
Leśna Łąka, czyli powrót do dawnej kuchni polskiej
Przy okazji rozmów o pracowni okazało się, że nie funkcjonowałaby ona tak dobrze, gdyby nie współpraca z projektem „Leśna łąka”, który jest z kolei dziełem Ireny Mikulskiej – mamy Katarzyny.
Irena jest nie tylko pasjonatką gotowania z tego, co dadzą ogród i las za oknem, ale też miłośniczką dawnej polskiej kuchni, którą próbuje przywracać podczas jarmarków i festynów, ale też na co dzień, w domowym zaciszu. Kiedy ją odwiedziliśmy, zastaliśmy ją na przygotowywaniu gotowanych i pieczonych pierogów. Jednak nie takich zwyczajnych.
Przez historię do kuchni
– Zaraz przekona się pani, co z Kasią promujemy. Wracamy do naszych korzeni i przywracamy starą kuchnię domową, którą znały nasze babcie i prababcie. Pochodzimy ze środowiska raczej niezamożnego i niewykształconego, więc z pisaniem przepisów przez poprzednie pokolenia było raczej kiepsko. To receptury przekazywane najczęściej ustnie – mówi Irena.
Do Makowa trafili z mężem ze Skierniewic. Wychowali się oboje w miejskim bloku. Irena skończyła technikum ogrodnicze, a w nim zaraziła się historią.
– W technikum miałam fajnego historyka, który był wojskowym. Wszystkim dał tematy pracy dyplomowej, tylko mnie nie. Poszłam z pretensją, a on do mnie: „Przecież ty mieszkasz w Skierniewicach – Księstwo Warszawskie, Generalna Gubernia, biskupstwo gnieźnieńskie, Krasicki, Odrowąż. I napisałam pracę o historii Skierniewic od 1715 roku do współczesności. Nigdy nie lubiłam drugiej wojny światowej, bo tam strasznie dużo dat, a ja jestem dyslektyczką – mówi Irena.
Szczodroki od Szczodrych Godów. Skąd się wzięły polskie przepisy?
Los zrządził, że zamieszkali z małymi córkami w Makowie, w domu należącym do jednego z członków rodziny. Mieli być tylko na chwilę – zostali na całe życie. Irena prowadziła dom i gromadziła książki historyczne, ale jakoś sporo było wśród nich tych dotyczących kuchni.
– Trudno powiedzieć, że kuchnia staropolska to jest „polska” kuchnia. Kuchnia zawsze łączyła się z polityką, więc na ziemiach polskich mamy istny kuchenny tygiel – są tu elementy kuchni ukraińskiej, litewskiej, greckiej, węgierskiej, niemieckiej, austriackiej, czeskiej i pruskiej. I jeszcze śląskiej. Rozbiory miały tu duży udział. Kiedy gdzieś zjeżdżała austriacka, pruska czy rosyjska rodzina z dworem, wprowadzała swoją kuchnię. Polacy, którzy u niej pracowali, przejmowali potem te receptury i przerabiali dania na nieco bardziej polski smak. A potem dawali polską nazwę. Wiele polskich potraw dzisiaj, gdyby tak pogrzebać, okazałoby się obcymi przepisami – tłumaczy Irena i idzie do kuchni po szczodroki.
Powstają z ciasta drożdżowego z odrobiną soli, wodą i tłuszczem, najlepiej olejem. W ciasto zawija się farsz z kapusty kiszonej, leśnych grzybów i pokrojonych w paski warzyw – marchewki, pietruszki, pora, selera podsmażanych z białą kapustą, cebulą i przyprawami. Te pierogi się piecze.
– Dlaczego szczodroki? Od Szczodrych Godów, czyli Bożego Narodzenia. Kiedy goście byli zaproszeni na wigilię i Boże Narodzenie, gospodyni piekła szczodraki, żeby każdemu podarować z podziękowaniem. Kiedy chłop rozliczał się z panem tego dnia, to jego żona wychodziła ze szczodrokami – mówi Irena.