StoryEditorZdrowie

Dysleksja, dyskalkulia – idź z nią do psychologa

13.09.2018., 16:09h
Eksperci nazywają je łącznie zaburzeniami uczenia się. Ale te terminy oznaczają realne problemy konkretnych dzieci. Twoje dziecko, wnuk, wnuczka, kiepsko się uczą? Słabo czytają albo mają ogromny problem z tabliczką mnożenia? Może niekoniecznie są mało utalentowane, ale mają jedno z dość częstych zaburzeń?
Zosia, Kasia, Wojtek – wpiszcie tu dowolne imię. W pierwszej klasie słabo pisze. Ale wszyscy kładą to na karb wieku. Że jeszcze ręka słaba, że ma czas. Dziecko idzie do drugiej klasy i nie ma poprawy. Nauczyciele zwracają uwagę rodzicowi, a rodzic w domu strofuje dziecko i każe bardziej się starać. To jednak niewiele daje. W trzeciej klasie dziecko zyskuje miano fajtłapy i lenia, brak szacunku ze strony pedagoga i wieczne niezadowolenie nieświadomego problemu rodzica. W maluchu słabnie motywacja, na łeb, na szyję leci dobra samoocena. Tymczasem od trzech lat dziecko po prostu pozostaje niezdiagnozowane.

Dysleksja, dysgrafia, dyskalkulia to zaburzenia rozwoju umiejętności szkolnych, odpowiednio – czytania, pisania, liczenia. Nie są tym samym co deficyty, czy inaczej niedorozwój psychiczny czy fizyczny. Nie mają wpływu na inteligencję dziecka! Ale znacząco wpływają na poziom wykonania wielu zadań.


Dyslektyk później czyta

Ładnie brzmiące nazwy, a co się pod nimi kryje? Dys- po grecku znaczy „nie” albo „źle”. A lexis znaczy „wyraz”. A dysleksja to po prostu trudności z czytaniem. Bierze się to z problemów z odróżnianiem dźwięków mowy. Dziecko nie widzi relacji, jaka łączy dany dźwięk (głoskę) z odpowiadającą mu w piśmie literą. Nie potrafi jakby właściwie odkodować widzianej na papierze litery. Dlaczego tak się dzieje?

Nasz mózg, a raczej pokrywająca go kora, jest podzielona, jak mapa, na nieregularne obszary odpowiedzialne za różne czynności poznawcze. Tu kilka centymetrów kwadratowych odpowiada za rozumienie mowy, tam kilka innych centymetrów – za kojarzenie dźwięku z literą. Ten drugi obszar nie działa prawidłowo w dysleksji. Jest po prostu słabiej rozwinięty, a dlaczego – to bardzo trudne do ustalenia.

Dziecko nie traci nic ze swojej inteligencji i dobrze widzi. Ale już zanim pójdzie do szkoły, zdradza pewne symptomy. Na przykład dużo później niż rówieśnicy zaczyna mówić. Wolniej uczy się nowych słów. Często źle wypowiada słowa, zamienia głoski w wyrazach albo myli wyrazy podobnie brzmiące. Ma problem z pamiętaniem i nazywaniem liter, cyfr i kolorów. Trudniej uczy się przedszkolnych rymowanek i gorzej wypada w rymowanych zabawach.

W szkole czyta dużo gorzej niż przewiduje dla jego wieku norma. Ma problem z przetwarzaniem i rozumieniem tego, co słyszy. Z trudem znajduje właściwe słowa, kiedy się wypowiada i z trudem formułuje odpowiedzi. Kiepsko zapamiętuje kolejność. Nie widzi podobieństw albo różnic między literami. Z trudem wymawia nowe, obco brzmiące słowo. Długo siedzi nad zadaniami wymagającymi czytania i pisania. I oczywiście unika takich zadań.

Nastolatki mogą słabiej rozumieć dowcipy, z trudem robić streszczenia i gorzej radzić sobie z językami obcymi.


