StoryEditorWiadomości rolnicze

Wrogi pyłek to także nasza wina

12.06.2014., 12:06h
Dlaczego chorujemy na alergię? Czy jesteśmy wrażliwi, czy przewrażliwieni? Czy steroidy to jedyna metoda, którą możemy przywracać prawidłowe funkcjonowanie układu odpornościowego?

Alergolodzy są zdania, że dziś nie tylko jesteśmy bardziej uczuleni, ale też wyczuleni. Częściej mówimy o alergii i częściej jej szukamy, próbując znaleźć przyczynę wielu dolegliwości. Jednak badania pokazują także, że częstość występowania alergii w ostatnich latach wyraźnie wzrosła w wielu krajach, zwłaszcza wysokorozwiniętych. Dlatego też alergię nazywa się chorobą cywilizacyjną.

 

Połowa choruje

 

Poznańskie Centrum Alergologii brało jakiś czas temu udział w ogólnopolskim badaniu epidemiologicznym. Wyniknęło z niego, że w stolicy Wielkopolski ok. 10% mieszkańców jest astmatykami. Zgodnie zaś z danymi epidemiologicznymi Narodowego Funduszu Zdrowia w Polsce jest ok. 1 200 000 chorych na różne postacie astmy. Jeśli chodzi o alergiczny nieżyt nosa, rzecz dotyczy już ok. 30% populacji. Z badań prof. Bolesława Samolińskiego z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego wynika, że alergia w różnych postaciach dotyczy ok. 40% polskiego społeczeństwa.

 

Winna cywilizacja

 

Czy to znaczy, że naszym przodkom nie kapało z nosa albo nie tarli oczu w ciągu kilku wiosennych i letnich miesięcy? Skądże znowu! Problem był, ale niewspółmiernie mniej dotkliwy.

 

– Ludzie inaczej się odżywiali, jedli naturalniej, prościej. Dlatego dziś nie odnotowujemy wzrostu liczby alergików w krajach Trzeciego Świata. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu alergicy w Polsce stanowili nie więcej niż 13% społeczeństwa. To nie genetyka, ona tak szybko nie reaguje. Świat się zmienił – cywilizacja zanieczyściła środowisko i zmieniła to, co jemy. Dziś przecież już prawie nie jemy nieprzetworzonej żywności. Konserwujemy ją, ale też wpływamy chemicznie na otoczenie. Uprawy lokalizowane są w pobliżu dróg, a badania pokazują, że nawet 300 m od drogi stężenie ołowiu w glebie ciągle przekracza dozwolone normy. Substancje chemiczne, które spożywamy albo wdychamy, uszkadzają nasze naturalne bariery chroniące śluzówki. Wtedy łatwiej wniknąć wszelkim substancjom i alergenom, które zostają rozpoznane przez organizm jako agresor – mówi dr Teresa Hofman, alergolog i pediatra z poznańskiego Centrum Alergologii.

 

Bariery, o których mowa, to często zastępy dobrych bakterii. Niszczą je nie tylko różne substancje chemiczne, ale m.in. antybiotyki, których ogromne ilości zażywamy. Odbudowanie flory bakteryjnej po jednej kuracji antybiotykowej trwa często miesiącami, ale antybiotyki niszczą wiele kultur bakterii nie tylko w nas, ale i w otoczeniu.

 

Antybiotyk nie tylko niszczy dobre bakterie, osłabiając bezpośrednio nasze mechanizmy obronne, ale powoduje też, że namnażają się grzyby, które kontynuują jego niszczące dzieło. Dlatego w walce z alergiami należy nie tylko rozsądniej wdrażać antybiotykoterapię, ale pamiętać także o uzupełnianiu flory bakteryjnej w naszym organizmie. Zdaniem dr Teresy Hofman (na zdjęciu obok) najlepiej nadaje sie do tego niepasteryzowane ukwaszone mleko albo bakterie kupione w aptece.

 

Szkodę wyrządza też cukier.

 

– Ogromne ilości cukru w diecie dla dzieci to silny czynnik nasilający alergię. Cukier jest fantastyczną pożywką dla patologicznych grzybów i bakterii. W wielu przypadkach zaczynamy terapię alergii od wyeliminowania cukru z diety – wyjaśnia alergolog.

 

Pyłek urósł w siłę

 

Sami jesteśmy słabsi, ale i pyłek jest, także za sprawą naszych działań, bardziej wrogi.

