie mieliśmy gotowego scenariusza, ale nadrabialiśmy na planie naszymi pomysłami. Nie ma tam historii typu „przyjechał na wieś chłopak i spotkał tam fajną dziewczynę”. Chcieliśmy pokazać czynności przy żniwach, ale w nieoczywisty sposób – opowiadają.

Przepis na utwór? Spotkać się, zrobić szkielet, czyli zarys melodii. Potem napisać tekst, nagrać próbki, spotkać się drugi raz, żeby wykluczyć słabe elementy. Wszystko w studio w maleńkim piwnicznym pomieszczeniu w domu braci.




Podzieliliśmy się pracą. Jeden pisze o zwierzątkach, inny o żniwach. Ustaliliśmy, że X bierze świnie, ja – krowy, a Y – kury. Jeden występuje na ciągniku, drugi przy kombajnie, trzeci – w gospodarstwie – opowiada najmłodszy z „Chłopów”.

Kawałek wiejskiej codzienności filmował kolega, który nie ma związków z wsią, nie zna się na rolnictwie. I może właśnie perspektywa kogoś z zewnątrz sprawiła, że kadry we „Wszyscy żyjo z gospodarza” mają poetycki charakter.

Wiejskie Intergalactic

Słuchają wielu zespołów grających różne gatunki muzyczne, ale zawsze alternatywne, czyli nie te z głównego obiegu. Inspirują się światowym rapem i hiphopem, jazzem, soulem. Nazwy grup niewiele powiedzą starszym raptem o dekadę czytelnikom. Ale, choć dzieli nas pokolenie, spotkaliśmy się na jednej z krzyżówek muzycznego świata. Mówię, że w teledysku przypominają mi zespół, którego słuchałam w młodości. Te okulary, automatyczne ruchy.

Aaaa, już wiem. Chodzi pani o trzech Żydów z Bronxu? O Beastie Boys? Rzeczywiście, sami stwierdziliśmy już po nakręceniu klipu, że wyglądamy trochę jak oni w utworze „Sabotage” albo „Intergalactic” – mówi X i dodaje, że nie przepadają za techno i disco polo, choć fascynuje ich, jako postać sceniczna, Zenek Martyniuk. Z Polaków dobrym wzorem jest dla nich raper O.S.T.R.

Wydaje mi się, że disco polo jest na tyle prostym rodzajem muzyki, że może łączyć ludzi. Pełni trochę rolę muzyki ludowej, której zresztą uczyłem się w szkole w Krakowie. Ale nas disco polo nie inspiruje – mówi X.

Mają dystans do siebie i do życia na wsi.

Nie chcemy wyśmiewać, ale trochę się z naszej rzeczywistości pośmiać. Chcemy trafić do tych, którzy odbiorą naszą twórczość dosłownie – bo też tak można. Ale i wszystkich, którzy dostrzegą, że patrzymy na wszystko czasem z przymrużeniem oka – zdradza Y.

 Już zapowiadają, że z myślą o szerokim odbiorcy zrobią też kilka numerów w charakterze disco polo. Ale nie wiedzą, czy akurat na pierwszej płycie. Teraz pracują nad resztą materiału na nią. Mają już dziesięć numerów, wszystkie raczej hiphopowe.

No, może jeden czy dwa są bardziej trapowe, czyli bardziej melodyjne i rytmiczne. Jeden z nich to „Rolnik szuka żony”. Klip kręcimy w Warszawie za kilka dni. Chcemy z dystansem podejść do problemu, z którym wieś boryka się od dłuższego czasu. Pełno starych kawalerów, nie mają z kim się żenić. Chcemy opowiedzieć o tym z zacięciem, z jajem – uchylają rąbka tajemnicy.

„...Rolnik szuka żony, szukam swoją panią. Zupę by ugotowała, gdzie ona je? Mam gospodarkie, a ona gdzie? Pojechał żem do miasta szukać cię (...) Moje życie jest jak bajka, a silosy pełne, krowy dają tłuste mleko, świnie mam najlepsze. Traktor z górnej półki i kombajny przenajlepsze. Jednak nie ma jej – dla mnie to niepojęte (...) Matka mnie gada: Gdzie je ta synowa co wypierze gacie no i poda browar? Forsy mi nie szkoda, rzepak zszedł za 1200 tona, gdzie, gdzie ona je??” – skandują do hiphopowego rytmu.

Kiedy słucham tekstu o bolesnym poszukiwaniu kobiety, ciśnie mi się na usta pytanie, z którym wszelkie boysbandy mają problem. Wiele takich grup, ot, choćby reprezentujących współczesny koreański pop, ma zapisane w kontrakcie, że nie ujawnia takich danych, a w miejscach publicznych nie może pokazywać się ze swoimi ewentualnymi drugimi połowami. To zabieg marketingowy. Ale pytam.

No nie wiem, chłopaki, mamy, czy nie mamy? Ja wolę napisać, że mam. Dla świętego spokoju. Narzeczoną – mówi Y.

Ja powiem szczerze. Ideą naszego zespołu jest, żeby ludzie nie wiedzieli o nas wszystkiego. Chcemy mieć element tajemnicy. Zmieniamy co chwilę ksywki – wymienia kilka enigmatycznie brzmiących X.

Ja też mam coś takiego, że nie chciałbym wszystkiego sprzedawać – dodaje Y.

Następne utwory? Podejmą temat agrobiznesu, czy raczej rolnika-przedsiębiorcy.

Że jedziemy sobie na targi, kupujemy maszyny, bo chcemy zmodernizować gospodarstwo. Też z zacięciem. Że rolnik jak złoty król sobie jedzie. Kiedy zarobi, czuje się jak Bóg. Ale czasem też zazdrości. O tym też chcemy śpiewać. Nagraliśmy też numer „Sąsiad’. I to nie jest o tym, do którego idzie się cukier pożyczać. Tylko o całkiem innym, mówiąc łagodnym językiem – zapowiadają.

Karolina Kasperek
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
28. kwiecień 2024 07:04