StoryEditorTradycja

Oplotła ich magia Sobótki

06.07.2018., 17:07h
Gdzież indziej odprawiać kupałowy zwyczaj niż w Sobótce? A jeszcze lepiej, gdyby była stara. Mówisz – masz! W podłęczyckiej Starej Sobótce odbyła się sobótkowa impreza jakich mało. Było i historycznie, i ludowo.  Ale przede wszystkim – inspirująco.
Sobótka, czy inaczej Kupała, jak wiadomo, dużo ma wspólnego z wodą. Więc nikogo ani nie zdziwił, ani nie przeraził fakt, że na niedzielny, popołudniowy festyn do Starej Sobótki trzeba było przedzierać się przez strugi deszczu. Ulewa nie oszczędziła też samej wioski, ale szczęśliwie wypadało się na godzinę przed imprezą. Po suchych już stopniach na mobilną scenę na boisku szkoły podstawowej w Starej Sobótce wszedł najpierw prowadzący imprezę Konrad Dzięcielewski z Doliny Skrzatów, a potem – pierwsi artyści. Tuż po 15.00 pojawili się na niej najmłodsi uczniowie tej szkoły. Występowali, jak przystało na sobótkowy obyczaj, na biało, a żeńska część zespołu – w nieodłącznych sobótkowych wiankach.

„Ogniska blask, ogniska żar, przeniesie nas w pradawny świat. Zawiedzie nas w słowiański czas strumienia nurt i dziki las (...) Ogniska blask, ogniska żar, Sobótki moc w łączeniu par, ona i on, ogień, woda, Księżyc, Słońce, para młoda. Wianki płyną rzeką w dół...” zabrzmiało ze sceny przy wtórze średniowiecznych dźwięków.



  • Uczniowie i uczennice podstawówki w Sobótce świetnie czuli słowiańskie rytmy

Nie trzeba było więcej, żeby wprawić publiczność w sobótkowy nastrój. Widzowie najpierw obejrzeli występ kilkulatków, a potem młodzieży z Zespołu Tańca Ludowego „Kościelec”, który zaprezentował się w dostojnym polonezie – zamierzonym niepodległościowym akcencie.



  • W tych najmłodszych nadzieja, że pamięć o Sobótce nie zaginie



  • Zespół Tańca Ludowego z Kościelca udowodnił, że polonez to całkiem współczesny taniec

Sójka od mariawitów

Kiedy na scenie mażoretki wymachiwały zgrabnie do rytmu orkiestry dętej batonami, w remizie odbywał się gminny przegląd kuchni regionalnej. Niewielki, bo stanęły tam raptem trzy stoły. Ale to, co się na nich znalazło, nie tylko wykarmiłoby sporą grupę sobótkowiczów, ale i kulinarnie inspirowało. Najpierw zaskoczyły nas kucharki z sołectwa Łubno. I nie chodzi o karkówkę na dwa sposoby, czy nawet szalotki nadziewane farszem cebulowo-mięsnym. Naszą uwagę przykuł koszyk z kolorowymi ciasteczkami. Okazało się, że w recepturach jest burak, cieciorka i mąka konopna. Ale też mąka kokosowa i kawałki czekolady. Łubno lubi oryginalne, ale i bazujące na dawnych surowcach smaki. Nie mniej ciekawy okazał się stół leżącej po sąsiedzku Sobótki Nowej. Sójki mariawickie, czyli bułeczki drożdżowe z farszem ryżowym reklamował przy nim bowiem... mariawicki kapłan. To wyznanie – tak rzadkie w Polsce – ma jedną ze swoich parafii właśnie w Sobótce Nowej.

Nasze ciasta słyną w okolicy. Podobno nikt nie piecze lepiej niż mariawici – zachwalał produkty brat kapłan Mateusz Maria Felicjan Szymkiewicz.



  • Sołectwo Łubno zaprezentowało absolutne hity współczesnego zdrowego żywienia

Sobótkowy spacer w czasie

W rękach ledwo mieściły się mariawickie sójki i ciastka z buraka i konopi, a tu jeszcze trzeba było skosztować prawdziwego podpłomyka. Wypiekanego w taki sam sposób jak trzysta czy nawet tysiąc lat temu. Częstowała nim ubrana w średniowieczne szaty ni to mieszczka, ni chłopka.