 

– Pyłek jest otoczony grubą otoczką chitynową – tak jest naturalnie zbudowany. Ona ma niewielkie otwory, ale w normalnych warunkach białko nie wydostaje się przez nie. Otoczka chitynowa nie uczula, ale kiedy ulegnie zniszczeniu, białka są łatwiej dostępne. A jeśli jeszcze trafią na słabszą, nieosłoniętą śluzówkę pozbawioną mechanizmów obronnych, przenikają, zostają rozpoznane jako obce białko i organizm zaczyna produkować przeciwko nim przeciwciała. Wtedy mamy do czynienia z reakcją alergiczną. Kiedyś pyłek latał w powietrzu, ludzie nim oddychali, ale nie szkodził im tak bardzo, bo w lepszej kondycji mieli błony śluzówkowe i bariery ochronne – dodaje dr Teresa Hofman.

 

Co nas uczula

 

Przy alergii niewiele trzeba, żeby wywołać lawinową reakcję ze strony układu odpornościowego, ale kiedy odbuduje się naturalne bariery, kontakt z alergenem jest ograniczony. Jeśli jeszcze w trakcie terapii wytworzy się tolerancję na konkretne białka, można wrócić do spożywania wcześniej uczulających pokarmów.

 

Alergenem może się stać dosłownie wszystko – nie zawsze są to białka. Mogą to być też tzw. hapteny – substancje nieorganiczne, które łączą się z białkami w naszym organizmie i dopiero wtedy stają się alergenami. To dlatego obserwujemy reakcje na środki chemiczne.

Przez wiele lat nie stwierdzano alergii na orzechy, ponieważ nie spożywaliśmy ich wiele. Teraz stają się coraz modniejsze i więcej ludzi się uczula. Problem z tym produktem mają np. Amerykanie. My w Polsce jesteśmy najczęściej uczuleni na bylicę – to nasz chwast, ale nie ma znaczenia pochodzenie, równo może uczulać gatunek rosnący lokalnie, co obcy. Ostatnio coraz większym problemem alergologicznym w Europie jest ambrozja. To bardzo agresywne białko, ale tego chwastu w Polsce jest, póki co, niewiele. Najliczniej występuje w Ameryce i tam masowo uczula. Japończycy natomiast borykają się z alergią na cedr.

 

Nie lekceważ początków

 

Alergia nie przychodzi ni stąd, ni zowąd. Trzeba ją leczyć − i to jak najwcześniej.

 

– Niektórzy mówili o „wyrastaniu z alergii”. Wiązało się je ze zmianami hormonalnymi. Ale przyczyn zmiany upatrywałabym raczej w zmienionej diecie. Częściej jednak w praktyce widzimy nie wyrastanie, a pogorszenie objawów, zwłaszcza kiedy nie wdrożono leczenia. Dużo łatwiej jest leczyć małe dziecko – u niego rozwijający się układ immunologiczny to czynnik wspomagający leczenie. Ale to jest bardzo indywidualne i ostatnio zwraca się na to coraz większą uwagę. Coraz częściej też leczy się nie wyłącznie objawowo, ale z akcentem na szukanie przyczyn i odczulanie. W tej chorobie znamy przyczyny, więc można i należy w nie uderzać. Jeśli nie zareagujemy w odpowiednim momencie, na wczesnym etapie alergii, to pojawi się tzw. marsz alergiczny. Najpierw zaczyna się od nieżytu nosa i zapalenia spojówek, a po kilku latach – średnio ośmiu – kończy się często na astmie – tłumaczy alergolog z poznańskiego Centrum.

 

Odczulać, nie usuwać

 

Czy jeśli przyczyną alergii okaże się kot lub pies, to oznacza to, że zwierzaka trzeba usunąć z domu? Zdaniem naszej rozmówczyni – nie.

 

Przede wszystkim błędem jest wiązanie alergenu z sierścią. Tak naprawdę nie chodzi o nią, lecz o wydzielinę z gruczołów łojowych i płciowych.

 

– Pies czy kot jest członkiem rodziny. Nie uczmy dziecka, że można go wyrzucić, kiedy pojawia się problem. Po pierwsze, trzeba przeanalizować, jakiego rzędu jest ta reakcja alergiczna, a potem odczulać. Można, i to najczęściej przynosi bardzo dobre efekty – namawia dr Teresa Hofman.

 

Z odczulaniem w parze idzie zwykle też zmiana diety. Te dwa czynniki to najskuteczniejsze narzędzia w walce z alergiami.

 

Karolina Kasperek

 

 

 

 

 

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
05. maj 2024 14:38