Dysgrafia, czyli połknąć zdanie

W dysgrafii chodzi o pisanie. To zaburzenie polegające na problemach z pisaniem, wymową i myśleniem i pisaniem w tym samym czasie. Dysgrafia występuje często w sąsiedztwie dysleksji i nadpobudliwości. Pismo takich dzieci jest nieczytelne, nieregularne. Często litery są pochylone, te same mają różne kształty czy też  duże i małe litery nie różnią się od siebie. Całe pismo może być skośne albo może przypominać druk czy pismo techniczne. Dziecko z dysgrafią wolno pisze i trudno kopiuje. Może też trzymać długopis w dość skomplikowanym chwycie, czasem skutkującym nawet obtarciami skóry.

Dysgrafik nie potrafi dobrze rozplanować tego, co ma napisać, na kartce bez marginesów. Często też używa gumki do mazania.  Słowa na kartce „rozciągają się” albo nadmiernie „skracają”. Czasem stoją za blisko siebie w zdaniu. W słowach może zabraknąć liter, a zdaniu – słów. Dziecko tego nie zauważy. Często podczas pisania takie dzieci przybierają dziwną pozycję – skręcają nadgarstek albo cały tułów, bądź też dziwnie układają kartkę papieru.


Fot. Pixabay
  • Twoje dziecko może kiepsko czytać, słabo liczyć albo pisać jak kura pazurem, a jednocześnie być geniuszem. Wystarczy tylko rozpoznać konkretne zaburzenie, a potem z nim pracować

To zaburzenie nie pozwala też na swobodne myślenie i jednocześnie pisanie. Dlatego zadania wymagające twórczego myślenia i jednocześnie zapisywania go, jak opowiadania, czy rozprawki, są dla tych dzieci wyjątkowo trudne.


Dyskalkulia – życie bez czasu

Każde dziecko ma co jakiś czas problem z matematyką, z jakimś jej działem. Jedne dzieci dobre są w arytmetyce, a gorzej idzie im z geometrią. Inne świetnie liczą pola figur przestrzennych, ale kompletnie nie radzą sobie z równaniami. Ale jeśli dziecko regularnie zgłasza kłopoty z tą dziedziną nauki, a jednocześnie widzisz, że nie ma problemów z innymi przedmiotami, jest całkiem prawdopodobne, że w grę wchodzi dyskalkulia.

Podobnie jak w przypadku innych zaburzeń, trudno mówić o jednoznacznej przyczynie dyskalkulii, Wiadomo, że może się ona pojawiać rodzinnie, choć nie odkryto dotychczas jej związku z jakimkolwiek genem. Na dyskalkulię cierpi ok. 7% dzieci – podobnie jak na dysleksję. Często współwystępuje z ADHD, czyli zespołem nadpobudliwości i deficytu uwagi.

Dziecko z tym zaburzeniem podczas liczenia łatwo gubi się. Może dużo dłużej niż rówieśnicy liczyć na palcach. Czasem nawet przejawia lęk przed liczbami – może nawet wpadać w panikę na myśl o siadaniu do zadania domowego z matematyki.

Dyskalkulicy mają problem z ustaleniem, która liczba jest większa, a która mniejsza, zwłaszcza kiedy widzą je w dwóch różnych miejscach, a nie obok siebie. Nie są w stanie oszacować (te trochę starsze), ile minut może im zająć zrobienie zadania. Nie rozumieją poleceń w zadaniach i z trudem opanowują nawet najprostsze zagadnienia matematyczne. Mają problem z połączeniem widzianej liczby ze słowem, które ją określa. Zdecydowanie gorzej radzą sobie z ułamkami, ale też grafami, tabelami i innymi graficznymi przedstawieniami zagadnień matematycznych. Słabo liczą pieniądze i nie potrafią wydawać reszty. Raczej nie dla nich jest zapamiętywanie numerów telefonów. Z trudem też odczytują godzinę.

Jeśli podejrzewasz u dziecka którekolwiek z zaburzeń, zgłoś się do poradni psychologiczno-pedagogicznej. Tam zespół specjalistów wykona szereg badań, które pozwolą stwierdzić bądź wykluczyć zaburzenie. W każdym z przypadków otrzymasz zalecenia do dalszej pracy z dzieckiem.

Karolina Kasperek
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
27. kwiecień 2024 07:44