To podstawowa wersja. Najzwyklejsza mąka, kiedyś była to raczej pełnoziarnista. Mąka i woda. Podpłomyki na co dzień nie miały dodatków, jeśli już, to czarnuszkę, zioła, ziarna słonecznika. Kiedy miało być „na bogato”, dodawano sól, która była na wagę złota. Ja dziś dodałam własnej produkcji konfitury malinowe – opowiadała Żaneta Agata Łucja Bączyk ze Stowarzyszenia Ordo Gladii, co tłumaczy się jako Zakon Miecza.

Jego członkowie, przebrani za średniowiecznych rycerzy i wojów germańskich, kiedy rozprawiałyśmy o podpłomykach i życiu historią, pojedynkowali się przed żądną wrażeń publicznością. Zachęceni przez dorosłych, w szranki stanęli po chwili także najmłodsi mężczyźni. W pojedynku chodziło o zdarcie z przeciwnika papierowej tuniki. Obronie służyła tekturowa tarcza, a atakowi – miękki worek. Bywało, że w starciu plątały się sznurki. Mamy dopingowały synów okrzykami „Pracą nóg!” albo „Może głową raczej!”. W chłopakach grała adrenalina, a tymczasem publiczność bawiła się jak na najlepszym kabarecie.

Chwilę później chmury skutecznie rozganiał śpiew „Leszczynianek” i akompaniującej im kapeli Okowita. Ale szczególną niespodzianką okazał się występ zespołu Feniks, tworzonego przez pracujących w Polsce Ukraińców i Ukrainki.



  • Młodzież podczas inscenizacji obrzędu. Edukując, świetnie się bawią

Wszystkie te atrakcje miały tylko wzmagać napięcie przed najważniejszym rytuałem. Tuż po 19.00 uczestnicy w białym korowodzie udali się nad pobliską rzeczkę o pradawnie brzmiącej nazwie – Rgilewkę, zwaną też przez miejscowych Rgilówką. Nad leniwie płynącym strumykiem zapłonęły trzy ogniska. Z błękitnym od chmur powietrzem tworzyły iście magiczny krajobraz. Młodzież najpierw przypomniała historię sobótkowego obrzędu, przywołała obrazy słowiańskich strzyg, czarownic i upiorów, a potem ruszyła do tańca wokół płomieni. Zapachniało rutą, szałwią i tymiankiem.

Obrzędek już dokonany, a teraz wianki na wodę rzucamy. Chłopcy niech je wyławiają! – padło wezwanie. Inscenizacja rządzi się swoimi prawami, więc nim dziewczyny zdążyły na dobre przywitać się wiankami z wodą, koledzy ruszyli do ich wyławiania. Jeszcze raz obtańczyli ognisko i przekazali przysłowiową pałeczkę zespołowi Ługowianki, który bawił uczestników widowiska do zmroku. Po występie ci, którzy nie wyruszyli na poszukiwanie kwiatu paproci, wrócili na boisko, by dalej bawić się przy szantach w wykonaniu zespołu „Męski punkt widzenia”.



  • Jak widać, puszczanie wianków nie było łatwą sztuką...
Największym sponsorem imprezy była m.in. Okręgowa Spółdzielnia Mleczarska w Kole. Ale wydarzenie nie odbyłoby się, gdyby nie Małgorzata Łazińska, prezeska Stowarzyszenia na Rzecz Wspierania Rozwoju Szkoły i Wsi „Wspólna Sprawa” w Starej Sobótce. Stowarzyszenie organizuje Sobótkę we współpracy z Gminnym Centrum Kulturalno-Bibliotecznym w Grabowie. W tym roku już po raz dziewiąty połączyli siły, by przywracać pamięć o tym słowiańskim rytuale.



  • ...a męska część zespołu zadbała, by żaden wianek nie odpłynął

Karolina Kasperek
(zdjęcia: Karolina Kasperek)
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
29. kwiecień 2024 16:20