StoryEditorWiadomości rolnicze

Wszystko się może zdarzyć

31.01.2017., 14:01h
– Do udziału w konkursie zostałam namówiona podstępem – uśmiecha się Ariadna Turulska z Tylic. O tym, że cała rodzina postanowiła zgłosić ją do konkursu, dowiedziała się… jako ostatnia. Ale nie żałuje. Teraz obcy ludzie podchodzą do niej i gratulują sukcesu.

Prezentujemy kolejną Dziewczynę z kalendarza. Jej przygoda z konkursem rozpoczęła się w dniu, w którym wracała do rodzinnej wsi z dyplomem ukończenia studiów rolniczych w Olsztynie.

Wzięta podstępem

– Fryzurę miałam gotową, bo wieczorem wybierałam się na wesele. Podeszła do mnie mama i powiedziała: „Chodź, zrobię ci pamiątkowe zdjęcie przy ursusie” – wspomina.

Zdecydowała się na kilka ujęć przy najstarszym z ursusów w gospodarstwie rodziców – mają ich aż cztery! Model z 1969 roku darzy ogromnym sentymentem – to właśnie na nim uczyła się jeździć. Ariadnę nieco zdziwiło, że ciocia przynosi jej coraz to nowsze sukienki, a tata bacznie obserwuje sesję zdjęciową. Tajemnica szybko wyszła na jaw – babcia, wujkowie i rodzice, prenumeratorzy „Tygodnika Poradnika Rolniczego”, planowali wysłać fotografię na konkurs.

– Jak mogłam się nie zgodzić? – zastanawia się dziś.

Przyznaje, że nie spodziewała się tak miłych reakcji i rozpoznawalności po publikacji kalendarza. Zaskoczeniem były dla niej wyrazy uznania od obcych.

– Ostatnio podszedł do mnie chłopak i pyta, jak było na sesji. Myślałam, że chodzi mu o egzaminy na uczelni, ale – nie! Miał na myśli sesję fotograficzną. „Poznaję, jesteś dziewczyną z lutego” – powiedział – wspomina Ariadna. – Nie sądziłam, że przygoda ze zdjęciem przysporzy mi tyle nowych znajomości.

Za Ariadną murem stoi cała wieś. Kiedy mieszkańcy dowiedzieli się, że ich sąsiadka startuje w konkursie, wysyłali SMS-y.

– Lokalna społeczność daje mi ogromne wsparcie.Chyba tylko na wsi istnieją jeszcze tak silne więzi. Bardzo je sobie cenię. Wsi nie zamieniłabym na najpiękniejsze miasto – twierdzi.

Silne korzenie

Jej dom z zewnątrz wygląda na wiejski dworek. Sielskiego krajobrazu dopełniają ośnieżone pola. We wnętrzu pełno antyków. Koło salonu stoi pianino, które od razu przyciąga moją uwagę. Obok niego – wspaniałe radio z lat 60. ubiegłego wieku.

– Gram dla przyjemności, to jedna z moich pasji – mówi Ariadna.

W salonie stoją pamiątki i fotografie bliskich. Piękne haftowane obrazy na kredensie są dziełem Ariadny.



Ze zdaniem rodziny liczy się najbardziej. Mamie, miłośniczce mitologii, nauczycielce i absolwentce filologii polskiej oraz rosyjskiej, Ariadna zawdzięcza swoje oryginalne imię. Tata – radny gminy, strażak i rolnik prowadzący 100-hektarowe gospodarstwo roślinne i zwierzęce (hodowla tysiąca świń), zaraża córkę pasją do rolnictwa.

– Pochodzę z rodziny, w której pielęgnuje się tradycje, a więź międzypokoleniowa jest szczególnie ważna. Dziadkowie od strony mamy i taty otrzymali od prezydenta medal za długoletnie pożycie małżeńskie – 56 i 58 lat. Jesteśmy z bratem Igorem piątym pokoleniem, które mieszka w tej wsi. Igor jest jednocześnie moim najlepszym przyjacielem. Rodzice nauczyli nas, jak żyć w zgodzie i szacunku

Marzenia – do spełniania

Dzięki ogromnemu wsparciu rodziny Ariadna z powodzeniem realizuje marzenia. W zeszłym roku ukończyła studia rolnicze w Olsztynie, w czerwcu tego roku broni dyplom z pielęgniarstwa na Gdańskim Uniwersytecie Medycznym, za dwa lata kończy też psychologię. Na tym nie koniec – w planach jest jeszcze marketing i zarządzanie.

– Arusia, daj już spokój z tym zarządzaniem, trzy kierunki ci nie wystarczą? – retorycznie pyta mama.

– Jak się chce, to wszystko się da. Trzeba mieć w życiu cel – odpowiada Ariadna.

Na psychologię poszła, aby nauczyć się rozmawiać z pacjentami, dać im wsparcie. Przyszłość wiąże przede wszystkim z pielęgniarstwem i pracą z chorymi.

– Na razie zamierzam odbyć staż w szpitalu klinicznym w Gdańsku. A potem? Planuję wrócić do domu i znaleźć pracę w lokalnej placówce zdrowia. Nie wyobrażam sobie życia poza Tylicami. Tu mieszkali moi przodkowie.

– Jak ci się znudzi praca na nocki w szpitalu, to wejdziemy w cykl zamknięty i wprowadzimy maciory – żartuje tata Grzegorz.

– Jeśli się uda, połączę pracę zawodową z hodowlą zwierząt. Rolnictwo jest mi bliskie i nie zamierzam z niego rezygnować – zapewnia Ariadna.

Chociaż studiowanie dwóch kierunków jedno­cześnie oraz pomoc w gospodarstwie zabierają dużo czasu, Ariadna nie narzeka. Już z pociągu, kiedy wraca na weekend do domu, dzwoni do taty i pyta, jakie obowiązki na nią czekają. Praca w ogródku, przy świniach, zaprawianie zboża – żadne z tych zajęć nie jest jej obce.

– Zdarzają się śmieszne sytuacje, jak ubiegłoroczna impreza sylwestrowa. Obok mnie usiadł świeżo upieczony student ratownictwa, a z drugiej strony – rolnik. Jeden pyta, jak założyć wenflon, a drugi, czy kontraktuję rzepak – śmieje się Ariadna.

Wciąż jest skromną, uśmiechniętą dziewczyną. Mimo młodego wieku dużo osiągnęła i wie, czego chce. W lutym świętuje 25. urodziny.

– Najbliższe wydanie „Tygodnika” będzie dla mnie wspaniałym prezentem urodzinowym. Nie spodziewałam się, że udział w konkursie przyniesie tyle niespodzianek. A teraz czas zakasać rękawy i zająć się nauką. Zawsze powtarzam, że najważniejsze to mieć plan na życie. Z Bożym błogosławieństwem wszystko się uda – zapewnia Ariadna.

Małgorzata Janus

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
28. kwiecień 2024 11:02