StoryEditorWiadomości rolnicze

Wczoraj wśród silników, jutro – słoneczników

31.07.2017., 13:07h
Przed dom w podkonińskiej Golinie wybiega dziewczyna. Z ust już wyrywa mi się: „Dzień dobry, mama pewnie w domu?”. Ale dziewczyna podaje rękę i przedstawia się: „Joanna Michalak. Wiem, że nie wyglądam na swój wiek, ale to ja stoję na sierpniowym zdjęciu”.
 Joanna Michalak stoi tam z poważną miną i spogląda dumnym wzrokiem w dal. Miała problem z zaakceptowaniem siebie na tym zdjęciu.

Na początku nie bardzo się sobie podobałam. W stroju nie do końca w moim stylu i nieco za dużych butach. Ale później pokochałam to zdjęcie  – wspomina z rozrzewnieniem 21-letnia golinianka.

Na ursusie z lamusa

Udział w konkursie był pomysłem jej taty, który prenumeruje „Tygodnik”.

Przybiegł z okrzykiem „Zobacz, jaki fajny konkurs!”. „No ale gdzie, tato? Przecież my nie mamy ursusa!”. No i odpuściliśmy. Ale po południu przyszedł mój chłopak Przemek, teraz już narzeczony. Usłyszał coś o konkursie i mówi: „Przecież u nas stoi stary, zabytkowy ciągnik!”. Postanowił go odnowić. Pracował nad tym cały miesiąc! – mówi Joanna.

Staruszek ursus ciągle używany jest w polu. Ale dla potrzeb konkursu wszystko zostało zdemontowane, odnowione, odmalowane. Przemek pracował według instrukcji – wyszukał w internecie model ciągnika, bo renowacja miała dać efekt jak najbliższy oryginałowi. A potem sesja. Pojechali z Przemkiem nad staw należący do Michalaków. W międzyczasie  Joanna naprędce skompletowała kreację i kapelusik, do którego wymyśliła ozdobę – wydrukowała „wstążkę” z nazwą marki.



Joanna Michalak do konkursu dostała się zdjęciem zrobionym z zaskoczenia


Zrobiliśmy z tysiąc zdjęć. Potem usiedliśmy rodzinnie, z rodzicami i braćmi bliźniakami, i zrobiliśmy selekcję. A najzabawniejsze jest to, że do zdjęcia, które wysłałam, nie pozowałam, było zrobione spontanicznie – wspomina.

Wszystko za duże!

Kiedy w gazecie pojawiła się informacja o zakwalifikowaniu do konkursu, Joanna przygotowała specjalnego MMS-a i post na facebooku. Rozesłała po znajomych z prośbą o głosowanie. A kiedy dowiedziała się, że jej twarz będzie zdobić jeden z miesięcy w kalendarzu, przeraziła się – głównie samotną podróżą do Lublina. Przemek musiał zostać w gospodarstwie, ale podobno był z Joanną nieustannie „na telefonach”, powtarzając tylko „dasz radę, dasz radę”.

Dała radę, choć pamięta przede wszystkim sporo stresu, bo należy do tych mniej śmiałych. Przed obiektywem prezentowała przeważnie poważną minę. Pamięta, że ekipa dwoiła się i troiła, żeby uśmiechnęła się do zdjęcia. Miała pozować, leżąc na leżaku, ale okazało się, że to mało stabilna konstrukcja. Stanęło więc na... staniu. W stroju, który był dla niej zaskoczeniem.

Najpierw miała być bluzka z dekoltem, ale ten okazał się przy moich rozmiarach za głęboki. W zanadrzu stylistka miała jeszcze kombinezon. Wskoczyłam w niego i też okazał się za duży, ale był w stylu oversize, więc pasowało – śmieje się Joanna, która na co dzień nosi jeansy i koszule, wszystko w rozmiarze niemal dziecięcym. A kiedy założy ulubiony róż, wygląda, jak sama mówi, na 12 plus.

Stylizacja do sesji zmieniła ją na tyle, że kiedy pokazała wydrukowany kalendarz babci, ta dwa razy go przejrzała, nie mogąc znaleźć wnuczki. Wyrazisty makijaż i zmieniony nieco zachodzącym słońcem kolor włosów uczyniły z Joanny kobietę nie do poznania.


Może dziennikarka?


Joanna skończyła liceum w Koninie, a potem Policealne Studium BHP. Teraz pracuje w jednym z konińskich centrów handlowych, ale to tylko przejściowa praca. Myśli o pójściu na studia. Marzy jej się nauczanie początkowe, a bardziej nawet dziennikarstwo.

Jestem nieśmiała, więc bycie dziennikarzem piszącym bardzo by mi odpowiadało – przyznaje.

Wcześniejszym planem będzie jednak zamążpójście. Joanna za półtora roku założy suknię ślubną.

Marzy mi się suknia księżniczki – wąska w talii i bardzo rozszerzająca się ku dołowi. Taka chyba do mnie pasuje. Muszę szyć, bo nie ma na mnie rozmiaru. Noszę 34, ale nie wiem, czy suknia nie będzie nawet w 32.

Z tysiącem słoneczników

Dziś mieszka w gospodarstwie, w którym pod uprawą jest 100 hektarów. Rodzice hodują też bydło mleczne. Za oknem pokoju, w którym rozmawiamy, szerokim pasem aż do drogi ciągnie się pole dojrzewającego żyta.

W przyszłym roku będą tu słoneczniki. Tata obiecał mi, że z okazji ślubu obsieje nimi cały ten kawałek i jeszcze jeden po drugiej stronie drogi. Do śubu też je będę niosła – mówi o ulubionych kwiatach Joanna. Oczami wyobraźni widzi już też swój nowy dom, który ma stanąć kilkadziesiąt metrów od jej rodzinnego.

Nie będzie wielki, 100 metrów z poddaszem, więcej nam nie trzeba. Ale oczywiście musi być garderoba. Z ogromną przestrzenią na buty – mam ich sporo. Będzie nowocześnie, ale nie za bardzo. Dom ma być przytulny, musi mieć klimat, a nie przypominać biuro. Zrobię go po swojemu – już cieszy się Joanna i podkreśla, że bycia w kuchni dopiero będzie musiała się nauczyć. Póki co, Przemek robi ciasta dużo lepiej niż ona.

Karolina Kasperek
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
13. grudzień 2024 03:51